Rok 3000-ny/Rozdział III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Paolo Mantegazza
Tytuł Rok 3000-ny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Powieści i Romansów
Data wyd. 1930
Druk Sz. Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Melania Łaganowska
Tytuł orygin. L'anno 3000
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ III.

Podróżni nasi parę dni tylko wypoczęli w jednym z najpiękniejszych zajazdów Wyspy Doświadczeń. Przechadzali się pod cieniem owych różami okolonych lasów palmowych i odurzali się wonią czarownej, niewyczerpanej flory.
Teraz czekali na włoski parostatek, który wieść ich miał do wyspy Dynamo, a potem do Indji.
W przeciągu też dni kilku, statek powiózł ich z portu Aequalitas do Dynamo.
Wyspa ta — to dawne Andamany, zamieszkałe niegdyś przez skarłowaciałą dziką rasę, która znikła w morderczem zetknięciu się z europejskiemi rasami. Potem zrobiono z niej kolonję angielską, a nakoniec, po ustanowieniu Stanów Zjednoczonych Planetarnych, stała się jednym z wielkich punktów zbornych sił kosmicznych. Trzy inne znajdowały się na Malcie, na Fernando di Noronha i na jednej z wysp Kurylskich.
Paweł życzył sobie, ażeby Marja zobaczyła jedno z tych wielkich laboratorjów, gdzie zgromadzone są siły planetarne, stąd udzielane za pomocą drutów całemu światu.
Indyjska „Dynamo“, gdzie wylądowali nasi podróżni, jest jednocześnie miastem i szkołą.
Miasto zamieszkane jest przez inżynierów, którzy kierują olbrzymiemi warsztatami i szkołą, dokąd zjeżdżają się uczniowie z całego świata, ażeby uzyskać dyplom dynamologiczny, albo zostać doktorem wiedzy sił fizycznych.
Gdy w „Dynamo“ wylądowali, zwróciła ich uwagę zupełna cisza, brak nieprzyjemnego odoru, cechującego zdala warsztaty starożytnych miast fabrycznych. Na ulicach nie widać było węglanym pyłem pokrytych lub znużonych i przeciążonych pracą robotników. Szli oni porządnie ubrani, silnej budowy i w niczem nie odróżniali się od swoich szefów, inżynierów dynamologji.
Wiecznie zielone drzewa rosły w gajach, wonne partery kwiatowe dzieliły rozmaite oddziały olbrzymiego zakładu.
Podróżni nasi zapytali, czy można widzieć głównego dyrektora wyspy; i natychmiast wprowadzeni zostali do jego salonu, gdzie właśnie oddawał się studjom.
Mieli do niego list polecający i dyrektor, zaledwie rzuciwszy nań okiem, poprosił ich, by spoczęli i raczyli chwilkę zatrzymać się, gdyż polecił jednemu z inżynierów oprowadzić ich po różnych laboratorjach.
Po chwili też ukazał się sympatyczny, młody człowiek, który stawił się do ich rozporządzenia,
— Sądzą, że państwo nie specjaliści, tylko życzą sobie zrobić przegląd ogólny warsztatów naszych, ażeby utworzyć sobie ogólny pogląd na sposób, w jaki wydostajemy siły i rozdzielamy je po całym świecie. Ponieważ nasza planeta posiada jeszcze trzy inne takie, jak nasz, wielkie centra, podzieliliśmy więc ziemię na cztery oddziały. My tutaj łączymy się z całą Azją i Mikronezją.
Z pałacu dyrektora wyszli do dużego ogrodu. Pałac znajdował się w centrum samem i stąd rozchodziły się drogi w formie szprych do rozmaitych warsztatów.
— Jeśli państwo zgodzą się, możemy odwiedzić najprzód muzeum historyczne, gdzie na odpowiednich modelach zapoznamy się odrazu z szybkim rozwojem mechaniki w ciągu kilkunastu wieków,
Marja, która znała tylko ze słyszenia wielkie dzieła sił planetarnych, cała zamieniła się w ciekawość i w słuch.
— Oto — zaczął inżynier, wchodząc do pierwszej sali muzealnej — są pierwsze przedhistoryczne przykłady mechaniki: siły zwierzęce zastosowane do użytku człowieka.
Tutaj stały pierwsze ciągnione przez woły pługi, pierwsze pojazdy bez kół, potem z kołami, potem z kołami szprychowemi, ciągnionemi przez konie, osły lub muły.
Przedstawione tu były wszystkie zwierzęta, które od najdawniejszych czasów oddawały ludziom usługi, począwszy od słonia aż do pocztowych gołębi, od strusia do dromadera, od psa do renifera.
W drugiej sali ujrzeli pierwsze zastosowanie sił przyrody: wietrzne i wodne młyny, barki i żaglowe statki, jak również rozmaite zastosowania ognia przy obrabianiu surowej materji.
Paweł, również mało obznajmiony z historją mechaniki, nie mógł pojąć funkcji tych wielkich kół i skrzydeł w wiatrakach, jak również i tego, jak mogły statki być niegdyś wiatrem kierowane.
— Tu — rzekł inżynier, wchodząc do innej sali — widzimy wielki przeskok, jaki mechanika czyni w dziewiętnastym wieku, stosując jako nowe siły, dotąd człowiekowi nieznane: parę i elektryczność. Powiedzieć można, iż lokomotywa i kocioł parowy znaczą nową erę, która dziś już liczy sobie jedenaście wieków życia. Scharakteryzowana jest ona za pomocą sztucznego zestawienia i zastosowania siły nerwowej do mechaniki. To jest może największem z ludzkich odkryć, a zawdzięczamy je wielkiemu uczonemu angielskiemu, Mackstrong’owi, który umarł w r. 2654, a którego posąg ujrzycie państwo w parku, koło pomników Volty i James’a Watt’a.
Tu, gdzie się obecnie znajdujemy, widzicie państwo, wszelkie zastosowania pary i elektryczności: starożytne lokomotywy, telegrafy, telefony, fonografy i wszelkie owe aparaty genialne, które rozszerzały horyzont ludzkiej rodziny od końca dziewiętnastego wieku i przez cały dwudziesty.
— Sądzę — ciągnął dalej inżynier — że szybkość stykania się, otrzymana za pomocą pary i telegrafów, więcej niż wszystkie książki i pisma, więcej niż parlamenty i proklamacje, nawet niż wszystkie religje, przyczyniła się do tego, ażeby zniszczyć epokę smutnych wojen między narodami i stworzyć nową zdrową moralność.
Pod koniec dziewiętnastego wieku wiara chrześcijańska, jaką wyznawały wówczas wszystkie narody cywilizowane, straciła wszelki wpływ moralny i gdy czasem i nauką sterane starożytne świątynie, w których modliła się ludzkość przez tyle wieków, padły w ruinę; podczas gdy kapłani, żołnierze i króle pragnęli ze wszech stron podźwignąć zmurszałe budynki, zatrwożyli się czcigodni ludzie t. j. poeci przyszłości i szlachetni teraźniejszości, o ludzką moralność, która z dnia na dzień zdawała się popadać coraz głębiej przez niską spekulację w lekkie a przedajne rozkosze. Jakże można było bez kierującego Boga przy sterze, uchronić okręt moralności od zatonięcia?
Tymczasem oskarżano teraźniejszość i obawiano się o przyszłość. Ale nie wiedziano, kto ludzkie społeczeństwo z zatonięcia uratuje, kto kazać będzie nowe słowo, kto uchroni ludzkość od zagłady.
Powtórzyło się mniej więcej to samo, co stało się osiemnaście wieków temu w starożytnym świecie: oczekiwano znowu Mesjasza, człowieka, który miał ludzkość odnowić i powołany był do ustanowienia nowej ery historycznej.
W czasie tych wszystkich trwożnych trosk, wśród ruiny Kościołów i Bogów, — Wiedza nieznacznie, wbrew wszystkim filozofom i teologom, przygotowywała ową nową epokę.
Mechanika, fizyka i chemja, niebogate w teorje i szkolne sofizmaty, jedynie za pomocą kolei żelaznych, telegrafów i wszystkich rozumnych w owej epoce odnalezionych, aparatów, stykała łudzi ze sobą, utrudniając nienawiść, uniemożliwiając wojnę.
Poznać się, widywać codziennie, mówić z antypodami, to znaczy tyle co: kochać się, co podać sobie dłonie, ażeby zdwoić rozkosze i zmniejszyć cierpienia.
Nowa moralność wyszła właściwie z tych laboratorjów, które duchowni jako siedliska złego wyklęli, a poezja, którą ówcześni krótkowidze zdawali się na zawsze pogrzebać, wzniosła się piękniej, nowym laurem uwieńczona, znajdując nowe natchnienie w nieograniczonej swobodzie ludzkich zdolności i w mądrym poglądzie na siły natury.
Ewangelja Chrystusowa była w swoim czasie dziełem Świętem; była to wielka walka wygrana ze strony ogólnej sprawiedliwości; ale w dziewiętnastym wieku szkoła Edison’a stworzyła nową Ewangelję: zastosowanie Elektryczności. I za jej pomocą wywarty został potężny wpływ na moralność przyszłości“.
Inżynier, oprowadzający Pawła i Marję, był młody i zapalony do swojej nauki, gorące słowa jego rozentuzjazmowały ich oboje; słuchali go z natężoną uwagą. Bo też wszystko, co im mówił było im nowe, a wszystko co widzieli, wydało im się jasnem światłem, przedostającem się po przez cienie oddalonej przeszłości i oświetlającem cienie przyszłości.
— A teraz, — ciągnął dalej inżynier —, pozostawmy czasy Watta i Volty, a przejdźmy do Mackstrong’a, ostatniego ze wszystkich i najpłodniejszego. Sądzę, że nie przesądzę, twierdząc, iż odkrycie Mackstrong’a jest największem ze wszystkich, jakie składano w hołdzie ludzkości, tak ze względu na jego osobistość, jak na skutki i na krok olbrzymi naprzód, jaki z tej przyczyny uczyniła cywilizacja.
Trudno będzie uwierzyć państwu, że odkrycia to zawdzięczamy — robaczkowi świętojańskiemu.
Maleńki ów owad był dla tego wielkiego człowieka tem, czem lampa w Pizańskiej Katedrze dla Galileusza, a spadające jabłko dla Newton’a. A jednak ludzie przez tyle setek lat widywali w nocy robaczki świętojańskie, jak biegały, to zapalając, to gasząc swoje maleńkie miłosne płomyki.
Wielki Anglik spacerował pewnego letniego wieczoru wzdłuż Ticino w Pawji i podziwiał ile milionów i tysięcy światełek drgało w powietrzu.
Usiadł nad brzegiem i ukrywszy głową w dłoniach, popadł w głęboką zadumę, gdy nagle zerwał się, ogarnięty bezbrzeżną radością i twórczem natchnieniem, z okrzykiem: „Heureka“, jak to niegdyś uczynił Archimedes.
Wielkie odkrycie zostało dokonane.
W pamiętnikach swoich pozostawił rozwinięcie owej idei, która go doprowadziła do nieśmiertelnego odkrycia.
— Tu widzimy — rozumował on — drobny owad, który bez pomocy wielkich warsztatów, stosownie do upodobania wydaje i gasi światło. Inne zwierzęta jednak może nie są w stanie, bez skomplikowanych przygotowań wydać z siebie ciepło, elektryczność, krótko mówiąc wszystkie te siły, które człowiek dopiero za pomocą zawiłych mechanizmów, maszyn przy pomocy kół, metali, kwasów stworzyć może.
A czy ciepłokrwiste zwierzęta nie wytwarzają stale ciepła, przekraczającego u niektórych 40 stopni?
Czy gołębie nie przebiegają przestrzeni powietrznej z szybkością, przekraczającą szybkość biegu lokomotywy?
Czy nie stwierdzają owady siły muskularnej, która w stosunku do ich wielkości przekracza siłę naszych najlepszych machin?
Zatem zwierzęta mogą bez metali, bez warsztatów, bez kwasów wydawać ruch, światło, elektryczność. Zbadajmy, w jaki sposób do tego dochodzą i usiłujmy naśladować.
Wszystkie wynalazki ludzkie, które z taką dumą nazywamy naszemi tworami, są tylko naśladownictwem natury, tylko zastosowaniem sił, które istniały przed nami i istnieć mogą bez nas.
Od dnia tego zamknął się Mackstrong w swojem laboratorjum i studjował pod mikroskopem i przy pomocy chemicznych analiz najtajniejsze własności protoplazmy ciał żyjących.
Po kilkoletnich badaniach znalazł metodę, stworzenia jej sztucznie zapomocą zestawień organicznych i metodzie swojej dał nazwę: „Pandynamiki“, Za pomocą prostych czynności można z tej wszechpotężnej substancji wydostać światło, ciepło, elektryczność, ruch i magnetyzm.
Pandynamika tedy usunęła na drugi plan lokomotywy i wszystkie owe mądrze pomyślane urządzenia poprzedniej mechaniki, jednocześnie dając możność przy najmniejszej objętości najdogodniejszego zastosowania siły.
Tu w muzeum widzicie państwo cały szereg stopni rozwoju, jaki przebiegło wielkie odkrycie Mackstronga, udoskonalone później za pomocą badań i studjów, w ciągu szeregu wieków, przez jego uczniów i następców.
W biurze centralnem wyspy będziecie państwo mogli obserwować, w jaki sposób otrzymuje się pandynamikę, która owe różne siły, jakie wydaje, rozsyła po całym świecie.
Za pomocą lekkiego przyciśnięcia i specjalnych przeciwdziałań, zwyczajny robotnik posyła prąd, który daje światło, ciepło, elektryczność lub mechaniczną siłę, stosownie do tego, co było zamówione z najdalszych zakładów. Nici, które prądy te noszą i niemi kierują, nie są już z metalu, jak dawne druty telefoniczne i telegraficzne, tylko są to rurki z elastycznej i białkowatej materji, które tkwią jedna w drugiej i oddzielone są specjalną cieczą.
W ten sposób jedna i ta sama rura może nosić jednocześnie prądy rozmaitego rodzaju, dające światło, ciepło lub ruch.
Obecny dyrektor, który jest jednym z najsławniejszych dzisiejszych uczonych, studjuje metodę, za pomocą której możnaby siły rozprowadzić po ziemi bez pośrednictwa rur przewodnich, które znów nie są niczem innem, jak naśladownictwem naszych nerwów, i ma nadzieję, iż mu się to uda.
Bo jeżeli o to idzie, ażeby przenieść siłę skoncentrowaną, można już dziś np. jednym rzutem promieni z tej wyspy oświetlić cały łańcuch Himalajów, które to doświadczenie robiliśmy przeszłego miesiąca.
Ale zwróćmy się do zarządu podziału sił tak urządzonego, jak nasza poczta.
Była to wielka, ośmiokątna sala; w każdym rogu siedzieli urzędnicy, otrzymujący depesze i rozsyłający siły, żądane z rozmaitych punktów kuli ziemskiej.
Inżynier zbliżył się do jednego z ekspedjujących urzędników i rzekł do Pawła:
— Spójrz pan tutaj; oto depesza z Pekinu.

„Jutro wielka uroczystość na cześć Konfucjusza. Potrzeba nam na całą noc silnego niebieskiego światła na zmianą z czerwonem“.

I jutro dostarczymy żądanego światła do Chin.
Zwrócił się do drugiego urzędnika, który rozdzielał siłę mechaniczną.
— Chodźcie państwo tutaj. Oto depesza, która w tej chwili przyszła z Dawalargiri, ze szczytu Himalajów.

„W tunelu, przecinającym Himalaje, znajduje się bardzo twardy pokład kwarcu. Prosimy o potrójną siłę przebijającą“.

I natychmiast żądanie wypełniamy.

Podróżni nasi, wpadając w coraz większe zdumienie, zwiedzili kolejno wszystkie warsztaty, poczem, złożywszy serdeczne podziękowanie uprzejmemu inżynierowi, opuścili wyspę, bardziej niż kiedykolwiek dumni z przeświadczenia, że są ludźmi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Paolo Mantegazza i tłumacza: Melania Łaganowska.