Kot myszobój wszystkie szczury Tak obrócił w konfitury
I tak całe zniosł ich plemię, Jakby je zagrzebał w ziemię.
Mało co się w murach kryje, Czwartym z intrat groszem żyje;
Myszoboja ta hołota Za dyabla ma, nie za kota.
Więc raz ten kot zagorzały, Gdy po dachach w ogniu cały
Szuka żony, tegoż czasu Gdy zażywa z nią szabasu,
Pozostała szczurów rada Kapitułę w kącie składa,
A w nagłej bardzo potrzebie, Jakby kuta pozbyć z siebie;
Mąż roztropny, dziekan szczurzy,
Zdanie swoje tak wynurzy:
Że najzdrowsza jest robota Dać dzwonek do szyi kota,
Bo tak gdy się czaić będzie, Każdy go posłyszy wszędzie
I do nory zemknie sobie; Niemasz lepszych rad w tej dobie!
„Zgoda, mospanie dziekanie, „Nie zdrowszego nad to zdanie:
„Lecz któż dzwonek przypiąć zdoła?“ „Ja nie pójdę!“ — jeden woła,
„Byłbym głupi!“ — rzecze drugi; Tak dalece, że niedługi
Sejm spełzł szczurzy bez korzyści. O! jak się to często iści
W kapitułach zakonniczych, Często nawet w kanoniczych:
Już nie z szczurów ta się składa, A na niczym kończy rada;
Dwory same tak sejmują, W poradników obfitują;
Jak przyjdzie do wykonania, Każdy się od niego schrania!