[163]II
Rabi Tharfen na przyźbie siadł i córkę wzywa,
a na krasę jej patrząc, zwolna głową kiwa.
»Rachel! — rzecze — dościgłaś jako szczep jabłoni
i jak owoc granatu lico twe się płoni.
»Jak jabłonki, co nęci złodzieja widokiem,
pilnie-m strzegł cię w ogrodzie mym przed ludzkiem okiem.
— „Lecz dziś ty się już możesz meżowi przygodzić:
znój mu z czoła ocierać i potomków rodzić.
»Oto Józef, z mych uczni mnie najwięcej drogi,
dziewosłęby śle, chcąc cię żoną wwieść w swe progi.
»Zwołaj tedy służebne i dziergaj zasłonę,
co zakryje w noc ślubną lica twe spłonione.
[164]
»Jabłka w sadzie doźrały, a w murze są szpary...
czas już nadszedł. Potrzeba ci stróża. Jam stary«.
Skończył. Dziewczę skraśniało, jak w słońcu jagoda:
»Nie, nie! ojcze! Zaczekaj! Jam jeszcze tak młoda!«
❋
Nadal tedy dziewicze zaplatała kosy,
woniejące od drogiej z ziół tłoczonej rosy.
I co wieczór, gdy z pól już schodzą robotnicy,
drżały kwiaty w ogrodzie pod stopą dziewicy.
A w pobliżu jej zwykłej wśród lilij ścieżyny
stawał Józef pod murem sadu u szczeliny...
Śpiew Racheli co wieczór płynął przez powietrze;
co wieczora Józefa lico było bledsze.
Odkąd bowiem ukradkiem zoczył włos jej złoty,
rozgorzawszy miłością, marł z próżnej tęsknoty.
Ksiąg mądrości porzucił mleczną pierś matczyną
dla tej, której pierś biała słodsza jest nad wino.
Lecz daremnie błagalne wznosił ku niej dłonie
i zawodząc o głazy muru krwawił skronie.
[165]
Śpiew dziewczęcia co wieczór w dal spokojny płynął,
gdy on jęczał i wił się i z rozpaczy ginął.
❋
Rabi Tharfen na przyźbie siadł i córkę wzywa,
i na krasę jej patrząc, smutno głową kiwa.
»Rachel, — rzecze — twe oko z pod bezwstydnych powiek
zły blask rzuca. Przez ciebie cierpi mądry człowiek.
»Jam uczynił — Pan mówi — z Adamowej kości
»kobietę, by mężczyzna zaznał z niej słodkości.
Jam ku jego uciesze rozlśnił jej źrenice
»i nad lilje i róże uczynił jej lice.
»Jam rozkoszy w jej członki nalał, jak w kruż wina,
»by z nich czerpał. A imię-m jej nazwał: mężyna.
»Gdyż podlegać ma ona mężowi na wieki,
»wiatrem będąc mu cichym wśród życiowej spieki.
»Zasię jeśli by miała sprawiać mu męczarnie
»miast radości: niech zginie, jak szczep suchy, marnie!«
[166]
»Tak Pan mówi...« — rzekł rabi Rachel słucha zdjęta
trwogą, a ojciec podniósł rękę: »Bądź przeklęta!«
❋
I zabłysnął nóż ostry w ojcowskiej prawicy
i jak piorun spadł, godząc w białą pierś dziewicy.
I z pośpiechem grabarze w noc wynieśli ciało;
rabi zasię spokojnie rzekł: »Słusznie się stało«...