Przejdź do zawartości

Róża i Blanka/Część trzecia/XL

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Róża i Blanka
Podtytuł Powieść
Data wyd. 1896
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XL.

— Tracisz czas napróżno — pomyślał Duplat, a głośno odrzekł: — U p. Rollina! — nie rozumiem...
— A nadto — mówił dalej ksiądz, patrząc mu bystro w oczy — u p. Juliusza Servaise.
Cios wymierzony był zręcznie, mimo to hultaj zniósł go, nie drgnąwszy.
— Juliusza Servaise? Nie znam tego nazwiska... pierwszy raz je słyszę.
— Obaj mogą objaśnić mnie, coś uczynił z dziećmi Janiny Rivat.
— Im więcej księdza słucham — odrzekł Duplat powstając — tem mniej rozumiem go.
— Zrozumiesz mnie kiedyś...
— Wątpię.
— A ja jestem pewnym!
W tej chwili dozorca zapukał do drzwi, wszedł i oświadczywszy, że przybył dla zabrania Duplata do sędziego śledczego, w celu wybadania w sprawie zamachu na życie dozorcy, uprowadził go z sobą.
— Udało mi się — myślał ex-kapitan po rozstaniu się z księdzem d‘Areynes. — Zwęszył... sprawa bierze zły obrót...
Po przywiezieniu Duplata do Pałacu Sprawiedliwości, zamknięto go w jednej z cel, w których więźniowie oczekują na wezwanie sędziego.
Podczas kilkogodzinnej samotności ex-kapitan nie mógł uwolnić się od myśli smutnych.
— Zanosi się na rzecz brzydką. Niema innego sposobu... trzeba będzie uprzątnąć tego klechę i ostrzedz przyjaciół w Fenestranges. Ach, gdybym mógł wyrwać się ztąd.
Zaczął myśleć o sposobach ucieczki.
Było to zadanie trudne, gdyż strzeżono go dobrze.
Dopiero o pół do szóstej wieczorem wezwano go do sędziego śledczego, a o pół do siódmej zamknięto znowu w wozie więziennym w celu odwiezienia do la Roquette.
Noc była zimna i ciemna, nadto padał drobny deszcz.
Wóz szybko ruszył z miejsca i potoczył się drogą zwykłą: przez wyspę św. Ludwika, bulwar Henryka IV, plac Kastylii i ulicę la Roquette, na końcu której położone było więzienie.
Ponaglane głosem woźnicy konie pędziły kłusem wyciągniętym.
Ulica la Roquette, stanowiąca jedną z najwięcej ożywionych arteryj komunikacyjnych, była zwykle zapchaną rozmaitego rodzaju wozami, przybywającemi z pięciu stron miasta, o tej zaś godzinie ruch ten wzmagały gromady powracających z warsztatów robotników i wprowadzane do remiz wozy transportowe.
Zaledwie wóz z więźniami wjechał w tę ruchliwą arteryę, z ulicy Lappe, ogromny, zaprzężony w trzy konie i naładowany zbożem wóz wypadł na niego z taką szybkością, że obaj woźnice nie zdołali powstrzymać biegu koni.
Nastąpiło uderzenie straszne.
Wóz więzienny zachwiał się, rozległ się trzask łamanych desek, pudło, mieszczące w sobie przegródki dla więźniów zostało rozbite, woźnica spadł na bruk, jeden koń padł ze złamaną nogą.
Dozorca, pilnujący więźniów z tyłu wozu otrzymał ciężką ranę w lewą rękę, siedzący zaś obok woźnicy, również spadł na bruk i rozbił sobie głowę.
Znajdujący się w przedziałach więźniowie zaczęli krzyczeć z przestrachu i bólu, a wrzaski i jęki ich ściągnęły tłumy przechodniów.
Kupcy powybiegali ze sklepów, nastąpił rejwach nie do opisania; widzowie, zapominając, te ofiarami są złodzieje i zabójcy, natarczywie domagali się otworzenia budy i wypuszczenia więźniów w celu udzielenia im ratunku.
Z każdą chwilą tłum wzrastał i powiększał się zamęt.
— Otwórzcie! — wołano ze wszystkich stron — czy nie widzicie, że tam ludzie umierają!
Dozorca, ustępując pod groźnem naleganiem tłumu, choć mocno potłuczony, podniósł się i otworzył drzwi budy, z której wyszło kilku więźniów zakrwawionych.
Duplat znalazł się na bruku pierwszy i pomimo niebezpieczeństwa nie stracił zimnej krwi.
Zamierzona ucieczka stała się teraz możliwą.
Znał doskonale tę dzielnicę miasta, więc skoro znalazł się w tłumie, powoli, by nie zwrócić na siebie uwagi, jak wąż prześlizgnął się przez gromady ludzi i zwrócił się w ulicę Lappe.
Gdy na pomoc dozorcy nadbiegło kilku policyantów, by przeszkodzić ucieczce więźniów, którzy z wypadku tego wyszli cało, Serwacy Duplat był już daleko.
W kwadrans później znajdował się na ulicy Baulets pod zakładem Palmiry.
Podszedł do okna i zobaczywszy zaledwie parę osób na sali, lekko zapukał.
Siedząca za kontuarem Palmira podniosła głowę i poznała go.
Zerwała się z siedzenia i wyszła na ulicę.
— Więc to ty! — zawołała.
— Cicho! nic nie mów! — odrzekł — pójdź na górę, otwórz mój numer i przynieś mi świecę, oraz „Przewodnik kolejowy“.
Wszedł za nią na korytarz, a gdy przyniosła świecę i książkę udali się oboje do numeru.
— Powiedz mi... — zaczęła.
— Niema teraz czasu na opowiadanie — przerwał. Uciekłem z więzienia... Daj mi moje pieniądze, przygotuj bieliznę, ubranie, obuwie, pled, kapelusz i wszystko co potrzebne do podróży.. Tylko spiesz się...
Gdy Palmira przygotowywała powyższe rzeczy, Duplat tymczasem wypisywał z „Przewodnika“ godziny odejścia do Nancy pociągów kolejowych.
— Dobrze — szepnął — mogę odjechać o pół do dziewiątej.
Przebrał się, schował do kieszeni pugilares z pieniędzmi, zwinął w węzełek ubranie więzienne, uścisnął Palmirę i wyszedł.
Na ulicy rzucił w otwór kanałowy pakiet, jak niegdyś mundur oficera komuny, wsiadł do dorożki i odjechał na kolej żelazną.
W chwili, gdy pociąg ruszał ze stacyi, jeden z dozorców zawiadomił księdza d’Areynes o ucieczce Duplata.
Wiadomość ta wywarła na jałmużniku wrażenie bolesne.

∗             ∗

W pałacu Fenestranges wszystko szło według woli Gilberta i jego wspólnika, mniemanego Granceya.
Róża, przekonana, że jest córką Rollina, przyswajała się powoli do nowego życia.
Rozumiejąc, że edukacya jej była zaniedbaną, przynajmniej nie odpowiednią do stanowiska jakie miała zająć w świecie, chętnie poddawała się radom i naukom swoich wychowawców, którzy nie szczędzili jej rad dobrego tonu i właściwego zachowywania w towarzystwie.
Przedewszystkiem nie powinna nigdy mówić o swej przeszłości i wychowaniu w zakładzie dobroczynnym, a na zadawane jej pytania odpowiadać wymijająco.
Zresztą małżeństwo jej z wice-hrabią Granceyem, który chociaż nie wzbudził w niej miłości rzeczywistej, lecz podobał się wielce, odwróci od niej uwagę ciekawych.
Postanowiono wkrótce powrócić do Paryża i ceremonię ślubu odbyć bez żadnej wystawności z udziałem obłąkanej Henryki, następnie opuścić Francyę na czas dłuższy i podróżować za granicą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.