Polacy w Prusiech
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Polacy w Prusiech |
Pochodzenie | Pieśni Janusza |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Drukarnia Literacka w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
POLACY W PRUSIECH[1]
......Nasz naród jak lawa A. Mickiewicz Ponad hafem[2] wicher wyje A śród nocy, ponad brzegiem, — „Niech wam przykro to nie będzie, „Choć dowódców dziś już niéma,
|
- ↑ POLACY W PRUSIECH. Motto, przejęte z III cz. Dziadów Mickiewicza, świadczy, że Pol przed wydrukowaniem Pieśni Janusza miał już w ręku i w duszy arcydzieło, które wywarło wpływ niezaprzeczony na nastrój mesjaniczny niektórych pieśni Janusza.
- ↑ w. 1 haf, z niemieckiego = zatoka. — Wojska polskie wkroczyły do Prus i wbrew chęciom i przekonaniu własnemu, na rozkaz swych wodzów, nowej krwi wrogów chciwe bronie złożyły; jednakże w samą chwilę tego najsmutniejszego aktu, postanowili żołnierze polscy jednomyślnie nie wracać bez broni do Ojczyzny, ale szukać schronienia do czasu we Francji. — Jenerał Bem w kilka dni potem doniósł jenerałowi Pellet, dyrektorowi w ministerjum wojny, o tem niezmiennem wojska naszego przedsięwzięciu, na co ten odpowiedział: „że Francja do emigracji zachęcać nie może, że jednak ci Polacy, którzy do granicy dojdą, dobrze będą przyjęci.“ — I w rzeczy samej minister wojny zaraz rozesłał okólniki, polecając władzom pogranicznym, żeby przyjmowali Polaków; a rząd francuski posłał znaczne pieniądze dla wojska polskiego do Królewca, Elbląga, Drezna i Frankfurtu nad Menem, które, nieszczęściem dla nas, za pośrednictwem Prusaków dochodziły rąk jego. — Prusacy pod pozorem, jakoby te 50.000 fr. przez rząd francuski nadesłane, i w Elblągu u bankiera Weymana złożone, dla oficerów tylko przeznaczenie miały, pozwalali im do Francji wyjeżdżać; podoficerów zaś i żołnierzy, na których, mówili, żadnego niemasz funduszu, a na których utrzymanie Prusy dłużej łożyć nie mogą, korzyściami amnestji durzyli. W tym ciężkim razie, oficerowie artylerji, pierwsi przykład prawdziwie braterskiej pomocy dając, ofiarowali żołnierzowi, z sum francuskich, dla nich samych przypadłych, do 10.000 fr. na koszta podróży do Francji. Ale, by doprowadzić do Francji 15.000 wojska pod ten czas będącego, na jednego żołnierza tylko po sto franków licząc, potrzeba było półtora miljona franków. Skądże go było wziąć? W miarze uzyskania jakiejkolwiek pomocy z Francji, wyjechał jenerał Bem dnia 15 grudnia 1831 r. z Elbląga i zastał w Dreznie Komitet dam polskich pod prezydencją pani Klaudji z Działyńskich Potockiej, która, dowiedziawszy się o naszym kłopocie, całą kasę Komitetu, pomnożoną powtórną na ten cel składką dam i dodaniem własnych, z Polski uwiezionych klejnotów, żołnierzom ofiarowała. Tym sposobem uzbierało się 40.000 zł. pol., które Komitet drezdeński zaraz nazajutrz po przybyciu jen. Bema odesłał do pana Riesen, obywatela w Elblągu, szczerze zajmującego się losem Polaków. — Z tą, choć niewielką sumą można już było powiedzieć rządowi pruskiemu, że wszyscy żołnierze nasi własnym kosztem odbędą drogę do Francji, a tych zapewnić, że gdy w przedsięwziętem postanowieniu wytrwają, nie zabraknie im pieniędzy na drogę. Rozgłaszano nawet, że sumy te są bardzo znaczne, aby żołnierzom pod pozorem braku pieniędzy paszportów nie odmawiano. — Oficerowie polscy niżsi, na mocy kapitulacji po jednym przy każdej kompanji zostawieni, wyżsi, którzy koniecznie przy żołnierzach pozostać się upierali dla utrzymania kompletu pułków, i wybrańcy jen. Bema, porozumiawszy ducha ogółu, stosowne pozaprowadzali stowarzyszenia, a dusze świeże, niezłomne zawarły związki. — Dybano na oddalenie oficerów z Prus, a ci najmocniej się temu opierali, rozmaite do dalszego pozostania wynajdując powody; niektórzy nawet rozdzierali i jątrzyli gojące się rany; aż wkońcu ich wypchnięto: wtenczas rozsypano żołnierzy, utrudzono komunikacje, zmieszano bronie, łudzono powtórnie amnestjami, miotano strachy i groźby, zmniejszono żołd, morzono głodem, i oddano pod władzę oficerów i podoficerów pruskich. Żołnierze nasi, stali i nieustraszeni, obierają z pomiędzy swojego grona przełożonych, zaprowadzają porządek i służbę wojskową, uskuteczniają tajemnie surowo im wzbronione schadzki nocne, i zachęcają się wzajemnie do nienawiści przeciw wrogom, a niezachwianej stałości w zamiarach. Rząd pruski bronią bezbronnych wolności bohaterów w granice ujarzmionej Polski usiłuje weprzeć, i lasy bagnetów na nich jeży. — „Kusa rada! Raczej zginąć, jak jarzmem się usromocić!“ — pomyśleli nasi. Ręce ich były gołe, lecz miłość Ojczyzny z ócz im patrzyła, a Wolność na wzniosłych czołach polskich była wykarbowana: uderzyli, i święta krew znów płynęła, nasamprzód pod Fischau, a później 11, 12 i 13 czerwca 1832 r. pod Lessen, Reden i Grudziądzem. Naczelników w głębokie turmy forteczne rzucono, żołnierzy odprowadzono gwałtem do Polski, a tych, którzy się złamać nie dali, skazano do ciężkich prac po twierdzach. Tak skończyła się ta krwawa katastrofa, tak zmazał żołnierz polski plamę złożenia broni, którą, ile czuł? niech każdy osądzi! (Obj. poety).
- ↑ w. 6 Jan Samora, podoficer starszy 4 pułku P. L., w bitwach się bardzo odznaczał; a kto się u nas w czystem polu chwatem okazuje, serca ziomków ma za sobą. (Obj. poety).