Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 17.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Dwa pojedynki.

Sjuksowie utworzyli wielkie koło, wewnątrz którego miała odbyć się walka. W pierwszym rzędzie, otoczeni grupą uzbrojonych wojowników, siedzieli obaj jeńcy. Nick Wharton i Jack Hayes. Nie wiedzieli oni nic o wyzwaniu i byli niemało zdumieni, widząc Buffalo Billa i Hickocka w towarzystwie Komanczów. Jeden z wojowników wyjaśnił im sytuację i zdumienie ustąpiło uczuciu napiętej uwagi.
Pierwsza walka miała się toczyć pomiędzy wodzem Komanczów, a jednym ze Sjuksów. Stawką jej było życie Jacka Hayesa.
Obaj przeciwnicy, uzbrojeni w noże, stanęli naprzeciw siebie i na dany znak rozpoczęli walkę. Bój był krótki, choć gwałtowny. Stary wódz Komanczów był nielada szermierzem. Po kilku minutach zażartej walki Sjuks wydał okrzyk, rozkrzyżował ręce i padł na ziemię, rażony celnym ciosem Komańcza. Życie Hayesa było uratowane.
Nadeszła teraz kolej na Buffalo Billa i wodza Sjuksów. Wielki Róg stanął przed swoim przeciwnikiem, dzierżąc w dłoni swój topór wojenny.
Sądził on, że biały nie umie posługiwać się tą bronią tak wprawnie jak Czerwonoskórzy. Rachuby jego były jednak płonne. Po sposobie w jaki Cody okręcił tomahawk nad głową, wszyscy wojownicy zrozumieli, że jest on niezwykłym szermierzem.
Padł sygnał do rozpoczęcia walki.
Wielki Róg gwałtownie zaatakował białego, zasypując go gradem ciosów. Cody spokojnie parował uderzenia przeciwnika. Nie wydawał się czynić wielkich wysiłków, by ustrzec się przed uderzeniami tomahawku. Ruchy jego były spokojne i opanowane, mimo że ostrze tomahawku Indianina krążyło dokoła jego głowy z szybkością błyskawicy.
Walka przeciągała się, a Buffalo Bill wciąż ograniczał się do obrony. Nie zadał on jeszcze przeciwnikowi ani jednego ciosu.
Widzowie zrozumieli, że biały igra z wodzem Sjuksów, którego siły powoli wyczerpywały się w bezowocnych atakach.
Wreszcie Król Granicy przeszedł do ofenzywy. Ostrze jego toporka zamigotało nad głową przeciwnika i po chwili Sjuks zwalił się ciężko na ziemię, jak ogłuszony bawół. Cios Króla Granicy pozbawił go przytomności.
Życie starego Nicka było uratowane.
Jeden ze znaczniejszych wojowników plemienia Sjuksów zbliżył się do naszej gromadki.
— Droga stoi przed wami otworem — rzekł z ukrywaną wściekłością. — Lecz pamiętajcie, że za godzinę rozpoczynamy pościg, a wtedy biada wam!
Huczący Grzmot uśmiechnął się z ironią:
— Sjuksowie zawsze mieli dobrych mówców — odparł. — Dlatego też słup namiotu wodza Komanczów ugina się pod ciężarem skalpów waszych wojowników!
Odpowiedziały mu złowrogie spojrzenia Sjuksów.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.