Poezyje Ks. Karola Antoniewicza (1861)/Z elegii na skon Ypsylantego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Poezyje
Data wyd. 1861
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Z elegii na skon Ypsylantego[1].


Mieczem zemsty uzbrojona
Wolność szukając schronienia,
Od brzegów Ebru pędzona
Obrała Grecyi cienia.
Płomień błysnął, płomień święty,
O Tajgetu śniężne szczyty
Głos wolności brzmi odbity.
Ostre zewsząd zbroje błyszczą,
Już się mieczów lśnią tysiące,
Przed ich blaskiem gaśnie słońce;
Kule jęczą, strzały świszczą,
A wolności sztandar krwawy
Wskazuje drogę do sławy!

Wśród szczęku broni lutnie zabrzmiały,
Dawne w Helenach wzbudzając zapały.
Rigas! twe pienia z głębi duszy płyną!
Tyś padł nieszczęsny, padł ofiarą zdrady,
Lecz twoje hymny wiecznie nie zaginą,
Wolność je chronić będzie od zagłady!


∗             ∗

Ciężkie kajdany niewoli nie brzęczą,
Z niebios na ziemię zeszła wolność święta;
Pod jarzmem tyrana Heleny nie jęczą,
Ręką zwycięzką potargali pęta.
Słyszysz te krzyki, radosne odgłosy?
Grecyto, Grecy mściwe niosą ciosy!

Długo pod cieniem laurów ojczystych
Życie spędzali w niewoli,
Długo po falach płynąc przeźroczystych
Nucili piosnkę niedoli.

Łzą krwawą własną zraszali ziemię
Gdzie niegdyś możne wzrosło ojców plemię.


∗             ∗

Przez góry, lasy i bory
Lecą do boju waleczni rycerze;
Słońce się łamie o czarne puklerze,
Pod dzielnym jeźdźcem rży rumak skory.
Lśnią się w powietrzu oręże,
A na sztandarze widać trzy kolory,
Który jak żagiel nad morzem rozpięty,
Wskazuje mężnym znak zbawienia święty.
„Hoc signo vinces. Tym znakiem zwyciężę.“

Z krzyżem na czapkach i w czarnym ubiorze
Młódź grecka wita wschodzące im zorze.
Lecz któż ten jeździec na czele orszaku,
Co się na karym unosi rumaku,

Oręż błyszczący silną dłonią ściska,
Ogień zwycięzki z czarnych ócz mu błyska.
Nim na ojczyste on przypłynął brzegi
Znały go niegdyś rosyjskie szeregi.
Wśród szczęku broni wzrastał umysł męzki,
Błysnął pod Dreznem orężem zwycięzkim.


∗             ∗

Wiedniu! w twych murach powstał święty związek,
Co wieniec z laurowych splatając gałązek,
Szczątki heleńskiéj sławy chciał ocalić,
Skrę w mężnych sercach gasnącą rozpalić,
Gęstą zerwawszy zasłonę ciemnoty,
Dawny Helenom przywrócić wiek złoty
Za godło sowę obrawszy i węża.
Myśl wzniosła, godna tak wielkiego męża,
Zgasłe po świecie rozniosła nadzieje.
Zbladłe Helenom słońce już jaśnieje!


∗             ∗

O jakże zdradne są losów koleje,
O jak niepewne, o jak czcze nadzieje!
Ciemna zasłona kryje wyrok Boga.
Uderzył piorun, wyje burza sroga,
Kwiat greckiéj młodzi przed czasem opada,
Na polu chwały śmierć usiadła blada;
Wśród strasznych jęków i głosów żałoby
Zimne Helenom wykopała groby.
Chorągiew czystą krwią Greków oblana
Chwieje się, pada przed mieczem tyrana.
Żołnierz znak krzyża przyciska do łona,
Wznosi wźrok w górę i ze łzami kona,
Krew się Helenów tu strumieniem leje.
Dragoszan! łudzące zniszczyłaś nadzieje!
Zimna natura krwawo zapłakała,
Gdy śmierć twe pola trupami zasłała.
O ziemi święta nieszczęsnych pamiątek,
Tutaj klęsk Greków, tutaj, był początek!
Przywdziéj żałobę, przywdziéj, Grecyjo cała,

Niech czarna flaga wskaże żal głęboki,
Pod znakiem krzyża płyną łez potoki;
Zgasła twa gwiazda, ach, zgasła na wieki!
Zginął od brzegów ojczystych daleki
Ten, co na czele mieszkańców Mołdawy
Wskazał Helenom pierwszy drogę sławy;
Co oręż zemsty w mężnéj podniósł dłoni,
Wzywał Helenów wpośród szczęku broni,
Aby zelżywe skruszywszy kajdany,
Ziemi ojczystéj zagoili rany;
A otoczony walecznym orszakiem,
Zwyciężał świetnie pod zbawienia znakiem.
Padł Ypsylanty nie na polu chwały!
Gdy jego słońce skryło się za skały,
Do ziemi ojczystéj wyciąga ramiona,
Żegna swych braci i ze łzami kona.
Laur nie okwiecił bohatera skroni,
W łzach i rozpaczy spędzał dnie w żałobie;
Cudzy go naród w zimnym złoży grobie,
Helas strętwiałéj nie ściśnie mu dłoni.

Przywdziéj żałobę, przywdziéj, Grecyjo cała,
Burza szczyt lauru twojego złamała.


∗             ∗

Już na zachodzie krwawo zaszło słońce.
Gotyckie okna jaśnieją płomieniem,
A pod milczącém świątyni sklepieniem
Jaskrawych świateł błyszczą się tysiące,
Jak blade gwiazdy drżą w pochmurnéj nocy.
Licznie zebrani w przysionku kościoła
Kapłani korne nachylają czoła,
Stwórcy wiecznego błagając pomocy.
Grobowym głosem biją z dzwonnic dzwony;
U stóp ołtarza do pana nad pany
Już się podnoszą kadzideł bałwany,
Organy jękły posępnemi tony,
Martwe rycerza tu złożono zwłoki.
Lud zgromadzony k’ ziemi schyla oczy,
Żal wszystkich serca ogarnął głęboki,
Po bladych licach łza się ciężka toczy.

Obrazie smutku, rozpaczy widoku!
Mężny obrońca ojczyzny nie żyje,
To wielkie serce już więcéj nie bije.
Płomień zdmuchnęła śmierć w błyszczącém oku,
Czarna zasłona te szczątki pokrywa,
Krzyż, znak zbawienia, trzyma na swém łonie,
A ten, co błysnął ku kraju obronie,
Przy jego boku wierny miecz spoczywa.

 . . . . . . . . . Z nachyloném czołem
Grecy znak krzyża otoczyli kołem.
Na krzyżu wieniec grobowy zwieszony,
Łzami heleńskiéj dziewicy zroszony.
Przerywa ciszę głos ciężkiéj żałoby
Echa jęknęły między głuche groby,
Panie, co rządzisz na ziemi i niebie!
Ty życia jasne rozpalasz pochodnie,
Ty tchem wszechmocnym gasisz je łagodnie.
Kornemi modły dziś błagamy ciebie,

Rycerza wiary przyjm do twojéj chwały.
O Boże wieczny, Boże nieskończony,
Tyś w naszych sercach obudził nadzieję.
Dzisiaj Helenów męstwo już się chwieje;
Od ciebie, Panie, czekamy obrony,
Przed tobą korne schylamy kolana!
Tyś w nasze dłonie miecz karzący wcisnął;
Gdy na sztandarze znak zbawienia błysnął,
Powiewał groźnie nad głową tyrana,
Tyś skruszył długiéj niewoli kajdany,
Pod znakiem krzyża tyś dawał zwycięstwo;
Tyś w naszych piersiach wzbudził przodków męstwo,
Helenów ciężkie tyś zagoił rany.
Panie, dziś twojéj błagamy pomocy,
Ty wskaż nam drogę wpośród ciemnéj nocy.
Niechaj z ponika wyschły zdrój wytryśnie,
Niechaj twa lampa na niebie zabłyśnie.


∗             ∗





  1. Alexander Ypsylanty, potomek znakomitego rodu, wywodzącego swój początek od greckich cesarzów, wsławionego przytém w bohaterskich usiłowaniach podejmowanych dla odzyskania niepodległości, urodził się 12 grudnia 1792. Dziecinne lata spędził w Kijowie; późniéj udał się do Petersburga i wstąpił w szeregi gwardyi cesarskiéj. Z odznaczającém się męstwem i nieustraszoną odwagą odbył kampanią 1812 r.; walczył następnie w Niemczech, gdzie w bitwie pod Dreznem 27 sierpnia 1813 r. stracił prawą rękę od kuli działowéj. W Wiedniu mianowany został pułkownikiem i adjutantem cesarza Alexandra I, a wkrótce potem 1817 otrzymał dowództwo brygady huzarów i stopień jenerałmajora. W podróży z Kijowa do Besarabii dowiedziawszy się o nowych usiłowaniach bohaterskich synów Grecyi w celu zrzucenia hańbiącego jarzma, stanął bez wahania na czele powstania, którzy niestety wkrótce ulegli dzikiéj barbarzyńców przemocy. Nieszczęśliwa bitwa pod Dragoszan 19 lipca 1821 r. niszcząc wszelkie nadzieje walecznych, zmusiła Ypsylantego do szukania schronienia w austryackich granicach. Tutaj atoli ujęto go natychmiast, i jako więźnia odesłano do węgierskiéj twierdzy Munkacza, zkąd w r. 1823 przeniesionym został do Teresienstad w Czechach. W. r. 1827 za wpływem Rosyi otrzymał wolność; ale kilka lat ciężkiego więzienia tak zniszczyły jego zdrowie, że w parę miesięcy potem umarł w Wiedniu 31 stycznia 1828 r. (Dosłownie z rękopisu ks. Antoniewicza, znajdującego się w księgozbiorze P. S. Głowackiego).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.