Nad przepaściami rozbrzmiewa wołanie: — Rozszerzcie Boga!
Niech pęknie ciemność, i dzień niech nastanie — — Rozszerzcie Boga!
Precz z maską pustych form! Żywe istnienie,
Wszechświat — twarz jego; a głos — morza granie... — Rozszerzcie Boga!
Ziemia niech będzie jedną z pereł mlecznych,
Któremi błyska jego przepasanie — — Rozszerzcie Boga!
On sam niech będzie wszystkiem! Trawką lichą,
Ziarenkiem piasku, cedrem na Libanie... — Rozszerzcie Boga!
O zrąb wieczności niech opiera dłonie,
Niech czas mu u nóg, jak pies skomli: Panie... — Rozszerzcie Boga!
Niech oddech jego wypełni przestrzenie,
I nowych istot rzuci posiew na nie... — Rozszerzcie Boga!
A serce ludzkie niech mu tronem będzie,
Niechaj wieść o nim niesie liry granie... — Rozszerzcie Boga!
Z wszechpiękna tworów, i z wina puharu
Niech oka jego błyska nam zaranie, — Rozszerzcie Boga!
I z ust kochanych niech dech jego spływa,
I wszechmiłości niech świat czuje drganie — — Rozszerzcie Boga!