A kiedy odchodzi leciuchną swą nogą,
To gasi za sobą słoneczko nad drogą,
I skrzydły unosi w posępne te mroki
Wiosenne marzenia, wiosenne uroki... I woła do ciebie: „Skończony twój dzień! Pożegnaj ty młodość, Idź w cień! idź w cień!”
Ach! gdzież znajdziesz drogę, wśród zmierzchu i mgły?
— Już rosa opada... to łzy! to łzy!
∗ ∗ ∗
A kiedy odchodzi, raz jeszcze ramiona
Wyciąga do ciebie z ostatnim uściskiem...
Co w życiu najdroższem, co było ci bliskiem,
Omdlewa w pomroce — i gaśnie — i kona —
I woła do ciebie: „Skończony twój dzień! Pożegnaj ty miłość, Idź w cień! idź w cień!”...
Ach! czemże żyć będziesz ? czem karmić twe sny ?
— Już rosa opada... to łzy! to łzy!
∗ ∗ ∗
A kiedy odchodzi, zamiera świat cały,
I robi się dziwnie posępny i cichy...
I serce zamyka ten powój, ten biały,
Co ustom gorącym otwierał kielichy... I woła do ciebie: — Skończony twój dzień! Pożegnaj ty szczęście, Idź w cień! idź w cień!
Ach! gdzież się przytulisz? ach gdzież spoczniesz ty?
— Już rosa opada... to łzy! to łzy!