Podróże Gulliwera/Część pierwsza/Rozdział IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jonathan Swift
Tytuł Podróże Gulliwera
Wydawca J. Baumgaertner
Data wyd. 1842
Druk B. G. Teugner
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz Jan Nepomucen Bobrowicz
Tytuł orygin. Gulliver’s Travels
Źródło Skany na commons
Inne Cała część pierwsza
Indeks stron

ROZDZIAŁ IV.

Opisanie miasta Mildendo stolicy Lilliputu i pałacu cesarskiego. —

Rozmowa między Gulliwerem i sekretarzem stanu, o interesach cesarstwa. —

Gulliwer ofiaruje się służyć w wojsku cesarskiem. —



N
Najpierwsza prośba którą po uzyskaniu wolności podałem, była o pozwolenie mi widzenia Mildendo stolicy tego Państwa. Cesarz przychylił się do mej prośby z zastrzeżeniem jednakże, żebym nic złego obywatelom, ani żadnej szkody ich domom nieuczynił. Lud przestrzeżony został obwołaniem o zamyśle moim zwiedzenia miasta. Mury opasujące miasto, wysokie są na półtrzeci stopy a grube przynajmniej na 11. cali, tak, że po nich na około miasta można powozem wygodnie jeździć. Przy tych murach, są wieże bardzo mocne, co 10. stóp jedna od drugiej.
Wszedłem przez zachodnią bramę i postępowałem bardzo powoli przez dwie największe ulice, będąc ubrany w kamizelce tylko, bo się obawiałem, żebym połami sukni zwierzchniej dachów i rynien nieuszkodził. Szedłem więc z jak największą ostrożnością, ażebym niezdeptał którego z ludzi pozostałych jeszcze na ulicach, mimo wyraźnego rozkazu wszystkim zalecającego, żeby się podczas mego przechodu do domów schronili. Balkony i okna na pierwszem, drugiem, trzeciem i czwartem piętrze, dachy nawet napełnione były tłumem patrzących, zkąd wnosiłem o wielkiej ludności miasta. Zbudowane jest w zupełny kwadrat, a każda ściana ma pięćset stóp długości. Te dwie wielkie ulice któremi przechodziłem są na pięć stóp szerokie, przecinają się i dzielą miasto na cztery równe części. Mniejsze ulice i przecznice, któremi nie mogłem chodzić i tylko z daleka przechodząc widziałem, szerokie są dwanaście do ośmnastu cali. Miasto może w sobie pięćkroćstotysięcy dusz pomieścić. Domy są o trzech, czterech i pięciu piętrach: w sklepach i na rynkach podostakiem towarów.

Pałac cesarski stoi w samym środku miasta, gdzie się schodzą dwie wielkie ulice: opasany jest murem na dwie stopy wysokim a o dziesięć stóp oddalonym od budynków. Cesarz Jmść pozwolił mi przejść przez ten mur dla obaczenia jego pałacu, a że przestrzeń między murami i pałacem dosyć była obszerna, mogłem go przeto ze wszystkich stron obejrzeć. Dziedziniec zewnętrzny jest kwadratowy na czterdzieści stóp rozległy, i mieści w sobie dwa inne. W środkowym dziedzińcu są pokoje cesarskie, które tak wielką miałem chęć zobaczyć: ale to bardzo było trudno, gdyż największe bramy niebyły wyższe jak ośmnaście, a szerokie siedm cali: nadto budynki w dziedzińcu zewnętrznym miały przynajmniej pięć stóp wysokości, niepodobna mi więc było przeleźć przez nie bez niebezpieczeństwa połamania dachówek i dachów, bo co do murów, te były mocno budowane z kamienia ciosowego, na cztery cale szerokiego. Cesarz wielce pragnął, żebym widział okazałość i bogactwa jego pałacu, nie mogłem jednak tego zrobić mu ukontentowania, aż po trzech dniach, w których uciąłem sobie moim nożem kilka najwyższych drzew z parku cesarskiego, odległego od miasta może na stóp dwieście. Z tych drzew zrobiłem dwa stołki, po trzy stopy wysokie i tak mocne, żeby mnie mogły utrzymać. Gdy lud powtórnie ostrzeżono, szedłem znowu przez miasto ku pałacowi, niosąc w ręku dwa moje stołki. Przyszedłszy do jednej strony zewnętrznego dziedzińca, wstąpiłem na jeden stołek, a drugi wziąłem, przez dach przeniosłem i spuściłem na drugą stronę na ziemię na plac będący między dziedzińcem zewnętrznym i wewnętrznym, szeroki na stóp ośm. Przechodziłem potem wygodnie przez budynki za pomocą tych dwóch stołków, dostając hakiem (który na to wziąłem) stołek na drugiej stronie zostawiony. Tym wynalazkiem dostałem się aż do dziedzińca środkowego, gdzie położywszy się na bok, przykładałem twarz do wszystkich okien na pierwszem piętrze, które umyślnie otwarte zostawiono. Ujrzałem pokoje wspanialsze niżeli w myśli wystawić sobie można. Widziałem Cesarzową i Cesarzowne w swych apartamentach otoczone świtą, a Cesarzowa Jmość zaszczyciła mię łaskawym uśmiechem i podaniem przez okno do ucałowania ręki swojej.

Niebędę wyszczególniać osobliwości znajdujących się w tym pałacu, zachowując je do innego dzieła, które już prawie jest w pogotowiu do druku, i będzie zawierać w sobie: ogólne opisanie Państwa Lilliput od założenia swego: historyą ich Cesarzów przez wiele wieków: uwagi nad wojną, polityką, prawami, naukami i religią kraju: opisanie roślin i zwierząt które się tam znajdują: obyczaje narodu, i wiele innych dziwnie ciekawych i nader pożytecznych rzeczy. Zamiarem moim teraz, jest tylko opisać to co mi się przez dziewięć prawie miesięcy pobytu mego w tym osobliwszym kraju przytrafiło. —

Dnia jednego, może we dwa tygodnie po uwolnieniu mojem, Reldresal sekretarz stanu w departamencie spraw prywatnych, przyszedł do mnie z jednym tylko sługą. Kazał, żeby kareta na niego czekała o podal, i prosił mię o godzinkę rozmowy ze mną. Chętnie na to zezwoliłem, tak ze względu osobistych przymiotów i stanu Reldresala, jako też dla wielu przysług, które mi na dworze cesarskim wyrządził, gdy o wolność prosiłem. Chciałem się położyć żeby miał bliżej moje ucho, lecz wolał żebym go trzymał na ręce, przez ciąg naszej rozmowy.

Zaczął od winszowania mi wolności i powiedział, iż mógł sobie pochlebiać, że się do tego cokolwiek przyłożył. Potem przydał, iż „gdyby był dwór nie miał w tem swego interesu, nieuwolnionoby mię tak prędko, ponieważ, jakkolwiek państwo nasze obcym zdaje się być kwitnące, mamy jednak przeciw dwom plagom do walczenia: bunt wewnętrzny i zewnętrzny najazd, którym zagrożeni jesteśmy od największego naszego nieprzyjaciela. Co do pierwszego, trzeba mi wiedzieć, że więcej jak od siedmiudziesiąt księżyców, były w tem Państwie dwie partye sobie przeciwne, Tramecksan i Slamecksan, tak nazwane od wysokich i nizkich korków czyli obcasów u trzewików, któremi się odróżniali.

„Dowodzą wprawdzie: że wysokie korki bardziej się zgadzają z naszą dawną ustawą; ale cóżkolwiek bądź, Cesarz Jmć postanowił nieużywać tylko nizkich korków, tak w sprawowaniu rządu, jako też we wszystkich od woli monarszej zależących urzędach. Możesz nawet uważać że korki J. C. Mości są przynajmniej o Drurr niższe, niżeli któregokolwiek z dworskich. (Drurr, jest prawie czternastą częścią cala.)

„Niechęci tych dwóch partyi, mówił dalej, do tego wzrosły stopnia, że ani jedzą, ani piją, ani mówią z sobą. Podobno że Tramecksani czyli wysokie korki, przechodzą nas liczbą, ale w naszych ręku jest władza: obawiamy się jednak żeby syn cesarski, podług wszelkiego podobieństwa następca tronu, niemiał skłonności do wysokich korków, zwłaszcza, gdy łatwo tego dostrzedz, że korek jego jeden, wyższy niż drugi, dla czego idąc trochę kuleje.

„Pomimo tych wewnętrznych zamieszek, zagrożeni jesteśmy najazdem od wyspy Blefuscu, która jest drugiem wielkiem państwem w świecie, prawie tak obszernem i mocnem, jak jest nasze państwo. Bo co się tycze opowiadań twoich, jakoby znajdowały się na świecie inne państwa, królestwa, zamieszkane od ludzi tak wielkich i ogromnych jak ty jesteś, to filozofowie nasi bardzo o tem wątpią, i zdaje się im być podobniejszem do prawdy, żeś spadł z księżyca lub jakiej gwiazdy; ponieważ niezawodną rzeczą jest: że sto ludzi twojej wielkości, w krótkim czasie, wszystkie owoce, bydlęta, wszystką żywność wyjedli by w państwie J. C. Mości. Nadto, dziejopisowie nasi, od sześciu tysięcy Księżyców, o żadnych innych krajach prócz państw Lilliputu i Blefuscu, wzmianki nie czynią. Te dwa straszne mocarstwa, jakem ci namienił, przez trzydzieści sześć Księżyców uporczywą toczyły z sobą wojnę, której powód był następujący. Wszyscy się na to zgadzają, że początkowy sposób tłuczenia jaj przed jedzeniem, jest, tłuc je z grubszego końca: ale dziad Cesarza dziś panującego, będąc jeszcze dziecięciem, miał nieszczęście przy jedzeniu jaja skaleczyć sobie palec, zkąd poszło: że J. C. Mość ojciec jego pod surowemi karami przykazał, żeby od owego czasu jaja z cieńszego końca tłuczono. Lud tak był tem postanowieniem oburzony, że dziejopisowie nasi o sześciu z tej okoliczności wspominają rozruchach, w których jeden Cesarz utracił życie a drugi koronę. Te zamieszki i niezgody wewnętrzne wzniecali zawsze królowie Blefuscu, a kiedy bunt był przytłumiony, winowajcy do ich kraju uciekali. Na jedenaście tysięcy liczą ludzi, którzy różnemi czasy woleli śmierć ponieść, aniżeli poddać się prawu tłuczenia jaj z cieńszego końca. Kilkaset grubych tomów w tej okoliczności napisano i na publiczny widok wydano, ale księgi Grubokońców zakazane są od dawnego czasu, a ich partya uznana za niegodną posiadania urzędów. W czasie tych ustawicznych zamieszek, Królowie Blefuscu, czynili nam przedstawienia przez swoich posłów, zarzucając nam zbrodnią, jakobyśmy gwałcili główne przepisy naszego wielkiego Proroka Lustrogga, w pięćdziesiątym czwartym rozdziale Blundecral (to jest Alkoranu). Ztemwszystkiem uznawano to tylko za przekręcenie textu, który jest w te słowa: Wszyscy wierni będą tłuc jaja z końca wygodniejszego. Według mnie, powinno być każdego sumieniu zostawione, który koniec do tłuczenia wygodniejszym być sądzi, a przynajmniej, ustanowienie tego, powinno być najwyższej władzy magistratu zostawione. Jednakże Grubokońcowi tyle względów u Króla Blefuscu, tyle pomocy i wsparcia w swoim własnym kraju znaleźli, że z tej okoliczności między dwoma państwami, już przez trzydzieści i sześć Księżyców, zacięta i krwawa panuje wojna. W tej z różnem szczęściem prowadzonej wojnie, straciliśmy czterdzieści okrętów liniowych i 30,000 najlepszych majtków i żołnierzy. Liczą, że i nieprzyjaciel nie mniejszą poniósł stratę. Pomimo tego uzbraja teraz straszną flottę, końcem wkroczenia do kraju naszego. Przeto J. C. Mość pokładając w męztwie twojem zaufanie i wysokie o twojej sile mając rozumienie, zlecił mi, ażebym ci w szczególności przełożył stan państwa, i dowiedział się, czego w tej mierze Cesarz Jmść od ciebie ma się spodziewać.“ —

Odpowiedziałem sekretarzowi, że go proszę ażeby upewnił J. C. Mość o mojem najpokorniejszem uszanowaniu, i oznajmił mu, iż w obronie jego poświęconej osoby i państwa jego, gotów jestem przeciw wszelkim nieprzyjacioł zamachom i najazdom życie moje poświęcić. — Odszedł kontent z mojej odpowiedzi.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jonathan Swift i tłumacza: Jan Nepomucen Bobrowicz.