Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie/Homen

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Początek wierzby Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie • 149. Homen • Lucjan Siemieński Madej
Początek wierzby Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie
149. Homen
Lucjan Siemieński
Madej

Rusin jeden straciwszy żonę i dzieci przez dżumę, uciekł w lasy z opustoszałéj chaty i tam szukał ocalenia. Błądził dzień cały; nad wieczorem zrobił z gałęzi budę, rozpalił ognisko i strudzony usnął. Już było po północy, gdy go mocny odgłos zbudza. Staje na nogi, słucha: jakieś go śpiewy dochodzą z dala, a przy śpiéwie głos bębenków i piszczałek. Słucha dziwiąc się, że gdy w koło śmierć gracuje, tam się cieszą tak radośnie.
Odgłos słyszany zbliżał się coraz i wystraszony wieśniak ujrzał szeroką drogą ciągnący się homen. Był to orszak mar dziwacznych, co staczał wóz w około, wóz był czarny i wyniosły, a na nim siedziała dżuma. Za każdym krokiem coraz zwiększała się straszliwa drużyna: bo po drodze wszystko niemal przerzucało się w widmo.
Słabo tlało jego ognisko; głownia spora dymiła jeszcze nieco: zaledwo zbliżył się homen, głownia stanęła na nogach, wyciągnęła dwa ramiona, a zarzewie zajaśniało dwoma błyszczącemi oczyma i razem z innémi śpiewać zaczęło.
Osłupiał wieśniak: w niemym przestrachu porywa siekierę i najbliższą chce uderzyć marę; ale siekiera z rąk mu ulata, przerzuca się w wyniosłą niewiastę z kruczym warkoczem i śpiewając powiała mu przed oczyma. Homen szedł daléj, a Rusin widział, jak drzewa, krzaki i sowy i puhacze wysokie przybierając postacie zwiększały ten orszak, straszny zwiastun okropnéj śmierci. Upadł bez siły; a gdy rano ciepło słońca go zbudziło, sprzęty, jakie uniósł, były połamane i potłuczone, odzienie podarte, jadło zepsute. Poznał, że nie kto inny, jak Homen tyle mu psot wyrządził i dziękując Bogu, że choć z życiem ocalał, poszedł daléj szukać przytułku i jadła.