Nieraz się nawet i pomyśleć boję, Że wątłe zmysły jeszcze mi służycie, — Że jeszcze w piersi mojej mieszka życie, Które uparcie łez goryczą poję.
Patrząc w twe lica, w oczu blask i w zwoje Twych splotów Lauro, — myślę sobie skrycie: Jak tchu nie zbraknie ustom, co w zachwycie I dniem i nocą głoszą imię twoje!
I jak ja mogę, niby cień twój blady, Wiecznie za tobą snuć się twemi ślady, Pieśniami jęcząc, co wprost z ciebie płyną —
Których, że uśmiech twój mi nie ośmieli. Raczej nadmiaru uczuć mych, niżeli Nieudolności mojej to jest winą! —