Kiedy zbiegając jej rówiennic grono, Miłość w mej pani lica wstąpi boże, Im od niej każda mniej być piękną może, Tem silniej żądzą piersi moje płoną.
Gdziem miał, i kiedy, ku niej myśl wzniesioną. Miejscu i owej błogosławię porze, I mówię: — duszo! wielbij sprawy Boże, Iż cię wyborem takim zaszczycono.
Od niej ci tęschnych tchnienie dum, za jakiem Idąc, ku dobru tak wielkiemu droga, Że ludzkie żądze masz za rzeczy liche;
Od niej wesołość, która prostym szlakiem, Rzeźwo cię wiedzie wprost do Niebios proga, — Ztąd stąpam wbity od nadziei w pychę! —