Kiedy słyszę na obłokach Anielskie śpiewanie,
Zdumiewam się i pytam się: co to jest, mój Panie? Aż mi miłość odpowiada Twa zbyteczna[1] Boże, Iże Syn twój, Bóg wcielony, w stajni ma swe łoże.
Kędy członki święte sianem ostrem przyodziewa,
A mróz i wiatr bardzo przykry zewsząd go przewiewa; Idę bliżej ku stajence, widzę iże sobie Dosyć w lichym bo bydlęcym tron założył żłobie.
Wół i osioł parą swoją, coś go niby grzeją,
A z dzieciny łez strumienie obfite się leją: Józef z matką ubolewa, widząc nowe dziwy, Że z bydlęty wespół leży, Pan i Bóg prawdziwy.
Nigdy nie była słyszana ludziom ta nowina,
Że niezmierny stał się dla nich teraz Bóg dziecina. Cóż cię Panie sprowadziło do tak lichej doli? Twoja miłość, byśmy wyszli z czartowskiej niewoli.
Inaczej to być nie mogło, tylko przez pokorę
Twoją prawdziwą, bo nad nami pycha wzięła gorę; Za co niech cię wsze stworzenia wielbią o mój Panie! Co ma niebo, ziemia, morze, dopokąd ich stanie.