Pamiętniki nieznajomego/Tom drugi/Czegoż mam Ci życzyć...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Pamiętniki nieznajomego

Tom drugi

Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1872
Druk Kornel Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


(W papierach które mamy przed sobą, nowa znajduje się przerwa, wedle wszelkiego podobieństwa, dosyć znaczna. Nie ośmielamy się jej żadnemi domysłami zapełniać. Pamiętniki naszego bohatera (jeśli go tak nazwać można), będące widocznie składem jego myśli i uczuć najskrytszych, pisane w różnych czasach, rzucane na długo, ciągnione znowu dalej, mają na sobie ten charakter rzetelności i prawdy, jakiej pomimo najstaranniejszego naśladowania nosić nie będzie żadne podrobienie najzręczniejsze. Nie chcemy psuć go sztukowaniem.
Arkusze poprzedzające od następnych, przedzielone są w rękopiśmie oryginalnym rozmaitemi notami, urywkowemi zdaniami i datami.
Noty po większej części odnoszą się do czytanych w tym czasie dzieł i odbytych przejażdżek po kraju i za granicą; urywkowych zdań pochodzenia oznaczyć niepodobna; daty całkiem enigmatyczne. Jakkolwiek bądź z tego wszystkiego wnosić można, że Juljusz wszedł w życie przeznaczone mu, z odwagą i chęcią silną spełnienia obowiązków. Kilka wmieszanych listów od żony do niego i od niego do niej pisanych świadczą o wzajemnem ich przywiązaniu, szacunku i niczem nie zamięszanej spokojności pożycia.
Nowy dziennik rozpoczyna się następującemi myślami rzuconemi bez daty, jak większa część dalszych).





Czegoż ci mam życzyć mój drogi mały Adasiu? Siedzę nad twoją kolebką, dumam i nie wiem. Genjuszu? O! wielki to ciężar do dźwigania w ciągu życia. Genjusz co się nie zna czem jest, zapoznany też bywa przez ludzi i sam nie wiedząc czego mu braknie, czuje przecież jakby mu zbywało na czemś koniecznem. Genjusz co się czuje sobą, jak wielkie ma na barkach obowiązki! A uznanemu przez naród, ileż najrozmaitszych wykreślą dróg nalegając, aby szedł niemi koniecznie.
Genjusz winien się zabić na ołtarzu powszechnego dobra i poświęcić tym, nad którymi jaśnieć będzie; on nie należy do siebie, ale do ludu który przedstawia, co go uznał za wyraz swej myśli i uczuć. Nie bądź genjuszem! Adamie. W naszym kraju genjusz i talent zyskują poklask przemijający, ale nigdy trwałej wdzięczności i sławy. Gdzieindziej są groby, które wieki szanują i czczą; są imiona niepokalanem uwielbieniem otoczone; u nas dziś podnoszą cię pod obłoki, jutro tarzają w błocie. Pokażcie mi jedno imie, jeden grób, na któryby kamieniem świętokradzkim nie rzucono. To też Adamie nie pracować ci na sławę. Sława jest czczą marą, jeśli nie jest narzędziem do czynu. Gdybyś miał genjusz, pracowałbyś z obowiązku, nie dla sławy.
Czego mam ci życzyć Adasiu? Cichego życia w mierności co graniczy z jednej strony z dostatkiem z drugiej z ubóstwem prawie; spokojnego serca i sumienia, jednego przyjaciela prawdziwego, jednej choć w życiu pamiątki, coby jak wstęga przepleciona przez warkocz kraśniała. Spokoju! spokoju! i rezygnacji.
Spisz Adasiu a nie wiesz, ile troski nad kolebką twoją; przyszłość cała na tych troskach i staraniu. Czem będziesz, jedna chwila może, jeden nadany kierunek stanowią. Życie jest ciągiem obowiązków surowych. Z młodu masz je względem swej przyszłości, względem ojca i matki; później dla społeczeństwa, którego jesteś częścią, dla familji której jesteś głową; dla domowników których być powinieneś tarczą i przykładem, dla żony, dla dzieci. Żyć sobie samemu, dla siebie, jedna nie pozostaje chwila. Z wzajemnych ofiar składa się to co zowiemy życiem; szczęście tutejsze w sumieniu czystem, przyszłe? w wierze.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.