Pamiętniki (Casanova, tłum. Słupski, 1921)/Intermezzo

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Giacomo Casanova
Tytuł Pamiętniki
Wydawca Wydawnictwo „Kultura i Sztuka“
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia „Prasa“ we Lwowie
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Zygmunt Słupski
Tytuł orygin. Histoire de ma vie
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
INTERMEZZO.

Udałem się do Paryża. Zdawało mi się, że w tem mieście utoruję sobie drogę za pomocą moich talentów i mojej zręczności. I nie pomyliłem się. Chodziło wtedy o poratowanie finansów państwa. Miałem polecenia do gabinetów ministerialnych, gdzie też umiałem zwrócić na siebie uwagę ministra finansów, któremu przedłożyłem pewien plan. Należy wyznać prawdę, że ów plan przywłaszczyłem sobie po prostu od kogoś innego. Szło tutaj o loterję państwową. Techniczno-rachunkowy jej zarys wypracował właśnie ten „ktoś inny“, ja zaś, potrafiłem zainteresować nim ludzi w chwili stosownej. Plan owej loterji został przyjęty, wyrosłem naraz na człowieka, z którym się państwo liczy. Dochody moje powiększyły się tak znacznie, iż na wielką stopę wiodłem dom i bywałem w najwykwintniejszych kołach towarzystwa. Z polecenia rządu poprowadziłem interesy państwa w Holandji bardzo pomyślnie i wzmocniłem tem jeszcze moje stanowisko. Lecz zamiłowanie do swobody, nie pozwoliło mi go utrwalić. Zaniedbywałem interesa i pełnemi garściami czerpałem z kapitału. Chciałem sobie pomóc potem znowu fabryką sukna, lecz ona przysporzyła mi tylko wielką liczbę robotnic, tak, że byłem w posiadaniu istnego haremu. W owym czasie poznałem markizę d‘Urfe, starą damę, oddaną naukom z dziedziny abstrakcji, zaczytaną w mistycznych pismach i pilnie szukającą w swem laboratorjum chemicznych związków, któreby wytworzyły złoto. Uważając mnie za adepta tej wiedzy, powierzała mi swe tajemnice, z których umiałem wyciągnąć korzyści. Wielką chimerą markizy była wiara w możliwość obcowania z duchami zwanymi: żywiołowymi.
Pewnego dnia rozmawiała ze mną właśnie o tym swym ulubionym przedmiocie. Wyznała mi, że jej duch przekonał ją, iż nie będę mógł jej ułatwić obcowania z duchami, gdyż ona jest kobietą, duchy bowiem obcują tylko z mężczyznami, których natura doskonalszą jest od kobiecej. Lecz mógbym za pomocą znanej mi sztuki dokonać metampsychozy duszy jej w duszę chłopca. Wiedząc, że jej omamienie jest nieuleczalne, postanowiłem je wyzyskać. Pozwoliłem jej mieć nadzieję, że mogłaby stać się mężczyzną i ukazałem jej w perspektywie takie procedery, które się nigdy spełnić nie mogły. Dały mi one jednak sposobność czerpać ze szkatuły markizy, aż do jej zgonu, ile mi się tylko podobało. Lecz nie robię sobie żadnych wyrzutów. Pani d‘Urfe była niesłychanie bogatą, a podwajała jeszcze swe bogactwo przez spekulacje giełdowe. Sumy, które rozrzucałem na moje przyjemności, były przeznaczone na cele, z natury rzeczy niemożliwe. Nie zatrzymałem nic z tych pieniędzy, wyszafowałem je wszystkie i to mnie usprawiedliwia. Gdy więc także i moja fabryka sukna zawiodła, sakiewka pani d‘Urfe była mi ostoją, także i gra w karty, a czasem i szczodrobliwość mych przyjaciół.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giacomo Casanova i tłumacza: Zygmunt Słupski.