Pamiętnik dr S. Skopińskiej/Nocna praca lekarza na wsi
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik |
Pochodzenie | Pamiętniki lekarzy |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały pamiętnik Cały zbiór |
Indeks stron |
Wstawanie do chorego w środku nocy jest jednym z najcięższych obowiązków lekarza, tym bardziej, jeżeli ma się w perspektywie całodzienną pracę następnego dnia.
Zanim się do tego przyzwyczaiłam, ciężkie były momenty pierwszego wyjścia z łóżka. Następnie już, gdy wychodziło się na dwór, o ile była wiosna, lato lub jesień, a deszcz specjalnie duży nie padał, robiło się nawet przyjemnie. Jakże często gwiazdy i księżyc oświetlały drogę do chorego, uzupełniając brak elektrycznego oświetlenia ulic w Starołęce. Warta w nocy była cudowniejsza niż za dnia, a szum strumyków do niej wpadających dźwięczał też o wiele piękniej. Zdaje mi się, że człowiek odczuwający piękno natury jest co najmniej w dwójnasób bogatszy od takiego, którego granat nieba nie zachwyca, a gwiazdy nie wzruszają.
Ciężka nad wyraz praca, którą spełniałam, udając się na nocne wizyty do chorych, pełna początkowo lęku, czy aby podołam i czy aby poznam się na chorobie, czy pomaga choremu, łagodzona była w czasie przebywania drogi i powrotem do domu. Wiele okropności, na które patrzyłam, były łatwiejsze dla mnie do zniesienia w tych warunkach.
W izbach, do których mnie wzywano, powietrze w nocy było cuchnące i duszne. Czasem musiałam patrzeć na rozdzierające sceny, czasem widziałam okropne warunki bytowania moich chorych. Wszystko to wstrząsało mną do głębi. Jednak gdy zaraz po wyjściu od chorego mogłam zaczerpnąć pełną piersią świeżego powietrza, wracały siły, potrzebne do znoszenia dalszych trudów i dalszego oglądania okropności bytowania naszej ludności wiejskiej.