Pamiętnik (Brzozowski)/14.I.1911

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Brzozowski
Tytuł 14.I.1911
Pochodzenie Pamiętnik
Redaktor Ostap Ortwin
Wydawca Anna Brzozowska, E. Wende i S-ka
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


14. I.
Człowiek żyjący takiem jak ja życiem może z łatwością łudzić się co do stopnia głębokości sądów i ocen swych, dotyczących czy to ludzi, czy to faktów. Można uznać za głos instynktu wynik naszych rozumowań, a szczególniej wynik pożądany — pożądany nie w interesownem praktycznem znaczeniu, lecz jako dowód samoistości, głębokości, jakiej dosięgły w naturze naszej przekonania. Pomimo to, zdaje się nie błądzę, gdy twierdzę, że nigdy nie podzielałem kultu dla Napoleona, że o ile istniał we mnie sentymentalizm co do tego punktu, to właśnie działał on w kierunku narzucenia mi poczucia wielkości tej postaci. O tem, że teoretycznie uważam tego rodzaju szacowanie za słuszne, nie potrzebuję mówić, ale teraz wsłuchać się usiłuję w głos bezpośredni uczucia, zdaje się, nie zawahałbym się ani na chwilę w uznaniu całą duszą, że tacy np. ludzie jak Blake, jak Meredith, jak Balzac, jak Taine, jak Kant, jak Carlyle, jak Browning, jak Renan, są ważniejsi, godniejsi szacunku i zainteresowania. Ale niezależnie od tego Napoleon jest dla mnie postacią niemal komiczną. Naturalnie nie w estradowo-wodewilowym sensie. Nie wzrusza mnie, nie zadziwia, co najwyżej ogłusza. Bismarck zawsze wydawał mi się o całe pokłady człowieczeństwa potężniejszy. Tak samo Wielopolski, tak samo Cromvell — prawdopodobnie. Ciekawe, jak godzi się buddyzm, teozofizm, krańcowy spirytualizm — ale także krańcowy radykalizm naszej inteligiencyi z Napoleonizmem. Herbaczewski[1], jak zawsze, tak i tu, jest karykaturą, trafiającą niemal w sedno.
Abstract Human Blake’a i jego To Thirzah[2], całe zresztą Songs of Experience zastanawia mię przeciwieństwem pomiędzy lekkością, jakby niedbałem i powierzchownem traktowaniem formy — a rozrzutną potęgą myśli. W istocie jest tu cała rewolucya duchowa i kulturalna. Cały świat zarysowuje się tu jakby istotnie na widnokręgu dziecięcej wiadomości i spowiada się odrazu ze swych najpotężniejszych rozdźwięków. Fourierowskie uduchowione tylko i uszlachetnione widzenie odrodzonej natury i głębokie samopoznanie źródeł i przyczyn najwewnętrzniejszych, najbardziej ukrytych, nie mniej głęboko ujętych, sit venia verbo, jak zasadnicze fakty ducha przez Kanta — widzenia oskarżającej świat nędzy i światło odkupienia. Wreszcie to wszystko w tym przepysznym dyalogu między Bogiem a ziemią — w dwóch poemacikach otwierających seryę. A wiersz do Tirzy — gdzie znaleźć równie przekonaną pewność — tak bez przymusu beztroskliwą — gdzie znaleźć człowieka, któryby mógł stworzyć widzenie złotogrzywego ducha lwiego rodu? Ale tu z wiersza o Tirzie: łzy, sentymentalny nawrót ku sobie, bojaźń o swoje ja, jak jest ono ujęte przez płciowość zadomowioną, łzawą, jako granica zacieśniająca nas we wszystkich kierunkach twórczości. A zmysły wyraźnie ujęte, jako kategorye twórczości nie jako organy biernej informacyi. Świat musi najpierw mieć zapach, by miało powód istnieć powonienie. I my to tworzymy zapach, barwę, dźwięk, są to nasze organiczne dzieła, psychicznie absolutnie stworzone przez nas, wynalezione. Blake jeszcze setkę lat będzie paradoksem. Czy np. jakikolwiek stopień genjuszu krytycznego, może skłonić p. Biegeleisena[3] a raczej obu ich do zrozumienia Blakea, — przecież musieliby oni na ten czas zwątpić o filozofii mankieta, kołnierzyka i na czysto przepisanego referatu.





  1. O Herbaczewskim, patrz przypisek do str. 91.
  2. The Human Abstract i To Tirzah, dwa drobne utwory poetyckie z Williama Blake’a Songs of Experience (1794).
  3. Str. 107, ust. 1. Dr. Bronisław Biegeleisen, (patrz przypisek do str. 65) wraz z bratem drem Leonem redaguje w tym czasie we Lwowie dwutygodnik „Widnokręgi“, którego kilka zeszytów (patrz zresztą przypisek do str 54) było Brzozowskiemu znanych. Ton, charakter i kierunek pisma, które zresztą w sierpniu jeszcze drukowało artykuł Brzozowskiego „O znaczeniu wychowawczem literatury angielskiej“ nie szły widocznie po linii jego postulatów, jak wnosić wolno z uszczypliwej uwagi o założycielach i redaktorach „Widnokręgów“. Pewne zniecierpliwienie okazywane wobec pisma zmieni się niebawem po otrzymaniu jego najbliższych zeszytów w stanowisko wręcz nieprzyjaźne głównie z powodu polemiki Dra. Bronisława Biegeleisena z „Ideami“, a jeszcze bardziej wskutek artykułów Irzykowskiego, zaczepiających przygodnie tylko, co prawda, i mimochodem nie bez wyrywania ich z całości systemu, zasadnicze poglądy Brzozowskiego na irracyonalny bieg dziejów, na potrzebę zajęcia czynnej postawy wobec świata i konieczność świadomego budowania historycznej płaszczyzny działalności w łonie społecznej organizacyi pracy. Szczegóły dotyczące zachowania się Brzozowskiego wobec tych nieszkodliwych zresztą, bo nie wchodzących w sedno zagadnienia ataków na podstawowe konstrukcyi jego ideologii podajemy poniżej w przypiskach do str. 54.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Ostap Ortwin, Stanisław Brzozowski.