I znowu jestem w grodzie prastarym Konrada... Późna nocna godzina... Zasłuchany w ciszę, Która szumi, jak fala wiślana, i gada, W fotelu na biegunach sennie się kołyszę...
Z okien widać katedry poważne zarysy I wieży zegarowej... A spacer za tumem Pusty — wabi kasztanów szelestem i szumem... W dole — Wisły gościniec... Na tratwach śpią flisy...
Za Wisłą się roztacza lasów czarna wstęga, Otulonych w mgły nocne... Kościelne Radziwie W rozłożystych topoli szumiącej śni grzywie... A wzrok, łzami zamglony, w nieznaną dal sięga...
Na moście wyludnionym spóźniony wóz dudni I naftowe latarnie w odstępach migocą... Słodko marząc, samotnie napawam się nocą, A powstrzymać łzy rzewne już coraz mi trudniej...
Wszystko księżyc wysrebrza, drzew czarność ocienia...
W ciemnej fali drży lekko świetlana kolumna...