Olbrzym z opuszczonej kopalni/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Olbrzym z opuszczonej kopalni
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 9.3.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Zakończenie

Gdy Buffalo Bill wszedł do chaty, zauważył, że na stole leży jakaś kartka papieru.
— Co to może być? — zdziwił się Nick.
Buffalo Bill wziął kartkę do ręki i spostrzegł, że była ona pokryta pewnym i energicznym pismem, skreślonym w pośpiechu ołówkiem. List był podpisany „Archibald Henry Clayton - Pierce“,
— A więc ten drab umie pisać?! — zawołał Nolan.
— Byt przecież sekretarzem ambasady brytyjskiej — uśmiechnął się Cody. — Czy teraz jest pan przekonany, że ten olbrzym i zaginiony Anglik to jedna i ta sama osoba?
Garcia, który siedział związany na tym samym miejscu, miał w oczach wyraz takiego przerażenia, że Buffalo Bill był zupełnie pewny, iż olbrzym złożył w chacie wizytę. Cody rozłożył kartkę i począł czytać na głos. Wszyscy skupili się wokół niego.
List brzmiał jak następuje:

„Buffalo Bill.

Jestem pańskim przyjacielem. Nie byłem przyjaźnie usposobiony względem pana, gdy pierwszy raz ujrzałem pana w podziemiach kopalni. Przypuszczałem, że jest pan poszukiwaczem skarbów. Podczas mego przymusowego pobytu w hotelu dowiedziałem się jednak wielu ciekawych rzeczy i nabrałem zaufania do pana i pańskich przyjaciół.
A teraz kilka słów o sobie. Nazywam się Clayton - Pierce i jestem tym człowiekiem, którego poszukujecie. Przybyłem do Arizony w celu odszukania skarbu i żyłem w opuszczonej kopalni siedem długich lat. Nie chodziło mi o skarb, który dla mnie, człowieka bardzo bogatego, nie przedstawiał żadnej wartości. Przyczyna mojego przybycia na Daleki Zachód była następująca.
W ciągu jednego tygodnia straciłem ukochaną żonę i jedynego synka. Wiedziałem, że jeśli nie znajdę jakiegoś zajęcia, któreby musiało zaabsorbować wszystkie moje władze fizyczne i duchowe, postradam zmysły. Wtedy wpadł mi w ręce plan starej kopalni.
Z bandą Ramona spotkałem się w następujących okolicznościach. Gdy tylko zjawiłem się w okolicach kopalni, natrafiłem na chatę vaqueros. Zaprosili mnie i, gdy spałem, związali mnie i zażądali wydania planu kopalni. Odmówiłem. Zamknęli mnie więc w podziemiu i dręczyli straszliwie. Udało mi się jednak umknąć, gdyż znalazłem sekretne wyjście z podziemnej izby. Od tego czasu zamieszkałem w kopalni, przed którą Meksykanie odczuwali zabobonny lęk.
Niech pan się nie przejmuje moją sprawą. Możliwe, że zjawi się u pana ktoś w mojej sprawie. Niech go pan zatrzyma u siebie, a ja zjawię się napewno w ciągu kilku dni. Wtedy wyjaśnimy resztę.
Archibald Clayton-Pierce“.


— A więc ten człowiek wróci... — rzekł w zamyśleniu Buffalo Bill.
— Wątpię... — mruknął Nolan.
— A ja mam do niego zaufanie. — uśmiechnął się Buffalo Bill.
— W każdym razie zostało stwierdzone bez żadnych wątpliwości, że ten człowiek jest zaginionym Anglikiem, którego poszukujemy. — rzekł Dziki Bill.
— Nie rozumiem tylko, co mają oznaczać ostatnie słowa jego listu, — zauważył baron. — Pisze on, że zjawi się w naszym hotelu ktoś, kto interesuje się również jego sprawą. To jest niejasne..
— To zupełnie jasne, — odparł Buffalo Bill. — Przecież w ambasadzie angielskiej w Waszyngtonie interesują się żywo sprawą Clayton - Pierce’a i napewno zjawi się u nas jakiś urzędnik ambasady w tej sprawie.
— Dobrze, ale skąd nasz olbrzym może o tym wiedzieć? — zdziwił się Nick Wharton.
— Zna on zwyczaje swych współpracowników lepiej, niż ty, — uśmiechnął się Buffalo Bill. — Podczas swego pobytu w naszym hotelu dowiedział się o wszystkim i teraz jestem pewny, że wróci do nas.
— Dlaczego nie chce pojechać z nami teraz? — zapytał podejrzliwie Nolan.
— Widocznie ma jeszcze coś do załatwienia w kopalni. — odparł Buffalo Bill. — Przypuszczam, że zamierza wydobyć srebro ze znanej sobie kryjówki.
— Zobaczymy, — rzekł wreszcie Nolan. — A ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to jakaś nieczysta sprawa. Teraz musimy jaknajprędzej wracać do Phoenix i umieścić tych ptaszków — tu wskazał Ramona i Garcię — w areszcie.
Wywiadowcy odpoczęli w chacie do zapadnięcia zmroku, a potem dosiedli koni i ruszyli raźno w kierunku miasta. Po dwóch dniach podróży wjechali w triumfie w ulice Phoenix. Garcia i Ramon zostali osadzeni w areszcie.
Ramon nie zapomniał jednak o skarbie ze starej kopalni i oczekując sądu i wyroku marzył wciąż o baryłkach, wypełnionych ciężkimi, srebrnymi „duros“...
Wywiadowcy udali się natychmiast po przybyciu do Phoenix do hotelu i zasnęli snem sprawiedliwych i dobrze zasłużonych.

KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.