na siedem śladów
o kulach z zawracaniem
głosu do nóg
zbijanych po prośbie
na podejściu górnego C
to słońce nie jest jasne
do dziś jego żyworodny promień
odsieka się w połogu światła tuż za okiem
zgarnia te wszystkie świece kandelabrów
do pokutnego worka wzroku
we włosiennicy blasku i za długo
rozczesuje grzebień z wieczności
na poręcznym cieniu kołyski
z zawiązanymi źrenicami
na odbiciu klęka śpiewa:
pozostaw wieczór w spokoju
bez białego noża zazdrości
w paschalnym obłoku wszystko się wyjaśni
i z połogich zboczy światła
musi się odtoczyć negroidalna
powieka niepokoju wiem że już szczęście
sięga po nas ręką tylko
raz jeszcze się powtórzy siedem dni
wychodzenia mężczyzna i kobieta
z tej kołyski odejdą gdzieś na chwilę
za nimi wymkną się zwierzęta rodzaju
też na chwilę i ptactwo i płazy
też na chwilę po ich śladach zmrużą oczy
gwiazdy i ja też na chwilę i na chwilę
zgubią się w tym wyjściu las i trawy
i na chwilę pomylą się wody na sklepienia
i na chwilę zupełnie zaprze oko
to wszystko co się widzi z wieczności
i na chwilę nie znajdzie się słowa
stań się ale tobie nic nie grozi
będziesz jak dziś popychana moją ręką
samotłoczącym sercem na przestrzeni
wszystkich bogów i ludzi z imienia
bo pośród łowców jesteś nieruchoma
u wychodzących jesteś za plecami
MODUS TOLLENDO PONENS
bóg nie powiedział niech się stanie
światło to ono rzekło niech się dzieje
z bogiem co zechce a kto promień
wyniósł za błędne koło
już nie bardzo widać z obwodu
kalka logiczna
MODUS TOLLENDO TOLLENS
będąc na nikim nie opartym
złóż swe podstawy na karb świata
odkładanego na twą nieobecność
do twoich kości reszta jest mówieniem
MODUS TOLLENDO NOLENS
w wielkim słowie
wszystkie drzwi są na bakier
wychodź z niego
po przeciwnej stronie
by wytrzebić niepotrzebny brzeg
a światłość wiekuista
niechaj płacze
po oczodole z którego
nie najlepiej wypadł
ziemski padół