Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Początek powstania

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Trocki
Tytuł Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego
Wydawca Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka”
Data wyd. 1920
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Początek powstania.


Rząd Kiereńskiego stracił głowę i rzucał się na wszystkie strony. Z frontu zażądano dwóch nowych bataljonów automobilowych i baterji przeciwlotniczej. Usiłowano również sprowadzić oddziały kawalerji... Żołnierze oddziału automobilowego wysłali z drogi do Sowietu Piotrogrodzkiego depeszę: prowadzą nas do Piotrogrodu, nie wiemy, po co, prosimy o wyjaśnienie. — Odpowiedzieliśmy, aby się zatrzymali i wysłali delegację do Piotrogrodu. Delegaci przybyli i na posiedzeniach Sowietu oświadczyli nam, że bataljon w całości jest po naszej stronie. Wywołało to nieopisany zapał. Bataljonowi polecono przybyć natychmiast do stolicy.
Liczba delegatów z frontu rosła z dniem każdym. Przybywali, dowiadywali się o stanie rzeczy, zabierali od nas literaturę i wracali na front, aby szerzyć wieść, że Sowiet Piotrogrodzki walczy o rząd robotników, żołnierzy i chłopów. „Rowy strzeleckie będą Was popierały“, mówili nam. Stare komitety armji, które w ciągu ostatnich czterech — pięciu miesięcy nie były na nowo wybierane, przysyłały nam depesze pełne gróźb, które jednak nikogo nie straszyły: wiedzieliśmy, że komitety owe były obce masom żołnierskim co najmniej w tym samym stopniu, w jakim Centralny Komitet Wykonawczy obcy był lokalnym sowietom.
Wojskowo-Rewolucyjny Komitet ustanowił swoich komisarzy na wszystkich dworcach kolejowych. Śledzili oni pilnie przychodzące i odchodzące pociągi i szczególniej przegrupowanie wojsk. Urządzono nieprzerwaną komunikację telefoniczną i automobilową z przyległemi miastami i ich garnizonami. Wszystkie związane z Piotrogrodem sowiety zostały zobowiązane dawać baczność, aby nie wprowadzano do stolicy żadnych kontrrewolucyjnych, ściślej mówiąc: żadnych przez rząd oszukanych wojsk. Niższy personel dworców kolejowych i robotnicy uznali natychmiast władzę naszych komisarzy. 6-go nastąpiły przeszkody na stacji telefonicznej: nie dawano nam więcej żadnego połączenia. Stacja została obsadzona przez podchorążych, i pod ich opieką telefonistki stanęły w opozycji przeciw Sowietowi. Była to pierwsza oznaka zbliżającego się sabotażu. Wojskowo-Rewolucyjny Komitet wysłał na stację telefoniczną oddział żołnierzy i przy wejściu ustawił dwie małe armaty. W ten sposób rozpoczęło się ujmowanie w nasze ręce organów rządowych. Marynarze i czerwonogwardziści obsadzili małemi oddziałami telegraf, pocztę i inne urzędy. Przedsięwzięto środki w celu zdobycia Banku Państwa. Centralny punkt nowego rządu, Instytut Smolny, zamieniony został w twierdzę. Na jego strychu znalazło się parę tuzinów karabinów maszynowych jako spadek po Centralnym Komitecie Wykonawczym, ale w stanie zaniedbanym i bez umiejętnej obsługi. Wysłaliśmy do Smolnego uzupełniający oddział karabinów maszynowych. Wczesnym rankiem żołnierze z hałaśliwym łoskotem toczyli już swoje karabiny maszynowe po kamiennych podłogach długich napółciemnych korytarzy Instytutu Smolnego. Po przez drzwi wyglądały zdziwione lub przerażone oblicza niewielu socjalistów-rewolucjonistów lub mieńszewików, którzy pozostali jeszcze w Smolnym.
Sowiet, zarówno jak Konferencja garnizonu zbierały się codzień w Instytucie Smolnym.
Na trzeciem piętrze Smolnego w małym pokoiku narożnym zasiadał nieustannie Wojskowo-Rewolucyjny Komitet. Tam zbiegały się wszystkie wiadomości: o przegrupowaniach wojsk, o nastroju wśród żołnierzy i robotników, o agitacji w koszarach, o burdach czarnosecińców, o naradach polityków burżuazyjnych, o działalności w Pałacu Zimowym i planach byłych partji sowieckich. Ze wszystkich stron przybywali tu sprawozdawcy. Przychodzili robotnicy, oficerowie, portjerzy, socjalistyczni podchorążowie, służące, damy. Wielu opowiadało jawne nonsensy, inni natomiast przynosili poważne i cenne wiadomości. Zbliżał się coraz bardziej decydujący moment. Jasnem było, że odwrót już nie był możliwy.
Jeszcze 17-go października, wieczorem, Kiereński zjawił się był w przedparlamencie i żądał zgody na rozpoczęcie represji przeciw bolszewikom. Ale przedparlament znajdował się w stanie smutnego bezhołowia i zupełnego rozkładu. Kadeci namówili prawicowych socjalistów-rewolucjonistów do przyjęcia rezolucji, wyrażającej rządowi votum zaufania, prawicowi socjaliści-rewolucjoniści wywarli nacisk na centrum, centrum wahało się, a „lewe“ skrzydło prowadziło politykę opozycji parlamentarnej. Po długich obradach, sporach i po wielu wahaniach przeszła rezolucja lewego skrzydła, która potępiła buntowniczy ruch Sowietu, ale odpowiedzialność za ten ruch zwalona została na antydemokratyczną politykę rządu. Pocztą nadsyłano nam całemi tuzinami listy, przynoszące wiadomości o zapadłych przeciw nam wyrokach śmierci, o maszynach piekielnych, o przygotowywanym zamachu dynamitowym na Instytut Smolny i t. p. Prasa burżuazyjna wyła z nienawiści i strachu. Gorkij, który, jak się zdawało, zdołał gruntownie zapomnieć o swej „Pieśni o Sokole“, prorokował dalej blizki koniec świata w swej gazecie „Nowaja Ziźń“.
W ciągu całego ostatniego tygodnia członkowie Wojskowo-Rewolucyjnego Komitetu nie opuszczali wcale Instytutu Smolnego; spali na kanapach i pozwalali sobie tylko na krótki odpoczynek snu, budzeni nieustannie przez kurjerów, wywiadowców, rowerzystów, depesze i telefony. Najniespokojniejszą była noc z 6-go na 7-ty. Zawiadomiono nas telefonicznie z Pawłowska, że rząd ściąga ztamtąd artylerję, tak samo z Peterhofu, że sprowadza ztamtąd szkołę podoficerską. W Pałacu Zimowym skupiano wkoło Kiereńskiego podchorążych, oficerów i oddziały szturmowe pułku kobiecego. Wydaliśmy telefonicznie rozkaz obstawienia pewnemi patrolami wszystkich dróg, prowadzących do Piotrogrodu i wysłania agitatorów naprzeciw wojska, ściąganego przez rząd. Gdyby słowa same nie miały skutkować, miano robić użytek z broni. Wszystkie nasze rozporządzenia dawane były telefonicznie zupełnie otwarcie i wskutek tego były w zupełności dostępne ajentom rządowym.
Komisarze zawiadomili nas telefonicznie, że przyjaciele nasi czuwają na wszystkich drogach, prowadzących do Piotrogrodu. Pomimo to część podchorążych przedarła się nocą z Oranienbaumu, a my telefonicznie śledziliśmy dalszy ich ruch. Wojskowy posterunek zewnątrz Smolnego został wzmocniony przez sprowadzoną nową kompanję. Związek ze wszystkiemi częściami garnizonu utrzymywany był bez przerwy. Pełniące straż kompanję były we wszystkich pułkach na nogach. Dzień i noc znajdowali się delegaci do rozporządzenia Wojskowo-Rewolucyjnego Komitetu. Wydano rozkaz energicznego tłumienia agitacji czarnosecińców i, przy pierwszej próbie wywołania zamieszek ulicznych, robienia użytku z broni i działania bez miłosierdzia.
W ciągu tej decydującej nocy wszystkie ważniejsze punkty miasta przeszły w nasze ręce — prawie bez oporu, bez walki, bez ofiar. Bank Państwa strzeżony był przez straż rządową i opancerzony samochód. Gmach ten został ze wszystkich stron otoczony przez nasze wojska, a samochód opancerzony został znienacka zaskoczony, tak, że Bank bez jednego strzału przeszedł w ręce Wojskowo-Rewolucyjnego Komitetu.
Na Newie, w pobliżu zakładów Francusko-Rosyjskich stał krążownik „Aurora“, znajdujący się w reparacji. Załoga jego składała się wyłącznie z marynarzy, bezwzględnie oddanych rewolucji. Gdy w końcu sierpnia Korniłow zagrażał Piotrogrodowi, marynarze „Aurory“ przywołani zostali przez rząd do obrony Pałacu Zimowego. I chociaż już wtedy stali w najbardziej wrogim stosunku do rządu Kiereńskiego, zrozumieli jednak swój obowiązek odparcia kontrewolucyjnego ataku i bez żadnego sprzeciwu zajęli wyznaczone im stanowisko. Gdy niebezpieczeństwo minęło, odesłano ich z powrotem. Teraz, w dniach powstania listopadowego byli zbyt niebezpieczni. Więc z ministerjum marynarki wyszedł rozkaz, aby, Aurora“ odpłynęła i opuściła wody Piotrogrodu. Załoga niezwłocznie nas o tem zawiadomiła. Znieśliśmy ten rozkaz i krążownik pozostał na swojem miejscu, gotowy każdej chwili puścić w ruch wszystkie swe siły bojowe w imieniu rządu sowieckiego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Trocki i tłumacza: anonimowy.