Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Po dniach lipcowych
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego |
Wydawca | Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka” |
Data wyd. | 1920 |
Druk | L. Bogusławski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zamieszanie w dzielnicach robotniczych szybko minęło, ustępując miejsca przypływowi rewolucyjnemu nietylko wśród proletarjatu, lecz również wśród garnizonu Piotrogrodu. Pośrednicy stracili wszelki wpływ, fala bolszewizmu poczęła się rozszerzać z centrów miejskich na cały kraj i po przez wszystkie przeszkody przeniknęła do armji. Nowy rząd koalicyjny z Kiereńskim na czele wstąpił otwarcie na drogę represji. Gabinet ministrów przywrócił na nowo karę śmierci na żołnierzy. Nasze gazety zostały zduszone, nasi agitatorzy uwięzieni, ale to wzmocniło tylko nasz wpływ. Pomimo wszystkie przeszkody, które postawiono nowym wyborom do Sowietu Piotrogrodzkiego, ustosunkowanie sił zmieniło się już tak dalece, że w niektórych ważnych sprawach otrzymaliśmy większość. Tak samo było w Moskwie.
W owym czasie siedziałem już z wielu innymi towarzyszami w więzieniu „Kresty“, będąc oskarżony o to, że z polecenia rządu niemieckiego i dla dania pomocy celom wojennym Hohenzollerów prowadziłem agitację i organizowałem powstanie zbrojne dn. 16—18 lipca. Znany sędzia śledczy z czasów caratu, Aleksandrów, który już nie mało procesów miał za sobą przeciw rewolucjonistom, otrzymał mandat bronienia republiki przeciw kontrrewolucyjnym bolszewikom. W czasach starego regim’u więźniowie byli dzieleni na politycznych i kryminalnych, teraz zjawiła się nowa terminologja: przestępcy kryminalni i bolszewicy. Część aresztowanych żołnierzy była zaniepokojona. Młodzi chłopcy, których wzięto ze wsi i którzy przedtem nie brali udziału w życiu politycznem sądzili, że rewolucja przyniosła im raz na zawsze wolność i oto teraz spoglądali z wielkiem zdumieniem na zaryglowane z zewnątrz drzwi i okratowane okna. W czasie spacerów pytali się mnie za każdym razem z przerażeniem, co to wszystko ma znaczyć i jak to się skończy. Pocieszałem ich słowami, że w ostatecznym rezultacie zwycięstwo będzie nasze.