Proszę o obraz malarskiéj nauki, A ty, zła dziewko, żałujesz mi sztuki
Płótna i nie chcesz dziełem cudzéj ręki Wiernego sługi ulżyć srogiej męki.
Moja zaś wierność, byleś tego chciała, Krwiąby-ć się własną rada malowała.
Czemuż mi rzeczy tak lichéj żałujesz? Co-ć tym ubędzie, że cień swój darujesz
Ty mi nic nie dasz, a ja wezmę siła, Tak będziesz służbę bez kosztu płaciła.
Nadzieję serce wysługi tym traci, Że mu fałszywéj odmawiasz postaci;
Bo jakoż się tu spodziewać nagrody, Gdy i zmyślonéj nie chcesz dać urody,
Jako sarnę rzecz obiecować sobie, Kiedyś tak droga i w nieméj osobie:
Ja tego inszéj nie widzę przyczyny, Jeno, że-ć ciężko siedzieć pół godziny.
Ale pocóż téż o ten obraz proszę, Kiedy cię żywcem w sercu swoim noszę?
Niemalowaną (mogłabyś być zmytą), Lecz wykowaną, twardą i wyrytą.