O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Antoni Piotrowski
Tytuł O sewcykowy dusycce
Podtytuł Bajka
Wydawca J. Czernecki
Data wyd. 1916
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Ilustrator Antoni Piotrowski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
ANTONI PIOTROWSKI.

O SEWCYKOWY DUSYCCE
BAJKA.
KRAKÓW
NAKŁAD J. CZERNECKIEGO


ODBITO W DRUKARNI „CZASU” W KRAKOWIE — 1916
pod zarządem A. Świerzyńskiego.




Roz beł tak bziedny sewcyk, pijak to ta ón nie beł, choć ta nie bez tygo, zeby ta roz bez jakiś cas wódki nie wypił; no i wzion i umer.
Tak, jak ta sewcykowa dusycka wysła z tego śmiternego ciała, tak nie wiele myślęcy, idzie do nieba. A ze to śtuk drogi, tak se ta sewcykowa dusycka sła i sła a ze jom nózki rozbolały, a siadać nie było na chmurach kady, bo beła pogoda. Tak już tak idzie i idzie, nózki juz ji popuchły, bo to sewcyk, jako zwycajnie, mioł kiepskie buty.
Tak patrzy, a tu takie piekne wrota, całe ze złota i ze śrybła: a to beły niebieskie wrota. Tak sewcykowa dusycka zaceła do tych wrót kołatać. —
— Kogo tam Pon Bóg prowadzi, pyta się święty Pieter, co to zawdy przy tych wrotach stoi i dusycki do nieba pusco.
Tak sewcykowa dusycka, ze to sewcyk beł nabozny, tak pedo:
— Niech będzie pokwolony! —
— Na wieki! rzece św. Pieter —
— A któz ta?
— Jo, biedny sewcyk. —

— A to ty coś dzisiok pomer? —
— A jusci — pado, mówi sewcyk.
— A moześ i złodzij? krodeś skóry? godoj! —
— Nie krodem, jak światłość wiekuistom oglóndać zyce, ino to co z pod noża padło. —
— A podrugie, — mówi św. Pieter — nie pusce cie, bo Pon Bóg z Panem Jezusem i Przenajświętsom Panienkom, wszystkiemy Świętemy, pośli na spacyr. Jak Pon Bóg przyńdom ze spacyru, to cie pusce. —
— Kiej me straśnie nogi bolom a niema kaj spocywać. —
Tak święty Pieter zlitował się nad tą sewcykową dusycką, bo obocył ze mo kiepskie buty, tak powiado, mówi:
— Jus cie pusce, bo mi cie zol, ale pocóześ takie kiepskie buty wzion na dróge?... przecieześ sewc!
— A bo to św. Pieter nie wiedzom, ze sewc zawdy w kiepskich butach, abo i bez butow chodzi? —
— To tam u wos kiepskie je urzondzynie! — pado, mówi św. Pieter. Otwar wrota i pado do sewcykowy dusycki:
— Właź, siądz se tu za drzwiamy i siedź cicho. Mos tam niebieskie smaty, to sie przyoblec; przecie takiego oberwańca tu trzymoł nie bede! —
A tam za temi drzwiamy beły takie oblecenia niebieskie, takie biołe, co jesce bielse niz łabędziowe pierze. Tak ta sewcykowa dusa przeoblekła się, i tak ji beło dobrze, co jesce lepsi, jak kiej sie na świat narodziła.
Tak patrzy po tem niebie a tam takie cudności, a wsyćko sie tak miniło, jak ta tęca, tak cosik pachniało, ze lepsi jak na polu na wiosne. Tak sewcykowa dusa se tak myśli:
— Bedzie mi tu dobrze, zeby me ino ostawili! —
No i patrzy na obykoło, a tam stojom takie stołki rózne, i beła straśna moc tych stołków. Ale nolepsi spodoboł się ty sewcykowy dusycce jeden stołek taki wielgi, cały wyrobiony ze złota, śrybła i nabijany takemy świcuncemy kamieniamy kiej śkło, a przy tem wielgiem stołku stał taki mały stołecek.
Okropnie ty dusycce sie zachciało na tem stołku siadać, ale sie świetego Pietra bała. Ale za jakiś czas jus i strachu przepomniała na ten stołecek patrzący, no i siadła na tem stołku.
A tu patrzy ze z tygo stołka wsyćko na ziemi widać (bo to beł stołek Pana Boga).


Widzi het całum zimie jak ludzie orzom, pasom bydło, jak ptaki latajom, jak sie baby kłócom, żydy hanglujom, het wsyćko! A beła tam rzycka, a w ty rzycce prała baba chusty, ale nie swoje, ino ludzkie. Tak sewcykowa dusa patrzy na te babe, bo beła znajoma, a ta baba bierze dwie kosiule i niesie do krzoków i schowała — ukradła. Tak sie sewcykowa dusycka straśnie ozgniwała i zacena do ty baby wrzescyć! — Nie kradnij! — ale kiej tam! baba nie słysała bo grzysny niebieskiego głosu nie słysy, a po drugie, ze beło daleko ty babie do nieba.
Tak w ty złości, nie wiele myślący, ta dusycka łap za ten stołecek mały i w te babe!
W to ocymgnienie wrota zaskrzypiały (niby te niebieskie) tak sewcykowa dusa sie schowała w ten kóncik za drzwiamy.
I przysed Pon Bóg ze spacyru i Pon Jezus i Panienka Przenojświętso, i wsyscy Święci, i jamiołowie — okropna sie łona zrobieła.
Jamiołowie zaceli grać tak pieknie, co jas sewkowa dusycka od radości mglała.
Pod ten trakt, Pon Bóg se usiedli na tem stołku, co to na niem sewcykowa dusa siedziała i padajom:
— Dajcie mi ta stołek pod nogi! —
Tak jamiołowie dalej sukać stołeka, a tu nima nikaj.
Jak wzieni sukać, tak naleźli sewcykowom dusycke za temi drzwiamy.
Tak dopiro pytajom sie:
— Co ty tu robis? —
A ta dusycka z wielgiem strachem pado, mówi, że jom tu św. Pieter puścił.
Tak jom zaprowadzili do Pana Boga, i jus sie więcy nie bała. A Pon Bóg zaroz, ze to wsyćko wiedzom, tak padajom:
— Kajś podzioł mój stołecek? —
Tak sewcywa dusycka dopiro mówi, co i jak beło, że tem stołeckiem cisła na te babe.


Tak Pon Bóg tak pedzieli:
— Kiej cie jus św. Pieter puścił, to se tu siedź, ale by ci się cyściec przydoł. Widzis, nie trza sie zaroz gniewać, jak coś złego widzis. Ja zebym sie chcioł tak cięgiem gniewać, tobym juz nie mioł na cem siedzieć, tyla złego ludzie robiom! — Bo Pon Bóg są dobrzy: choć co złego widzom, to cekajom. — Moze — padajom, sie zły poprawi. —
A jak sie poprawi to sie wsyscy w niebie ciesom, jamiołowie zaroz grajom pieknie od ty radości.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Piotrowski.