Przejdź do zawartości

O niektórym płanetniku, co duchy wywoływał, i o wielkiej onego konfuzjej

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł O niektórym płanetniku, co duchy wywoływał, i o wielkiej onego konfuzjej
Pochodzenie Monologi i deklamacye staroświeckie III
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
O niektórym płanetniku, co duchy wywoływał,
i o wielkiej onego konfuzjej.


OPOWIEŚĆ.


Temu lat ze sto, abo może dwieście
Wielki płanetnik żył w zamorskiem mieście,
Chłop był nauczny, umiał księgi składać —
Nie można gadać!

Bywało (mądrym czynił to urokiem)
Poźrzy na ciebie charakternem okiem
I coś pomyślał, jakby trzasnął z bicza,
Migiem wylicza.

Większe on dziwy robił wielce składnie:
Gdy zechce — śpiączka człeka wnet napadnie,
Każe mu gadać — ażci on uśpiony
Gada androny...


Pewnego razu rozniosły się słuchy:
Cud! Cud! Płanetnik wywołuje duchy!
Niech jedno zechce, duch mu każdy stanie
Na zawołanie.

Zdumiał się wielce i mądry i głupi:
— „Hm!.. Takiej sztuki za grosze nie kupi!
Panie płanetnik! Mar nam owych twarze
Niech waść pokaże!..“

Że tą niewiarą czynią mu afronta,
On wywoływacz pilnie się zakrząta
I oto zebrał już się zbor uczony —
Same persony.

Płanetnik przywiódł spaśną srodze donnę:
— „Tej — rzeknie — sprawą duchy mi są skłonne“;
Pogasi światło, o spokój zaklina
I czar zaczyna.

— „Wy siedźcie... — powie — a ja stanę za nią,
Bym zasie patrzył na tę godną panią,
Jeśli nie czyni szacherki jakowej —
Ot!.. Białogłowy!..“

Nagle poczują siedzące osoby
Zimne powiewy: dech wiatru jakoby,

Dziw zjął ich wielki, żaden się nie rucha,
A wiater dmucha...

Aliści cudy następują nowe:
Duch szturchnął kogoś (i nie lekko) w głowę;
Krzepką miał rękę owten duch niecnota —
Coś na kształt młota...

I większe jeszcze idą dziwowiska:
Ktoś z mędrcow poczuł twarz duchową zbliska,
Tuż krzyk się rozległ, bo panienkę młodą
Duch musnął brodą...

Strach zacne grono przenika do koście,
Lękliwie siedzą, wśród srogiej ciemnoście!
A duch każdego, zbliżywszy się łacnie,
Brodziskiem macnie.

Był jeden pustak. Ten... (O, zbój! Na biesa) —
Ni stąd ni zowąd ogieńka wykrzesa,
Poźrzą mędrcowie: — „Ha! — krzykną — Ha! żmijo!
Niech cię zabiją!..“

Bo oto właśnie, gdy się zrobi jasno,
Płanetnik kogoś muskał... brodą własną,
W ręku zaś miech miał, którym ow machlerek
Czynił wiaterek...


— „Takież to duchy!“ — zawrzasną mędrcowie,
I nuż prać mistrza po karku i głowie,
A, gdy go czuły lament nie ocalił, —
Pod stół się zwalił!..
..................
Tedy się strzeżcie o, wywoływacze,
Bo z was nie jeden jak ów mistrz zapłacze,
Srogiej się pomsty za machlerstwa bójcie,
Nie oszukujcie!..






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.