O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział XLIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XLIII.
O Włoszech.

We Włoszech, szczęście polega na tem, aby się poddać natchnieniu chwili, a szczęście to podzielają do pewnego stopnia Niemcy i Anglja.
Co więcej, Włochy są krajem, gdzie pożytek, który był cnotą republik średniowiecza[1] nie został zdetronizowany przez honor, czyli cnotę przykrojoną na użytek królów[2], honor zaś prawdziwy otwiera drogę honorowi głupiemu; uczy zadawać sobie pytanie: „Co sądzi sąsiad o mojem szczęściu?“ szczęście zaś płynące z uczucia nie może być przedmiotem próżności, bo jest niewidzialne[3]. Za dowód może posłużyć to, iż Francja jest krajem, gdzie się zawiera najmniej małżeństw z miłości[4].
Inne przewagi Włoch, to rozkoszne wczasy pod cudnem niebem, z których rodzi się wrażliwość na piękno pod każdą postacią. Dalej nadmierna a przecież usprawiedliwiona nieufność, pogłębiająca odosobnienie i zdwajająca urok zażyłości; brak lektury romansów i wszelkiej prawie lektury, tem więcej zostawiający miejsca natchnieniu chwili; namiętność do muzyki, budząca w duszy dreszcz tak podobny do dreszczu miłości.
We Francji, około r. 1770, nie było nieufności; przeciwnie, modne było żyć i umierać publicznie. Taka księżna de Luxembourg[5] żyła blisko z setką przyjaciół; tem samem nie było w ściąłem znaczeniu ani zażyłości ani przyjaźni.
We Włoszech, ponieważ namiętna miłość nie jest czemś wyjątkowem, nie jest śmieszna[6]; toteż dyskutuje się głośno po salonach maksymy miłości. Ogół zna objawy i okresy tej choroby i zajmuje się nią żywo. Mówi się np. porzuconemu kochankowi: „Będziesz cierpiał pół roku; później wyleczysz się, jak ten i ten, etc.“.
We Włoszech, sądy ogółu są pokornemi służkami namiętności. Istotna rozkosz wykonywa tam władzę, która gdzieindziej jest w rękach społeczności. To zupełnie proste; ponieważ społeczeństwo nie dostarcza prawie żadnych rozkoszy ludowi nie mającemu czasu na próżności i pragnącemu aby pasza o nim zapomniał, posiada nad nim niewiele władzy. Ludzie zużyci potępiają ludzi namiętnych, ale ci drwią z nich sobie. Na południe od Alp, społeczeństwo jest niby despota bez więzień.
W Paryżu, ponieważ honor nakazuje bronić szpadą, lub, o ile kto może, dowcipem, wszystkich dostępów do każdego życiowego interesu, wygodniej o wiele jest zasłaniać się ironją. Wielu młodych ludzi obrało inną drogę, mianowicie przystali do szkoły Jana Jakóba Rousseau i pani de Staël. Skoro ironja stała się czemś gminnem, trzebaż było przejść na uczucie. Taki Pezai, za naszych czasów, pisałby jak p. Darlincourt; zresztą, od r. 1789, wypadki wspierają użyteczność, czyli wrażenie osobiste, przeciw honorowi, czyli władztwu opinji; przykład Izib uczy poddawać dyskusji wszystko, nawet żart. Naród staje się poważny, wesołość traci grunt.
Jako Francuz, muszę powiedzieć, że nie szczupła ilość olbrzymich fortun tworzy bogactwo kraju, ale mnogość średnich majątków. Wielkie namiętności są we wszystkich krajach rzadkie, miłostki zaś mają więcej wdzięku i lekkości we Francji, tem samem dają więcej szczęścia. Ten wielki naród, pierwszy w świecie[7], jest w zakresie miłości tem samem, czem jest w zakresie inteligencji. W r. 1822 nie mamy, zapewne, ani Moore’a, ani Waltera Scotta, ani Crabbe’a, ani Byrona, ani Montiego, ani Pellica, ale ludzi z ogładą, miłych, ukształconych jest u nas więcej niż w Anglji lub we Włoszech. Dlatego dyskusje naszej Izby są, w roku 1822, o tyle wyższe od dyskusyj w parlamencie angielskim, i, kiedy angielski liberał przybędzie do Francji, dziwimy się znajdując w nim wiele średniowiecznych przesądów.
Pewien artysta rzymski[8] pisał z Paryża:
„Straszliwie mi się tu nie podoba; sądzę że to dlatego, że nie mam czasu kochać do woli. Tutaj ludzie wydają wrażliwość kroplami w miarę wytwarzania jej, w sposób, przynajmniej dla mnie, grożący wyczerpaniem źródła. W Rzymie, gdzie wypadki każdego dnia mało są interesujące, gdzie życie jest senne, wrażliwość kapitalizuje się w namiętności“.




  1. G. Pecchio w swoim gorącym liście do pięknej Angielki o wolnej Hiszpanji, która jest średniowieczem nie zmartwychwstałem lecz wciąż żywem, powiada na str. 60:
    „Celem Hiszpanów była nie chwała lecz niepodległość. Gdyby Hiszpanie bili się jedynie dla honoru, wojna byłaby się skończyła bitwą pod Tudela. Honor posiada szczególną właściwość: raz splamiony, traci wszelką siłę... Toteż linjowe wojsko hiszpańskie, przepojone przesądem honoru (to znaczy przekształcone na nowoczesne europejskie), pobite rozprószyło się z myślą, że wszystko jest stracone wraz z honorem, etc.
  2. Człowiek przysparza sobie honoru w r. 1620, powtarzając bezustanku i możliwie służalczo: Mój król i pan (obacz pamiętniki pp. de Noailles, de Torcy i wszystkich ambasadorów Ludwika XIV). To zupełnie proste: zwrotem tym wyraża stanowisko, które zajmuje wśród poddanych. Stanowisko to, które otrzymał od króla, zastępuje, w uważaniu i czci ludzkiej, stanowisko dane w starożytnym Rzymie przez opinję obywateli, którzy widzieli go walczącego nad Trazymenem i przemawiającego na forum. Niszcząc próżność i jej fortyfikacje, które ona zowie konwenansami, czyni się wyłom w monarchji absolutnej. Walka między Szekspirem a Rasynem jest tylko jedną z form walki między Ludwikiem XIV a Konstytucją.
  3. Można je oceniać jedynie z postępków mimowolnych.
  4. Miss O’Neil, Mrs. Couts, i większość wielkich aktorek angielskich rzuca teatr, aby wyjść bogato za mąż.
  5. Patrz Wyznania Russa, część II (przyp. tłum.).
  6. Przebacza się kobietom miłostki, ale miłość ośmiesza je, pisał roztropny ksiądz Girard w r. 1740.
  7. Jako dowód tego wystarcza mi zawiść. Obacz Edinbourgh-Reviev z 1821 r.; obacz dzienniki literackie włoskie i niemieckie oraz Scimiotigre Alfieriego.
  8. Sam Stendhal. (Przyp. tłum.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.