Przejdź do zawartości

O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VIII.
This was her favoured fairy realm, and here she erected her aerial palaces[1]
.
Bride of Lammermoor, I, 70.

Ośmnastoletnia dziewczyna nie posiada dość materjału do krystalizacji, pragnienia jej są zbyt ograniczone brakiem życiowych doświadczeń, aby mogła kochać tak namiętnie jak kobieta dwudziestoośmioletmia.
Dziś wieczór wyłuszczam ten pogląd inteligentnej kobiecie, która sądzi przeciwnie: „Wyobraźnia młodej dziewczyny, nie zmrożona żadnem przykrem doświadczeniem, posiadająca cały ogień pierwszej młodości, może stworzyć czarujący obraz z powodu byle mężczyzny. Ilekroć ujrzy swego ukochanego, rozkoszuje się, nie tem czem on jest w istocie, ale lubym obrazem jaki zeń sobie stworzyła.
„Później, gdy się rozczaruje do niego i do mężczyzn wogóle, smutne doświadczenie zmniejsza w niej zdolność krystalizacji, nieufność podcina skrzydła wyobraźni. Widok mężczyzny, choćby był nawet cudem świata, nie zdoła w niej stworzyć równie porywającego obrazu: nie potrafi już kochać z równym ogniem jak w pierwszej młodości. Że zaś w miłości wszystkiem jest nasze złudzenie, nigdy obraz, jaki sobie stworzy kobieta dwudziestoośmioletnia, nie będzie miał tego blasku i czaru, z którego zrodziła się jej miłość w szesnastym roku; druga miłość zawsze się jej będzie zdawała czemś pośledniejszem. — Nie, pani, nieufność, która nie istniała w szesnastym roku, oczywiście musi dać inne zabarwienie tej drugiej miłości. Za młodu, miłość jest niby olbrzymia rzeka, porywająca wszystko w biegu; czuje się, iż opór byłby daremny. Otóż, w dwudziestym ósmym roku tkliwa dusza zna już siebie samą: wie, że jeżeli dla niej istnieje jeszcze szczęście, dać je może jedynie miłość: wywiązuje się w tem biednem niespokojnem sercu straszliwa walka między miłością a nieufnością. Krystalizacja postępuje zwolna; ale, jeżeli wyjdzie zwycięsko z tej straszliwej próby, w której dusza dopełnia swego przeobrażenia wciąż w obliczu najokropniejszego niebezpieczeństwa, wówczas jest tysiąc razy świetniejsza i trwalsza, niż owa krystalizacja szesnastolatek, kiedy, dzięki przywilejowi wieku, wszystko było weselem i szczęściem. Miłość będzie tedy mniej wesoła a bardziej namiętna[2]“.
Rozmowa ta (Bolonja, 9 marca 1820), podająca w wątpliwość punkt dla mnie tak jasny, nasuwa mi myśl, że mężczyzna nie jest zdolny powiedzieć nic dorzecznego o tem co się dzieje w sercu tkliwej kobiety. Inna rzecz z kobietą zalotną: i my mamy próżność i zmysły.
Różnica między narodzinami miłości u obu płci musi wynikać z charakteru nadziei, który nie jest jednaki. Jedna strona naciera, druga broni; jedna prosi, druga odmawia; jedna jest zuchwała, druga wylękła.
Mężczyzna powiada sobie: „Czy spodobam się jej? czy zechce mnie kochać?“
Kobieta: „Czy on nie dla igraszki mówi że mnie kocha? czy to pewny charakter? czy może ręczyć przed sobą za trwałość swych uczuć?“. Oto czemu wiele kobiet traktuje dwudziestotrzechletniego młodzieńca, jak dziecko; jeśli odbył sześć kampanij, wszystko się zmienia, wówczas to jest młody bohater.
U mężczyzny, nadzieja zależy jedynie od postępków tej którą kocha; nic łatwiejszego niż je sobie wytłomaczyć. U kobiet nadzieja musi się wspierać na względach moralnych trudnych do ocenienia. Większość mężczyzn żąda dowodu, który uważają za rozprószenie wszelkich wątpliwości; kobiety nie są natyle szczęśliwe by móc uzyskać taki dowód: nieszczęściem jest, że to, co stanowi pewność i szczęście jednej strony, staje się niebezpieczeństwem i niemal upokorzeniem drugiej.
W miłości, mężczyźni narażeni są na tajemne udręki duszy, kobiety wystawiają się na drwiny publiczne; są bardziej wystraszone, zresztą opinia stanowi dla nich o wiele więcej, gdyż: bądź poważana, to konieczne[3].
Nie mają one niezawodnego środka ujarzmienia opinji przez doraźne narażenie życia.
Kobiety muszą być o wiele nieufniejsze. Dzięki ich wychowaniu, wszystkie drgnienia duszy, tworzące okresy w narodzinach miłości, są u nich łagodniejsze, bardziej nieśmiałe, powolniejsze, mniej stanowcze; mają tedy więcej warunków do stałości, trudniej przyszłoby im poniechać rozpoczętej krystalizacji.
Na widok ukochanego, kobieta albo się szybko namyśla, albo oddaje się szczęściu kochania, szczęściu z którego budzi ją przykro najlżejszy atak z jego strony, trzeba bowiem wyrzec się wszystkich rozkoszy aby chwytać za broń.
Rola mężczyzny jest prostsza; patrzy w oczy ukochanej; jeden uśmiech może go przepełnić szczęściem, toteż bez przerwy stara się go uzyskać[4]. Długie obleganie upokarza mężczyznę, stanowi chlubę kobiety.
Kobieta zdolna jest kochać, nie powiedziawszy w ciągu roku więcej niż kilkanaście słów do swego miłego. Ma w sercu zapisane ile razy go widziała: była z nim dwa razy w teatrze, dwa razy spotkała go na jakimś obiedzie, trzy razy ukłonił się jej na przechadzce.
Jednego wieczora, przy jakiejś grze, pocałował ją w rękę; zauważono, że, od tego czasu, nie pozwala ona, pod żadnym pozorem, nawet narażając się na śmieszność, nikomu pocałować się w rękę.
U mężczyzny nazwanoby takie postępowanie kobiecem, oświadczyła nam Leonora.




  1. „To było jej ukochane królestwo czarów, tam budowała swoje powietrzne pałace“.
  2. Epikur powiadał, że rozeznanie konieczne jest dla pełni przyjemności.
  3. Przypominacie sobie zasadę Beaumarchais’go (Wesele Figara, akt I): „Natura mówi do kobiety: Bądź piękna jeśli możesz, cnotliwa jeśli chcesz, ale bądź poważana, to konieczne“. Bez poważania, we Francji niema podziwu, zatem niema miłości.
  4. Quando leggemmo il disiato riso
    Esser baciato da cotanto amante,
    Costui che mai da me non fia diviso,
    La bocca baccićò tutto tremante.
    Dante, Inf., V.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.