Przejdź do zawartości

O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ III.
O nadziei

Wystarczy bardzo małej dawki nadziei, aby spowodować narodziny miłości.
Nadzieja może później rozwiać się po upływie kilku dni; miłość mimo to zrodziła się.
Przy charakterze stanowczym, zuchwałym, porywczym, oraz przy wyobraźni rozbudzonej nieszczęściami życia, stopień nadziei może być mniejszy.
Nadzieja może ustać wcześniej, nie zabijając miłości.
Jeśli kochanek zaznał nieszczęść, jeśli ma charakter czuły i myślący, jeśli zwątpił o innych kobietach, jeśli ma żywe uwielbienie dla danej osoby, wówczas żadna pospolita rozkosz nie zdoła go oderwać od drugiej krystalizacji. Będzie wolał raczej marzyć o najsłabszej możliwości pozyskania kiedyś jej serca, niż otrzymać od kobiety pospolitej wszystko czem ona może go obdarzyć.
Trzebaby, aby w tym okresie (ale nie później, zważcie to dobrze), kobieta, którą kocha, zabiła w nim nadzieję z całem okrucieństwem i aby go sponiewierała publicznie w sposób zmuszający do zerwania wszelkich stosunków.
Narodziny miłości dopuszczają o wiele dłuższych przerw między temi wszystkiemi okresami.
U ludzi zimnych, flegmatycznych, ostrożnych, narodziny te wymagają o wiele więcej nadziei, i to nadziei o wiele bardziej ciągłej. Tak samo u ludzi starszych.
O trwaniu miłości rozstrzyga właśnie ta druga krystalizacja, podczas której człowiek czuje w każdej chwili że trzeba mu być kochanym lub umrzeć. W jaki sposób, po tem nieustannem przeświadczeniu, które z trwaniem miłości obraca się w nawyk, zniósłby ktoś samą myśl o tem, aby przestać kochać? Im charakter silniejszy, tem mniej zdolny do niestałości.
Tej drugiej krystalizacji brak jest prawie zupełnie w miłostkach z kobietami, które się oddają zbyt łatwo.
Z chwilą gdy dopełniły się krystalizacje, zwłaszcza druga, która jest o wiele silniejsza, obojętne oczy nie rozpoznają już pierwotnej gałęzi, ponieważ:
1. strojna jest w przymioty, czyli djamenty, których te oczy nie widzą;
2. strojna jest w przymioty, które nie są dla nich przymiotami.
Doskonałość pewnych wdzięków, o których mówi mu dawny kochanek jego ubóstwianej, oraz pewien błysk dostrzeżony w jego oczach, są djamentem krystalizacji[1] del Rossa.
Myśl o tem, zrodzona w ciągu wieczora, rozmarza go na całą noc.
Niespodziewana odpowiedź, która mi pozwala wejrzeć jaśniej w duszę czułą, szlachetną, gorącą, lub, jak mówi gawiedź, romansową[2], ceniącą ponad szczęście królów przyjemność samotnej przechadzki ze swym kochankiem w ustronnym ’gaju o północy, również rozmarza mnie na całą noc[3].
On powie, że moja kochanka jest skromnisią; ja powiem, że jego kochanka jest ulicznicą.




  1. Nazwałem to studjum książką ideologiczną. Celem moim było zaznaczyć, że, choć ma ono tytuł Miłość, nie jest to romans, a zwłaszcza nie jest tak zabawne jak romans. Przepraszam filozofów, że użyłem słowa ideologja: nie było z pewnością moim zamiarem przywłaszczać sobie tytuł, do którego miałby prawo kto inny. Jeżeli ideologja jest szczegółowym opisem idej i wszystkich ich składowych części, niniejsza książka jest szczegółowym i drobiazgowym opisem wszystkich uczuć, tworzących namiętność zwaną miłością. Następnie wyciągam z tego opisu pewne wnioski, np. sposób leczenia miłości. Nie znam wyrazu, któryby określał po grecku rozprawę o uczuciach, jak ideologja oznacza rozprawę o idejach. Mogłem był poprosić o wymyślenie takiego wyrazu któregoś z uczonych przyjaciół, ale dość już mam kłopotu z tem, że musiałem przyjąć nowe słowo krystalizacja, i bardzo możliwe jest, jeśli to studjum znajdzie czytelników, że mi nie przebaczą tego neologizmu. Zapewne, byłoby dowodem talentu literackiego uniknąć go; próbowałem, ale bez powodzenia. Bez tego słowa, które, mojem zdaniem, wyraża główne zjawisko owego szaleństwa zwanego miłością, szaleństwa dostarczającego człowiekowi największych rozkoszy na ziemi, — bez tego słowa, które trzebaby wciąż zastępować długiemi omówieniami, opis tego co się dzieje w głowie i sercu zakochanych stałby się zawiły, ciężki, nudny dla mnie, autora: cóż dopiero dla czytelników?
    Proszę tedy czytelnika, którego nazbyt urazi słowo krystalizacja, aby zamknął książkę. Nie pragnę (zapewne szczęśliwie dla siebie) licznych czytelników. Byłoby mi miło przypaść do smaku paru dziesiątkom osób w Paryżu, których nie ujrzę nigdy, ale których na nieznane kocham do szaleństwa. Naprzykład jakiejś młodej pani Roland, czytającej ukradkiem i za najmniejszym szelestem chowającej szybko książkę do szuflady w warsztacie ojca rytownika. Dusza taka jak pani Roland przebaczy mi, mam nadzieję, nietylko słowo krystalizacja, użyte na określenie tego aktu szaleństwa, ujawniającego nam wszystkie doskonałości w kobiecie którą zaczynamy kochać, ale jeszcze i inne śmiałe skróty. Wystarczy wziąć ołówek i wpisać między wierszami po kilka słów których brakuje.
  2. Wszystkie jego postępki miały od początku w mych oczach ów niebiański wyraz, który czyni z człowieka istotę odrębną, różną od innych. Zdawało mi się, że czytam w jego oczach owo pragnienie wznioślejszego szczęścia, ową tajoną melancholję, która wzdycha do czegoś więcej niż to co mamy tutaj i która, we wszystkich sytuacjach w jakich losy mogą pomieścić rozmarzoną duszę,...

    Still prompts the celestical sight,
    For which we wish to live, or dare to die.

    (... wciąż budzi niebiańskie widzenia, dla których pragniemy żyć i ważymy się umierać).

    Ultima lettera di Bianca a sua madre. Forli, 1817.

  3. Dla krótkości i dla lepszego odmalowania wnętrza dusz, autor opisuje, używając formuły ja, rozmaite wrażenia które mu są obce; nie posiadał nic osobistego, coby było godne cytowania.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.