O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci/VII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci |
Wydawca | Księgarnia Powszechna |
Data wyd. | 1909 |
Druk | L. Biliński i W. Maślankiewicz |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pozostaje nam do omówienia jedna jeszcze bardzo ważna strona a mianowicie strona ekonomiczna poruszonego tutaj zagadnienia. Zmarli nie tylko w życiu ekonomicznym ale i w życiu duchowym odgrywają niestety za wielką rolę i za wiele od żywych wymagają ofiar i poświęceń, przeciwko czemu ludzie rozumni i uczciwi coraz częściej i coraz energiczniej występują. Tyranja zmarłych pokoleń nad pokoleniami żywych dochodzi nieraz do absurdów i do krańcowości, która domaga się stanowczego przeciwdziałania.
Jakkolwiek wobec zwłok osób drogich i blizkich myśl o stronie ekonomicznej ostatniej posługi ustępuje zazwyczaj na plan drugi, to jednakże strona ta niewątpliwie istnieje i stanowi niejednokrotnie wielki ciężar przynoszący ogromny uszczerbek pozostałym przy życiu. To też należy sprawę tak postawić, aby ekonomiczna strona ostatniej posługi uległa zasadniczej reformie i nie występowała przy każdym poszczególnym wypadku, żeby wogóle została oparta na innych racjonalniejszych podstawach, co jest nie tylko zupełnie możliwe ale nawet bardzo pożądane.
Przy istnieniu cmentarzy, wymagających bardzo wiele miejsca, kwestja ekonomiczna w sprawie oddawania nieboszczykom ostatniej posługi odegrywa bardzo znaczną rolę; każde wielkie miasto musi mieć znaczną przestrzeń gruntu przeznaczoną pod cmentarz, a że ziemia jest droga więc też i pojedyncze groby także drogie być muszą. Dla uzyskania tańszego gruntu można zakładać cmentarze w znaczniejszej od miasta odległości, ale wtedy samo dostanie się na cmentarz jest już kosztowne i pociąga z sobą poważne wydatki. Znaczna nawet odległość cmentarza od miasta, rzecz w każdym razie wysoce niedogodna, wcale sytuacji nie ratuje i drożyznie miejsca pod groby zgoła nie zapobiega, ponieważ wobec dzisiejszego niezmiernie szybkiego rozwoju i wzrostu wszystkich większych miast daleko położony cmentarz staje się w krótkim przeciągu czasu cmentarzem samego miasta dotykającym, a jakkolwiek ziemia została pierwotnie tanio nabyta, to jednakże wobec powiększającej się ilości zgonów i większego zapotrzebowania na groby trzeba gruntu dokupić, a wtedy nie można już dokonać kupna na pierwotnych warunkach lecz po cenach znacznie wyższych, ponieważ wiadomo, że renta gruntowa rośnie nadzwyczaj szybko i dogodne pomieszczenie dla nieboszczyków wyrywa żywym z kieszeni poważne kwoty pieniężne, stające się niejednokrotnie znacznym ciężarem przynoszącym uszczerbek przy skromnym budżecie.
I nie ma na to żadnej rady, ponieważ spekulacja gruntowa nie zna granic, i sprzedającemu grunt jest zupełnie obojętne, czy własności jego potrzebna pod domy mieszkalne dla żywych czyli też na groby dla umarłych. Żadna gmina nie posiada i nie może posiadać tak wielkiego zapasu własnego gruntu, ażeby go wystarczyło na zawsze pod wszystkie potrzeby miejskie, ponieważ wzrost i rozwój miasta jest nieprzewidziany i nieograniczony. Zawsze więc kwestja ziemi cmentarnej będzie palącą kwestją ekonomiczną, ciążącą boleśnie na kieszeniach wszystkich obywateli.
Całej tej zawiłej i bardzo niemiłej sprawy, tak sprzecznej z uczuciem pietyzmu dla zwłok drogich zmarłych, można doskonale uniknąć przy pomocy krematorjum, ponieważ z przyczyn powyżej wyłuszczonych jest rzeczą absolutnie obojętną, gdzie stanie krematorjum, a z tego też powodu ostrze spekulacji gruntowej jest już znacznie, jeżeli nie całkowicie, stępione. Pod krematorjum i kolumbarjum można użyć ziemię najgorszą pod każdym względem, ziemię nie nadającą się na żaden inny cel, ziemię najtańszą i dającą się najłatwiej nabyć. Ponieważ krematorjum nie zanieczyszcza ani powietrza ani wody przeto sąsiedztwo jego jest zgoła obojętne, a mały szmatek ziemi wystarcza na bardzo długie lata i wzrost renty gruntownej nie wywiera wpływu na koszt spalenia oraz umieszczenia urny z popiołami w kolumbarjum. Mając na widoku wzrost miasta i konieczność zbudowania w pewnym określonym, jakkolwiek odległym, terminie nowego pieca kremacyjnego i nowego kolumbarjum można kupić jakiś tani małej wartości pieniężnej kawałek gruntu, który w danym momencie posłuży do wzniesienia nowych zabudowań kremacyjnych bez konieczności ponoszenia nadmiernych wydatków i bez obciążania kieszeni wszystkich mieszkańców miasta.
Nawiasem wspomnieć należy, że zakładanie cmentarzy jest podwójnie pod względem ekonomicznym szkodliwe: z jednej strony zniewala do ponoszenia znacznych a nie produkcyjnych wydatków a z drugiej strony odbiera grunt uprawie rolnej, uprawie jarzyn lub owoców, a przecież na te cele miasta nowoczesne potrzebują coraz większej ilości ziemi. Wiadomo nam wszystkim nawet bez czynienia specjalnych studjów w tym kierunku, jaką cenę posiada grunt podmiejski używany bądź do celów budowlanych, bądź pod jakąkolwiek kulturę. Wiadomo, że każdy, kto posiada pod miastem kawałek ziemi i umie ją wyzyskać, ciągnie ogromne zyski a nadto przynosi wszystkim mieszkańcom miasta prawdziwą korzyść. Zakładanie cmentarzy pozbawia miasta tych pożytecznych gruntów podmiejskich, a nadto cmentarze są wysoce szkodliwe jako składy zgnilizny, trucizny trupiej, bakterji chorobotwórczych i wszelkiego rodzaju zarazków.
Czyż ludzie po zrozumieniu tych wszystkich niezaprzeczonych faktów upieraliby się przy grzebaniu zwłok ludzkich zamiast je palić, gdyby nie stały na drodze rozmaite ciemne przesądy i zabobony, dla których ludzkość tyle ofiar ponosiła, ponosi i długo zapewne jeszcze ponosić będzie? Powszechny zwyczaj palenia jest jedną z najdonioślejszych reform, jakie ludzkość ma do przeprowadzenia w zakresie obyczajów najgłębiej w istotę życia wnikających, jedną z tych reform, która musi być z czasem powszechnie przyjęta, która atoli obecnie ogólnie rozumiana nie jest, której na drodze do szybkiego urzeczywistnienia się stoi cały szereg uprzedzeń opartych na braku elementarnych wiadomości odnoszących się do zdrowotnej strony zagadnienia cmentarnego, opartych na braku krytycyzmu, na zautomatyzowaniu życia, na bezmyślności u ogromnej liczby ludzi, którym nie chce się myśleć, którym nie chce się czynić żadnych wysiłków, dla których wszystko jest mniej lub więcej obojętne, dla których wszelka zmiana równa się wywróceniu świata do góry nogami chociażby ta zmiana była właśnie najbardziej dobroczynna i ze wszech miar najbardziej korzystna.
Ponieważ nie posiadamy u siebie do tej pory ani jednego krematorjum przeto nie podobna odpowiedzieć na stawiane inicjatorom pieca kremacyjnego pytanie, ile będzie u nas kosztować każde pojedyncze spalenie, czy będzie droższe, czy tańsze, czy może tak samo drogie jak i obecny pogrzeb; przytaczanie cyfr włoskich lub niemieckich, czy amerykańskich, nie miałoby żadnego zgoła celu, ponieważ nasze warunki są zupełnie inne, i ponieważ u nas trzeba przeprowadzić własną kalkulację i własne obliczenie.
Za granicami kraju naszego kremacja nawet przy niewielkiej ilości spalań dziennie jest tańsza od grzebania w ziemi; objaśnić należy, że im więcej wypada spalań dziennie tym każde pojedyncze spalenie wypadnie taniej, ponieważ głównie kosztuje rozpalenie pieca, bo utrzymanie go w stanie dostatecznie wysokiej temperatury wymaga już potym zaledwie dokładania węgla, a koszt rozkłada się na wszystkie pojedyncze spopielenia, tak że gdyby piec był czynny cały dzień koszt każdego pojedynczego spopielenia byłby bardzo nieznaczny. Na początek byłoby już dobrze, gdyby piec warszawski mógł dokonać bodaj jednego spopielenia dziennie, które byłoby oczywiście względnie drogie ale na pewne nie droższe od zakupienia i utrzymywania w dobrym stanie kosztownego grobu na Powązkach. Gdyby zaś piec został zbudowany za gotówkę dzięki ofiarności ludzi zamożnych i nie potrzebował opłacać procentów od pożyczki ani też jej amortyzować, kremacja okazałaby się na pewne od samego początku tania i dla wielu ludzi zupełnie dostępna. Koszt małej urny w miejsce dużej trumny okazałby się także znacznie mniejszy, ale w każdym razie z góry kalkulacji zrobić nie można i ściśle na pytanie da się odpowiedzieć dopiero po zebraniu wszystkich danych szczegółowych.
Jedno tylko teraz powiedzieć można i należy, że kremacja w zasadzie nie jest przeznaczona wcale dla jakiejś garstki wybranych, że to nie jest instytucja arystokratyczna, lecz przeciwnie w całym tego słowa znaczeniu demokratyczna, w przyszłości bowiem będzie się jej mógł poddawać każdy bez wyjątku, zarówno biedny jak i bogaty, i każdy jak z prochu powstał tak w proch się obróci. Kwestja przechowywania uren z popiołami jest w różny sposób rozstrzygana, ponieważ obok kolumbarjów, do celu tego niewątpliwie najodpowiedniejszych, istnieją jeszcze rozmaite pomysły spólnych nagrobków o najróżnorodniejszych kształtach, naprzykład o kształtach piramid, obelisków, czy innych tego rodzaju budowli, wznoszonych bądź na cmentarzach, bądź na gruntach dokoła kolumbarjów znajdujących się, a posiadających liczne nisze, w których mieszczą się urny z popiołami, a wszystkie te pomysły zmierzają do oszczędności miejsca a więc i do oszczędności pieniężnej bez jakiegokolwiek uszczerbku dla pamięci nieboszczyków, którzy w ten sposób krzywdy żadnej nie ponoszą. Instytucja kremacji nie uchybia wcale uczuciu pietyzmu dla zmarłych, przeciwnie nawet przez możliwie najznaczniejsze wyeliminowanie pierwiastka materjalnego pozwala na dostateczne rozwinięcie się uczucia pietyzmu dla zmarłych, na poezję w oddawaniu ostatniej posługi, na poezję w przechowywaniu drogich szczątków, i dlatego dzisiaj już wątpić nie można, że kremacja stanie się z czasem zwyczajem powszechnym, grzebanie zaś w ziemi jakimś przeżytkiem czasów barbarzyństwa i braku kultury, o których ludzkość tylko z książek i zapisków historycznych wiedzieć będzie.
Szczera chęć przyspieszenia tej chwili, w której i nasze społeczeństwo weźmie udział w pochodzie cywilizacyjnym spółczesnej ludzkości, wcisnęła mi pióro do ręki i zachęciła do napisania tej małej książeczki, której zadaniem jest spopularyzowanie idei kremacji w najszerszych sferach ludzi dostępnych dla cywilizacji i kultury.