Pochyliły się drzew wierzchy, Długi pobiegł szmer;
Srebrne światła, ciche zmierzchy Z górnych płyną sfer... To nad gaje Księżyc wstaje, Jasną wznosi twarz...
Dzwonią fale, szepcą gaje: Witaj, królu nasz!
I zatoczył krąg podniebny Pan błękitnych pól...
Zeszedł duży, jasny — srebrny, Cichych marzeń król; Z gwiazd orszakiem Złotym szlakiem Rzucił blaski w dal;
Spłynął senny z gwiazd orszakiem W toń srebrzystych fal.
Przeszły ciche błyskawice, Prysnął światła smug;
Patrzą złote dwa księżyce Z dwóch przeciwnych dróg... Ponad brzegiem Z fal szeregiem Głuchy pobiegł szum,
Wielkie koła ponad brzegiem Splótł konarów tłum.
Ciszą, pieśnią ziemia wita Oblubieńca wschód;
Muślinami mgieł spowita Wzdycha głębia wód. Hen — daleko, Szmerów rzeką Płynie gędźba traw.
Drgają światła... hen — daleko... Gra szelestem staw.
Cicho — senno... A dokoła Pieśń srebrzysta drży:
Pochyliły się wierzb czoła, Ros upadły łzy. Brzoza biała Włos rozwiała Nad głębiną wód;
Wierzy w miłość brzoza biała, Wierzy w miłość — cud!
W cieniu drżących trzcin ukryty Szary pająk siadł;