Nox vadit

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

NOX VADIT...
I.

Przez mazowiecką równię senną
Noc idzie srebrna, rzeźka, cicha,
W dal idzie jasną i promienną,
Balsamem śpiących łąk oddycha...

Świerszczów jej dźwięczna gra kapela,
Z traw na nią derkacz głośno woła,
A kwitnącego morze ziela
Chyli się przed nią dookoła...

Wiatr-giermek szatę niesie zwiewną,
Z przędziwa mgły wieczornej tkaną,
Za swoją panią i królewną,
W cichy śpiew łąki zasłuchaną...


Przez mazowiecką równię senną
Noc idzie z giermkiem swoim cicha,
W dal idzie jasną i promienną,
Balsamem śpiących łąk oddycha...


II.

Idzie, a przed nią srebrnolicy
Miesiąc swój krąg spokojnie toczy,
Idzie w zadumie i tęsknicy
Po niezmierzonej pól roztoczy...

Rosą dojrzałe kłosy poi,
Na pszenicznego pełen złota
Łan, co czekając sierpa, stoi,
Z srebrnego sypie ją rzeszota...

Idzie tak cicho przez równinę,
Wsłuchana w pieśń dalekich borów,
Mija kwitnącą koniczynę,
Melancholijny smug ugorów...

Wchodzi na biały zagon gryki,
Dotyka maków śpiących dłonią — —
Świerszcze jej grają, a koniki
Coś za nią dzwonią, dzwonią, dzwonią...


III.

Idzie noc srebrna, zadumana,
Osnuta siecią mgieł pajęczą —
A przed nią boru czarna ściana,
Zamykająca świat obręczą...


A przed nią stare szumią drzewa,
Sosny srebrnieją od księżyca,
Ciepły już zdala wiatr zawiewa,
Pachnie jałowiec i żywica...

Noc wchodzi srebrna w bór wiekowy,
Wkoło się jodły, modląc, chwieją,
Sosny zielone chylą głowy,
Czar tajemniczy idzie knieją...

Wśród drzew się mości droga złota
I noc przechodzi cicha po niej,
A za nią idzie w mgłach tęsknota
I świerszczów chór w oddali dzwoni...


IV.

Noc idzie cicha ponad rzeką
Pomiędzy łozą i wikliną — —
Miesiąc osrebrzył toń daleką,
Fale z tajemnym szeptem płyną...

Po brzegach trzcin się lasy złocą,
Olbrzymich topól leżą kłody,
Na niebie ognie gwiazd migocą,
Wpatrzone w dno srebrzystej wody...

Na kępie kędyś w ciszy śpiewa
Żab rechocących chór dobrany — —
Majestatycznie szumią drzewa,
Toczy się sennie nurt wiślany...

Noc idzie cicha ponad rzeką,
W wód się przegląda srebrnej toni,

A gdzieś na łące, hen, daleko
Orkiestra świerszczów dzwoni, dzwoni...


V.

Przez mazowieckich pól przestrzenie
Noc idzie cicha, srebrno-biała,
Z daleka koni słychać rżenie,
Ognisko łuną krwawą pała...

Chłopców obsiadła je gromada,
Płynie fujarki tęskne brzmienie,
Cicho się noc posuwa blada
Przez nadwiślańskich łąk przestrzenie...

Spętane konie skubią trawę,
Płomień syczący krwawo błyska,
Dym poszedł smugą na Warszawę,
Chłopcy coś gwarzą u ogniska...

Słychać z daleka rżenie koni,
Mgła się srebrzysta w polu błąka,
Orkiestra świerszczów dzwoni, dzwoni,
Echem jej biała wtórzy łąka...


VI.

Noc idzie srebrna, rzeźka, cicha,
Przez mazowiecką równię senną;
Balsamem śpiących łąk oddycha,
W dal idzie jasną i promienną...

I niesie z sobą ukojenie,
I niesie z sobą zdrój pociechy

Przez mazowieckich pól przestrzenie,
Pod mazowieckie smutne strzechy...

Idzie noc srebrna, smętnolica,
Na ukochaną patrzy ziemię,
Co przystrojona w blask księżyca
Po bólach dnia w śnie cichym drzemie...

Świerszczów jej dźwięczna gra kapela,
Z traw na nią derkacz głośno woła,
A kwitnącego morze ziela
Chyli się przed nią dookoła...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zdzisław Dębicki.