Przejdź do zawartości

Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!/Część II/Rozdział dziewiąty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Bzowski
Tytuł „Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!“
Podtytuł Pogadanki o społecznych stowarzyszeniach gospodarczych
Wydawca Komisja Hodowlana Centralnego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia Polska
Miejsce wyd. Moskwa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Część II.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.
Jak w zjednoczeniu pracowały nasze kółka rolnicze.

Pierwsze kółko rolnicze na ziemiach polskich założone zostało w 1867 roku, a mianowicie w Poznańskiem. W kilka lat później nastąpiło zjednoczenie istniejących wtedy kółek w osobnym oddziale przy tamtejszem Głównem Towarzystwie Rolniczem i odtąd pod opieką i kierownictwem Maksymiljana Jackowskiego rozwój tych stowarzyszeń wzmagał się stale. Z czasem kółka poznańskie mogły się wykazać świetnymi wynikami swej działalności.[1]
W Galicji kółka rolnicze pracują od roku 1882-go. Zjednoczone w osobnem Towarzystwie kółek rolniczych — wystąpiły w pierwszem okresie swej działalności głównie przeciwko dającemu się ludności okropnie we znaki wyzyskowi wiejskich sklepikarzy. Niebawem też dzięki rozsianym po kraju licznym sklepom, utrzymywanym przez kółka rolnicze, stosunki te znacznie się poprawiły. W tym okresie kółka rozpoczęły wydatniejszą działalność w kierunku podniesienia rolnictwa i uzdrowienia handlu rolniczego i odtąd te działy były główną troską rozwijającego się wciąż Towarzystwa.
Ażeby czytelnik mógł ocenić ważność działania kółek rolniczych w zjednoczeniu — opowiem nieco o zbiorowej działalności kółek w Królestwie Kongresowem. I u nas zrozumiano odrazu, że kółka rolnicze, choćby ich tysiące powstało, i choćby każde z nich bardzo gorliwie na swych zebraniach naradzało się nad błędami rolnika i ich usunięciem, nie staną się siłą, zdolną doskonalić byt rolnika i życie całej wsi polskiej, jeżeli będą działać na osobności, nie wiedząc zgoła jedno o drugiem. W działalności kółek rolniczych są takie zadania, ogólno-krajowego znaczenia, które mogą być podjęte i wykonane jedynie przez większe środki pieniężne i większe siły umysłowe, niż może je zapewnić przeciętne kółko rolnicze, i również zrozumiałem być powinno, że jedynie tylko obmyślany plan działalności dla całego kraju, i pewien nawet podział pracy, słowem należyta i sprawnie działająca organizacja całej roboty — mogą zapewnić wyniki najlepsze. Rozumiejąc to dobrze, kółka nasze postanowiły działać w krajowem zjednoczeniu. W tym właśnie czasie, kiedy pierwsze kółka zaczęły powstawać, założono u nas w kraju Centralne, czyli Główne Towarzystwo Rolnicze, które zamierzało podjąć trudną, a dla kraju naszego wielkiego znaczenia pracę nad podźwignięciem rolnictwa. Działalność tego Towarzystwa objęła wkrótce cały kraj, główny zarząd jego składał się z rolników, obranych przez mniejsze Towarzystwa rolnicze, zwane Okręgowemi, a działające na mniejszych obszarach, przeważnie w granicach kilku powiatów, lub nawet jednego powiatu.
Ogromna większość naszych kółek rolniczych przystąpiła do tego krajowego zrzeszenia rolników — i ztąd powstał Główny Wydział kółek rolniczych, oraz Wydziały kółek przy trzydziestu kilku mniejszych Towarzystwach.
Okręgowe Zarządy kółek wybierane były z grona przedstawicieli tych kółek, które działały w granicach danego Towarzystwa rolniczego.
Radą Główną kółek byli znowu przedstawiciele wybrani w Okręgach. Zarząd Główny, wybierany przez ogólno - krajowy doroczny zjazd przedstawicieli kółek rolniczych, obmyślał sam, lub wspólnie z Radą rozmaite prace i wykonywał je. Raz na rok odbywane walne zebranie przedstawicieli kółek, po wysłuchaniu i zatwierdzeniu sprawozdań z działalności, projektowało w najogólniejszych zarysach pracę na najbliższy okres i dzieliło się przez wysłańców z różnych okolic spostrzeżeniami z dziedziny najżywotniejszych dla kółek spraw.
Taka była budowa tego krajowego zjednoczenia rolników, które w łonie Centralnego Towarzystwa Rolniczego zajęło się wyłącznie troską o podniesienie drobnych gospodarstw. Pojedyńcze kółko rolnicze, przez swoją najtęższą głowę brało udział i w zebraniach okręgowych, na które zresztą mogła przyjeżdżać dowolna ilość członków z każdego kółka, i w dorocznem zebraniu głównem, odbywanem w Warszawie.
Przypatrzmy się teraz wspólnej robocie kółek rolniczych. Dla szerzenia wiedzy rolniczej urządzano wykłady na kursach w Warszawie, lub, dla większej dostępności, w rozmaitych miejscowościach kraju. Dla młodzieży nauka była dłuższa, naprzykład na 5-cio-miesięcznych kursach imienia wielkiego nauczyciela ludu polskiego — Promyka, urządzanych w Pszczelinie, przy tamtejszej rocznej szkole rolniczo - ogrodniczej, dla starszych — krótsza, na wielu kilkodniowych, tygodniowych lub miesięcznych kursach, licznie zresztą i przez młodzież nawiedzanych. W ostatnich latach Zarząd Główny urządzał przeważnie specjalne kursy, naprzykład handlowe, albo hodowlano - weterynaryjne, a Okręgowe Zarządy, przy pomocy Głównego—ogólno-rolnicze kursy.
W roku 1913-m odbywała się nauka na trzynastu miesięcznych kursach, 2-ch dwutygodniowych, 1 — tygodniowym, i dziewięćdziesięciu przeszło — kilkudniowych. Prócz tego młodzież uczyła się na zimowych lub rocznych kursach, z których część prowadzona była przy współudziale zjednoczonych kółek rolniczych. Zarząd Główny drukował pouczające i zrozumiałe dla ogółu książki rolnicze, oraz wydawał gazetę tygodniową, w której rolnicy dzielili się własnem doświadczeniem — i z roli, i z działalności stowarzyszeń wiejskich, a Zarząd dawał rozmaite wskazówki i ogłaszał ważne dla kółek zawiadomienia. Wiedzę wśród członków kółek szerzyli też wędrowni nauczyciele, instruktorami powszechnie zwani, którzy, jako specjalnie w tej robocie zaprawieni, wszelką wogóle pomoc kółkom w działalności starali się dawać. W 1913 roku w okręgach było takich instruktorów trzydziestu kilku, a w Warszawie, przy Zarządzie Głównym kilkunastu, a to przeważnie specjalistów — od hodowli, od mleczarstwa, od budownictwa poprawnego, od dawania wreszcie wskazówek przy zakładaniu i prowadzeniu rozmaitych stowarzyszeń — pieniężnych, mleczarskich, piekarskich i t. p.
To szerzenie wiedzy było prowadzone i na drodze ściśle praktycznej. Naprzykład obmyślano w Zarządzie Głównym i w Okręgach rozmaite doświadczenia rolnicze i zalecano je, podług wskazówek, do przeprowadzenia kółkom. Sprawozdania z tych doświadczeń z rozmaitymi nawozami sztucznymi, odmianami roślin, albo też inne, były następnie odpowiednio zestawiane w druku dla pożytku innych gospodarzy. Niektóre kółka przy pomocy Zarządu Głównego lub Okręgowych Zarządów urządzały u siebie całe poletka pokazowe z rozmaitymi sposobami uprawy i nawożenia. Nauka ztąd płynęła niemała. Albo urządzano wycieczki rolnicze. I po kraju własnym, i do tej Polski, co to za paszportem zagranicznym trzeba było Polakowi dotychczas jeździć — do Galicji i w Poznańskie, a nawet światami się puszczano — do Czech i do Danji. Żeby tak z tymi, co byli, pogadać, toby dopiero wiadomo było, czy po próżnicy jeździli. I na dłuższą praktykę do Czech posyłano młodzież, a każdy prawie chłopak wracał do kraju z wielkim zapałem do pracy społecznej i z cennem doświadczeniem.
Dużo pouczenia dawały rolnikom i wystawy rolnicze, zwłaszcza pamiętną była urządzona w 1909 roku wystawa w Częstochowie, na którą siła ludu z całego kraju ściągnęło, a niejeden gospodarz ją wdzięcznie wspominać będzie przez całe życie. Pozostała tam z tej wystawy, u stóp Jasnej Góry, i trwała pamiątka, dzieło wspólne rolników, zagroda wiejska pokazowa z polem doświadczalnem, gdzie niejednemu potem pątnikowi otwierały się oczy na rozmaite sposoby rolnicze.
Popatrzy teraz tylko, ile to każde kółko pojedyńcze miało sposobności do wzbogacenia wiedzy zawodowej swych członków! Co to znaczy wspólne działanie! Tak było z każdym ważniejszym działem pracy pojedyńczego kółka: zjednoczenie krajowe dawało mu możność prawdziwie skutecznego działania.
Nie starczyłoby „wołowej skóry”, żeby się tak chcieć rozgadać o tych sprawach, ale jeszcze przyjrzyjmy się trochę, czem było to zjednoczenie kółek i jak wpływało na dorobek ich pracy. Weźmy taką hodowlę. Są kraje, jak naprzykład Danja, gdzie hodowla inwentarza jest źródłem już nie zamożności, ale bogactwa kraju. U nas gospodarstwa zaczęły wchodzić na drogę rozwoju hodowli, i słusznie, bo zboże, wskutek przyczyn ogólnych, w cenie się przeważnie nie trzymało, a na dobry produkt mleczny, czy też choćby na pewne jajko wziętość zawsze byłą i cena mogła być dobra, zwłaszcza przy sprzedaży przez stowarzyszenia. Otóż zjednoczone kółka rolnicze, przez swoją Komisję Hodowlaną przy Wydziale kółek Centralnego Towarzystwa Rolniczego — i w tej sprawie działały wiele.
Badano stan hodowli stopniowo w całym kraju, na tej podstawie ustanawiano godne rozwoju w danej okolicy rasy, utrzymywano już setki rasowych rozpłodników, przeważnie gromadzonych w większej ilości w niektórych, zasobniejszych w lepsze krowy, okolicach kraju, co prowadziło najszybciej do wytworzenia większej ilości cennego zarodowego bydła, które następnie miało być rozpowszechnianie po całym kraju, — obmyślano i przeprowadzano tę robotę dobrze, nie zapominając o szerzeniu drogą kursów i praktycznych pouczeń wiedzy z zakresu wychowania młodzieży, żywienia bydła i t. p. Urządzane licznie co roku pokazy bydła dawały poznać stan hodowli w danej okolicy, lub też umożliwiały sprawdzenie postępów hodowli.
Tak się wspólnie rządziły kółka w swoich najważniejszych sprawach. A przecież tych ważnych spraw dla rolnika jest jeszcze niemało.
Z przyznawanych zasiłków zakupywał Zarząd Główny droższe, a wielce pożyteczne maszyny rolnicze, jakich pojedyńczy drobny rolnik kupić nie może, przedewszystkiem siewniki rzędowe i maszyny do dobrego czyszczenia ziarna—i tworzył po kółkach takie stacje maszynowe dla pożytku ogółu; rozsyłał bezpłatnie do prób nawozy sztuczne, o które potrafił wystarać się od rozmaitych wielkich przedsiębiorstw sprzedaży nawozów; urządził Biuro porad prawnych, gdzie gospodarz, członek kółka, bądź to osobiście, bądź listownie, już bez osobnej opłaty, mógł zasięgnąć porady; starał się zmniejszać klęskę pożarów przez ułatwienie ubezpieczeń ruchomości i zbiorów w polskich stowarzyszeniach ogniowych, przez urządzanie straży ogniowych i rozpowszechnianie umiejętności budownictwa przeciwogniowego, utrzymywał tedy kilku objazdowych znawców w tej dziedzinie pracy, słowem, można powiedzieć, że co „bolało” rozumiejącego swój i ogólny interes rolnika — to nie było po za myślą i troską zjednoczonych kółek rolniczych.
W ostatnich latach przy Zarządzie Głównym utworzono Biuro komasacyjne, które pomagało w prowadzeniu pracy wsiom, pragnącym usunąć tak szkodliwą szachownicę. Rozpoczęto też już miejscami, przy pomocy Zarządu Głównego, pracę nad usuwaniem nadmiernej mokrości gruntów, co urodzajom przeszkadza, a przez drenowanie daje się usunąć, i w tej sprawie robiono usilne zabiegi, aby odpowiednie prawa możliwie ułatwiły konieczne w tym wypadku zbiorowe przedsięwzięcia drobnych rolników.
Z czasem z Wydziału kółek wyłoniły się osobne Zarządy dla działających w związku z kółkami innych stowarzyszeń wiejskich, jak pieniężnych, mleczarskich, i tak praca zbiorowa doskonalona była stale, coraz bardziej wgłębiając się w potrzeby naszej wsi polskiej.
Z tego pobieżnego przeglądu widzimy, że w zjednoczeniu praca każdego kółka pojedyńczego inaczej już zupełnie pójść mogła, gdyż w każdym kierunku dla chętnego do działania kółka przychodziły ułatwienia, nie od kogoś z boku idące, ale właśnie od siły, stworzonej przez ogół kółek. Między Zarządem Głównym, a poszczególnymi kółkami stały, jakby pośrodku, Zarządy okręgowe, które, będąc w stałej łączności i z Zarządem Głównym i z kółkami w swoim okręgu, starały się najważniejszym dla swojej okolicy robotom nadać rozmach potrzebny.
Jakiż jest wpływ tej zbiorowej pracy rolników, zjednoczonych w kółkach rolniczych? Ogólnie można powiedzieć, że plon tej zbiorowej roboty jest duży, choć nie taki, jaki dałby się z tymi środkami i w tym czasie uzyskać, gdyby każdy z członków bardziej świadomie i bardziej tedy gorliwie do tej pracy się przykładał. Głosy wielu drobnych rolników, gorliwszych członków tego zjednoczenia, podawane w gazetach, nawołując ogół do stowarzyszenia się, stwierdzały zgodnie, że kółka rolnicze podniosły bardzo plony i dochody gospodarstw mniejszych, nietylko członków kółek, ale i ogółu gospodarzy, którzy nieraz bezwiednie naśladowali w pewnym stopniu ulepszenia kółkowiczów.
Wspominając łącznie tę zbożną robotę i kierując się myślą ku przyszłości, która nas wszystkich w bardziej wytężonej i o wiele szerszej pracy w kraju zjednoczy, przeczytajmy kilka głosów napisanych w sprawie kółek przez gospodarzy małorolnych.
Gospodarz Jan Golis z ziemi Łowickiej pisał w jednej z gazet tak: „Powiadam wam, że trzymam się rękami i zębami kółka i tych nauk, jakie w kółku dają. Bo co prawda poulepszałem sobie inwentarz, pozadobywałem okopowe, doborowe ziarno, gospodarstwo podniosłem bardzo od czasu, jak jestem kółkowiczem. Nie odstąpię od tej pracy zbiorowej póki żyć będę”.
Gospodarz Andrzej Maj, obecnie członek Tymczasowej Rady Stanu, pisał tak: „Aby ocenić pożyteczną działalność kółek rolniczych dosyć jest cofnąć się wstecz o 15—20 lat. Nie takie to przecie dawne dzieje, czy się komu wtedy śniło o takim postępie w drobnych gospodarstwach, jaki mamy obecnie? Działalność kółek więcej robi niż to się niejednemu zdaje, bo, jak wiadomo, choć do kółek należy drobna część gospodarzy — to jednak od nich uczą się inni”.
„Od czasu jak się z kółkiem zacząłem poznawać — pisał Józef Szeląg z pod Nałęczowa — stodółka moja co rok robi się szczuplejsza, że myślę o przystawieniu jakiejś szopy, bo przy zbiorze z pola trzeba prawie wśród żniw parę kóp wymłócić, albo szukać komornego u sąsiada”.
Gospodarz Archaniołowicz z ziemi Lipnowskiej tak znowu pisał: „Całą duszą oddany jestem tej jedności i oświacie, jaka idzie przez kółko i mam przekonanie największe, że im więcej nauki zastosuję do swego gospodarstwa tem więcej korzyści odniosę, a nawet myślę, że ze swego 4-ro morgowego gospodarstwa (z tego półtorej morgi pod budynkami i nieużytkami) będę mógł wypracować utrzymanie i dla rodziny, a nie głodować, jak było dotychczas”!
Wreszcie podaję dwa głosy gospodarzy, wypowiedziane z okazji piątej rocznicy działalności kółek: Jan Wierzchoń powiada: „W piątą rocznicę kółek uchwaliliśmy w swojej wsi pobudować szkołę dla dzieci. To postanowienie w naszem kółku będzie największem uświęceniem dla nas—pięcioletniej działalności kółek.”
A Szczepan Wróbel, z tych samych okolic, z pod Lubartowa, tak się odezwał: „Na pamiątkę pięciolecia kółek rolniczych będę rozpowszechniał czytelnictwo wśród swoich braci po pługu, stanę się niszczycielem ciemnoty, a będę budował z ludem, dla przyszłości dni naszych, w czem racz dopomódz, Boże!”
Będąc w kraju — możnaby takich głosów przytoczyć setki.
Po wojnie, gdy wszelka praca zbiorowa, a przedewszystkiem oświata przejdzie całkowicie w nasze ręce, nie będzie może wieśniaka, któryby o działalności społecznej inaczej powiedział.





  1. O pracy kółek poznańskich znajdzie czytelnik nieco wiadomości w końcowym rozdziale książeczki, w którym jest mowa o całej gospodarczej działalności braci rolników z zaboru pruskiego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Bzowski.