Nauka o oddechaniu/Rozdział III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jog Ramaczaraka
Tytuł Nauka o oddechaniu
Podtytuł według systemu Hindusów jako klucz fizycznego, umysłowego, duszewnego i duchowego rozwoju
Wydawca Józef Chobot
Księgarnia Filozoficzno-okultystyczna
Data wyd. 1921
Druk Henryk Nowak
Miejsce wyd. Cieszyn
Tłumacz Karol Chobot
Tytuł orygin. The Hindu-Yogi Science of Breath
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział III.
Ezoteryczna teorja oddechania.

W tym rozdziale skreślimy zwięźle teorje zachodnich uczonych odnośnie do czynności oddechowych organów człowieka i znaczenia jej dla ludzkiego organizmu. W następnych rozdziałach przytoczymy teorje i źródłowe fakty, któremi zajmują się szkoły na Wschodzie naukowego kierunku. Wschodni uczeni przyjmuję teorje i fakty swoich zachodnich współbraci (o których wiedzieli już kilka wieków przedtem), ale przyłączają do nich wiele nowych zjawisk, czego przedstawiciele Zachodu obecnie nie uznają; mimo to przyjdzie czas, że i oni ogłoszą światu „odkrycia“, jako wielką prawdę.
Zanim przystąpimy do wykładu teorii Zachodniej nauki, nie od rzeczy byłoby, opisać najpierw drogi organu oddechowego.
Organ oddechania składa się z płuc i prowadzących do nich powietrze dróg. Rozróżniamy dwa płuca. Mieszczą się w piersiowej klatce po jednem z każdej strony; między niemi znajduje się serce. Każda płuco porusza się we wszystkich kierunkach, z wyjątkiem części, w którą wchodzą bronchy, arterje i weny, jednoczące je z sercem i oddechową krtanią. Płuca są gąbczaste i porowate, tkanka ich bardzo elastyczna. Mieszczą się w podwójnym worku z delikatnej ale mocnej materji, nazwanej „opłucną“. Jedna ścianka łączy się mocno z płucami, a druga z wewnętrzną stroną piersi. Między temi dwoma ściankami wydziela się ciągle płyn, który pozwala ich wewnętrznym powierzchniom ślizgać się z łatwością jedna o drugą podczas oddechania.
Drogi, wprowadzające powietrze w płuca, składają się z nosowej powierzchni gardła, oddechowej krtani i oskrzeli. Kiedy oddechamy, wciągamy powietrze przez nos, gdzie ogrzewa się podczas zetknięcia się ze śluzowatą błonką, obficie zaopatrzoną w krew i, przechodząc przez krtań, idzie w oddechowe gardło, które dzieli się na mnóstwo oddechowych kanałów, bronch, które dzielą się znowu na maleńkie kanaliki, kończące się małemi krwionośnemi naczyniami, których liczba w płucach — miljony. Jeden z uczonych wyliczył, że jeżeli rozciągnęlibyśmy krwionośne naczynia płuc w jedną ścisłą powierzchnię, zajęłyby wtedy przestrzeń 14.000 kwadratowych stóp.
Powietrze wciągamy do płuc wskutek działania przepony piersiowej, przedstawiającej wielki, silny, na kształt liścia płaskiego mięsień, leżący w poprzek piersi oddzielając klatkę piersiową od jamy brzusznej. Przepona piersiowa działa prawie samorzutnie, jak i serce, chociaż ruchy jej mogą zależeć od natężenia naszej woli. Kiedy przepona piersiowa się rozciąga, objętość piersi i płuc się rozszerza a powietrze wpada w powstałą próżnię. Kiedy ona się kurczy, pierś i płuca również się kurczą, wypychając z siebie powietrze.
Zanim przystąpimy do omawianie, co się dnieje z powietrzem w płucach, pozwólcie obecnie poruszyć sprawę krążenia krwi. Krew, jak wiecie, serce tłoczy w arterje, przez które wchodzi w naczynia włoskowate, rozchodząc się w ten sposób po wszystkich częściach ciała, które ona żywi i pokrzepia. Za pośrednictwem naczyń włoskowatych krew wraca następnie inną drogą wenami, do serca, które wpędza ją do płuc.
Krew silno czerwona, zaopatrzona obficie w życiodajne składniki, krąży w arterjach. Wraca z wen z powrotem w postaci błękitnej; wynędzniała i ciężka, obarczona produktami rozkładu, które porywa po drodze w całym systemie krążenia krwi. Dąży z serca, jako czysty strumyk górski, a wraca ciężka, leniwie jakby w brudny siew. Brudny ów strumień płynie w prawą komorę serca. Po napełnieniu komory, ona kurczy się i tłoczy krew do płuc, w których rozchodzi się aa pomocą miljonowych naczyń włoskowatych po komórkach, o których wyżej mówiliśmy. Oddechanie napełnia płuca powietrzem i jego tlen w komórkach spotyka się z krwią żylną zepsutą na wskroś ścianek włoskowatych naczyń, które są dostatecznie grube, ażeby nie przepuścić krwi na wskroś własnych ścian, ale równocześnie dostatecznie są cienkie, ażeby tlen mógł przejść na wskroś nich do krwi. Kiedy tlen złączy się z krwią, odbywa się proces spalania — Krew zabiera chciwie tlen a oddaje kwas węglowy, powstały z produktów rozkładu, zebranych przez krew podczas krążenia z wszystkich części ciała. Krew, oczyszczona w ten sposób i nasycona tlenem, wraca do serca, mocno znów czerwona i bogata w ożywcze składniki. Wchodzi w lewą komorę serca, a serce wysyła ją w podróż do tętnic do wszystkich granic organizmu. Obliczono, że na dobę przechodzi przez serce 24.000 but, lub 1 200 wiader krwi do włoskowatych kanałów płuc, podczas tego ciałka krwi przeciskają się po jednemu do komórek i łącza się wtedy z tlenem powietrza. Gdybyście pomyśleli chociaż minutę o szczegółach tego procesu, zdumielibyście się i zachwycalibyście się w obliczu bezgranicznej troski i pomysłowości przyrody!
Oczywiście, że jeżeli świeże powietrze nie dostanie się do płuc w dostatecznej ilości, zanieczyszczona żylna krew nie może być oczyszczoną i wskutek tego ciało nietylko będzie pozbawione pokarmu, ale i produkty rozkładu, które powinne byłyby spalić się podczas łączenia się z tlenem powietrza, wrócą w w sieć krążenia krwi, zaopatrywując cały system i wywołując śmierć. Zanieczyszczone powietrze działa w taki sam sposób, lecz tylko w mniejszym stopniu. Jasną jest rzeczą, że jeżeli ktoś podczas oddechania nie posyła powietrza do płuc w należnej ilości, praca krwi nie może odbywać się w pożądany sposób; w wyniku ciało nie otrzymuje dostatecznie pokarmu i występuje choroba lub ogólne naruszenie zdrowia. Krew tego, kto oddecha nieprawidłowo, wskutek tego jest koloru błękitnego, ciemnego, wyróżniającego się wyraźnie od silnie czerwonej normalnej, bogatej w tlen tętniczej krwi. Widzimy to na twarzy już bladej osoby, podczas gdy prawidłowe oddechanie udziela człowiekowi energiczne krążenie krwi i mocny zdrowy rumieniec.
Mała uwaga wyjaśni całą życiową zaletę normalnego oddechania. Jeżeli krew nie oczyści się zupełnie podczas procesu chemicznego w płucach, wraca wtedy do tętnic w stanie nienormalnym, nie należycie czystym od różnych resztek, porwanych w rozmaitych częściach ciała. Wszystkie produkty owe rozkładu wracają znów do organizmu, a naturalnym następstwem może być choroba, czasem specjalna choroba krwi, lub uszkodzenie czynności jakiegokolwiekbądź organu lub tkanki z powodu niedostatecznego ich odżywiania.
Krew, gdy powietrze przewietrzy ją w płucach w odpowiedniej mierze, nietylko uwalnia się od przepojonych nią szkodliwych domieszek i gazu węglowego kwasu, ale także pochłania z powietrza pewną ilość tlenu, który roznosi po ciele, gdzie okazuje się potrzeba, ażeby natura mogła prawidłowo spełniać swoje zadanie. Kiedy tlen złączy się z krwią, jednoczy się z jej hemoglobiną i wędruje do każdej komórki ciała, do każdego mięśnia, organu, odnawiając i pokrzepiając je nowemi materjałami, których dostarcza im przyroda. Tętnicza krew, uległszy w naturalny sposób działaniu powietrza w płucach, zawiera w sobie około 25% tlenu.
I nietylko każdą część ciała ożywia tlen, lecz i akt trawienia bezpośrednio zależy od dostatecznego spalenia pokarmowego materjału, które odbywa się we krwi, gdy tlen złączy się we krwi z wyciągniętemi z pokarmu sokami, podczas czego odbywają się różne procesy spalania. Konieczną dlatego jest rzeczą, ażebyśmy dostarczyli do płuc dostateczną ilość tlenu. Objaśnia to i ten fakt, że słabym płucom towarzyszy i złe trawienie. Ażeby pojąć całe znaczenie tego, trzeba przypomnieć, że cały organizm otrzymuje pożywienie od przyswojonego pokarmu, i że niezupełne przyswojenie go powoduje równocześnie i niezupełne odżywianie organizmu. Płuca same zależą zupełnie od tegoż źródła odżywiania, a jeżeli wskutek słabego oddechania pogarsza się przyswojenie pokarmowych soków, płuca tak-że słabną, wykonując w słabszym stopniu przekazaną pracę, a ciało wtedy więdnieje i słabnie. Każda cząstka pokarmu i napoju, przed przyswojeniem przez organizm, powinna złączyć się chemicznie z tlenem; temu samemu procesowi ulegają produkty wewnętrznego spalania organizmu, ażeby przyjąć formę, wskutek której mogą być wyprowadzona z organizmu. Ubóstwo tlenu w krwi, tj. w płucach, powoduje niedostateczne odżywianie, niedostateczne oczyszczenia organizmu i — złe zdrowie. W istocie — „oddechanie jest życiem“.
Spalenie zepsutych elementów w krwi ogrzewa ciało i wogóle, wyrównuje jego temperaturę.
Ten, kto umie oddechać głęboko, chroni się przed przeziębieniem, posiadając dobry zapas gorącej krwi, który go hartuje i czyni bardziej odpornym przeciw zmianom wewnętrznej ciepłoty.
Oprócz tego, oddechanie głębokie ćwiczy organy i mięśnie kiszek, o czem zapominają zwykle zachodni hygjeniści, ale w pełnej mierze cenią to jogowie.
Wskutek nieprawidłowego lub niegłębokiego oddechania pewna tylko część płucnych komórek spełnia swoje przeznaczenie, znaczna zaś część pracy płuc ginie i cały organizm cierpi. Niższe ustroje w swoim naturalnym stanie oddechają normalnie, bez wątpienia tak samo regularnie oddechał i pierwotny człowiek. Nienormalna maniera oddechania, przyswojona przez „cywilizowanego“ człowieka — to ciemna plama, ciężąca na cywilizacji, — pozbawiła nas potrzebnego powietrza. I narody cierpią wskutek tego więcej, niż od byle czego. Człowiek może się zbawić tylko — wróciwszy na łono przyrody.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Walker Atkinson i tłumacza: Karol Chobot.