Nauczanie języka polskiego/Wypisy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Biliński
Tytuł Nauczanie języka polskiego
Rozdział Wypisy
Wydawca Księgarnia Szkolna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Pedagogiczna
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WYPISY.

Co czytanie ma obejmować? I jakie ma być?
Program ministerjalny dla niższego gimnazjum mówi: Czytanie poprawne, płynne i wyraziste utworów prozaicznych i poetycznych (baśni, legend, ballad, bajek, powiastek, nowel, przystępnych powieści i poematów, opowiadań z przeszłości dziejowej, życia wielkich ludzi, artystycznych obrazków z życia przyrody, utworów lirycznych itd.) Lektura domowa. (Tak określany jest przedmiot czytań dla klasy III; w klasie I i II jest mowa o opowiadaniach z życia dzieci i młodzieży, życie wielkich ludzi zastąpione jest w klasie II życiem bohaterów, a w klasie I wogóle opuszczone. „Artystyczne obrazki z życia przyrody“ zastąpione są w klasie I opowiadaniami z życia przyrody wogóle. Początki lektury domowej wymienione są w klasie II. — Odstępstwa te są drobne, uwarunkowane różnym poziomem uczniów i sfery ich zainteresowań.)
W szkole powszechnej w oddziale IV i V jest mowa o krótszych i dłuższych powiastkach, opowiadaniach historycznych, baśniach, legendach, bajkach, powiastkach wierszowanych, obrazkach przyrody. W oddziale VI wymienia się dłuższe opowiadania i powiastki prozą i wierszem, dłuższe i trudniejsze opisy przyrody i przedmiotów, wytworzonych ręką ludzką. Dla oddziału VII żąda się już odpowiednio dobranych wyjątków i całych utworów literackich, przyczem występuje dodatek „w szkole i domu“, podczas gdy w klasach niższych o lekturze domowej wogóle niema mowy.
Porównywając treść czytań dla obu typów szkół, nie widzimy poza małemi odchyleniami zasadniczych różnic. Programy stoją na stanowisku wypisów, zawierających czytanki różnorodnej treści i różnych rozmiarów, dostosowanych do wieku; podkreślona jest tendencja od takich zbiorów ku większym całościom, a więc ku lekturze ciągłej.
Zaznaczam to z tego powodu, że w ostatnich latach objawiła się dążność ku wyeliminowaniu nawet z klas najniższych wypisów, a zastąpienia ich lekturą całych utworów. Argumenty przytaczane przez zwolenników tego kierunku są następujące:
1. Wypisy przedstawiają zlepek najróżniejszych wyjątków i urywków, które nie pozostawiają trwalszego wrażenia i zniechęcają do czytania, wytwarzają atmosferę znudzenia, zwłaszcza przy sposobie przerabiania ich w tradycyjnej szkole.
2. W późniejszem życiu nikt wypisów nie bierze do ręki, nie czyta urywków i wyjątków, mniej lub więcej trafnie pozbieranych z różnych książek, lecz czyta utwory w całości. Są one tylko surogatem książki. Wobec tego wypisy nie mają nic wspólnego z życiem, do którego szkoła ma przygotować, ucząc dzieci umiejętnego czytania książek, wytwarzając nawyk czytania, budząc potrzebę dobrej książki, któraby w życiu człowieka była nieodstępną towarzyszką. Tego celu wypisy nie spełnią. Radzi się wprowadzanie lektury odpowiednich książeczek z tanich, popularnych wydawnictw (Bibljoteka Uniwersytetów Ludowych), lub tworzenie wypisów zeszytowych, z których wybiera się każdorazowo odpowiedni zeszyt, stanowiący całość, będący książeczką. Żądania te dążą do zerwania ze stężałą formą wypisów, a do zastąpienia ich czemś lżejszem, lotniejszem.
Pogląd zupełnie słuszny. Dlatego też w wielu szkołach powszechnych wypisy są zastępowane lekturą Płomyczka i Płomyka, co budzi zamiłowanie do czytania czasopism, a lekcję czyni lżejszą, swobodniejszą.
Czytanie fragmentów nie pozostawia tak silnego wrażenia, jak lektura całości, przytem o wiele większa jest korzyść, jaką przynosi ogarnianie większych całości. Lekturę z wypisów cechuje pewna kalejdoskopowość, odrywająca ciągle od pewnych grup wyobrażeń, w których dopiero co młody umysł się zadomowił, i przenosząca na nowe, na które trzeba się dłużej nastawiać. Być może, że rozwój metodyki nauczania języka ojczystego doprowadzi z czasem do usunięcia wypisów.
Gdy się lekturę z wypisów zastąpi lekturą książki, wyłonią się trudności natury ekonomicznej, bo nie każdy uczeń będzie własnym egzemplarzem rozporządzał. Zwolennicy jednak nowego kierunku są zdania, że czytanie powinno odbywać się bez książki. Wiele w tem racji. U człowieka nowożytnego poszło w dziedzinie słowa za daleko może kojarzenie myśli ze znakiem wzrokowym, nastąpiło zaś zaniedbanie skojarzeń wyobrażeniowych ze słuchowemi i wymawianiowemi. Za dużo czytamy pocichu, oczyma tylko, a za mało słyszymy siebie i za mało uczymy się przez bezpośrednie słuchanie drugich, jak to było w starożytności. To racja, ale przecież tak samo można i powinno się uprawiać czytanie głośne przy zamkniętych książkach przy użyciu wypisów. Jest rzeczą bardzo polecenia godną wyrabiać wewnętrzne widzenie rzeczy przez ucho, przez skupienie się w sobie, przez wpatrzenie się we własne wnętrze; ale jeżeli takie czytanie nie ma być tylko zabiegiem ubocznym, przygodnym, mającym przemówić mocniej rytmem do ucha, Czy do wyobraźni i uczucia, czytaniem odświętnem, wychodzącem poza ramy normalnej lekcji — a i takie czytanie należy od czasu do czasu stosować — to uczeń powinien jednak przeczytaną rzecz posiadać, by ją sobie przeczytać potem po raz drugi, robić na jej podstawie jakieś ćwiczenia, coś wyszukiwać, zestawiać, porównywać, układać plan.
Ten zatem kąt widzenia wypisów nie obala.
Fakt jednak wystąpienia przeciw wypisom jest znamiennym symptomem, dowodzącym, że odczuwa się jakieś braki i nowe potrzeby w nauczaniu języka ojczystego, że chce się szukać nowych dróg, że toruje sobie drogę zrozumienie, iż oparcie się wyłącznie na wypisach jest skostnieniem nauczania, iż muszą być jeszcze inne, lepsze, owocniejsze sposoby zbliżania się do wytworów ducha narodowego, złożonych w dziełach pisanych, dochodzenia do wprawy w wypowiadaniu własnych myśli, do kształcenia sił ducha przez język. Jest rzeczą jasną, że wypisami samemi tych celów się nie osiągnie. Spełniają one tylko małą cząstkę wychowania językowego, dyscyplinując, reprezentując tylko to, co jest szkołą w rygorystycznem tego słowa znaczeniu, przyczyniając się w znacznym stopniu do wyrobienia intelektu (oczywiście kształcą i inne strony ducha) i woli. Obok nich musi stanąć: 1. lektura, która ma wytworzyć zamiłowanie do książki, przemówić silniej do irracjonalnych stron duszy, wyobraźni i uczucia; 2. samo mówienie bez pomocy książki, samodzielne wypowiadanie własnych treści duchowych i ujmowanie w słowa własnych spostrzeżeń (ćwiczenia w mówieniu); 3. gramatyka, rozumnie pojęta i umiejętnie traktowana, dająca uświadomienie środków, któremi człowiek mówiący czy piszący się posługuje.
Każdym z tych środków będzie trzeba zająć się zosobna. Wracając do wypisów, jasną jest rzeczą, że powinny być tak ułożone, by ile możności ograniczały ujemne strony, o których powyżej była mowa, by były książką, którą uczeń dla jej formy zewnętrznej i treści naprawdę pokocha, i która da nauczycielowi możność osiągnięcia jak największej korzyści. Musi budzić wielostronne zainteresowania, rozszerzać horyzonty uszlachetniać sposób myślenia, musi być pulsującem życiem a nie papierem, przemawiać słowem barwnem, szlachetnem, wzorowem. Słownictwo powinno się liczyć z wiekiem młodzieży, będąc oczywiście rozleglejszem, bo na niem ma się kształcić sprawność językowa młodzieży; styl prosty, ale nie sztucznie dopasowywany do umysłu dziecka. Celowo dziecinnie pisanych utworów młodzież nie lubi; najpopularniejszemi wśród młodzieży stały się właśnie te, których autorowie o dzieciach zupełnie nie myśleli. (Robinson.) Szata zewnętrzna, krój czcionek, papier, powinny być bez zarzutu, bo mają budzić upodobania estetyczne.
Dobrze, jeżeli książka jest ilustrowana. Nie każda jednak ilustracja jest odpowiednią. Ma ona pobudzać aktywność myśli, wyobraźni, stanowić dla niej tylko punkt wyjścia, otwierać pole dla dotwarzania, a nie zamykać go. Bezcelowe są natomiast ilustracje jakichś szczegółów opisanych w książce, bo stoją na przeszkodzie samorzutnej czynności wyobraźni, ograniczając ją, narzucając pewień ściśle określony kształt.
Nie potrzeba akcentować, że ilustracje i pod względem artystycznym i typograficznym muszą czynić zadość wymaganiom sztuki.
Jak wyglądają wypisy, używane na średnim stopniu?
Trzeba odróżnić dwa ich typy: te, które powstały jeszcze w okresie niewoli, i stworzone już po wskrzeszeniu Państwa.
Na pierwszych ciąży w większym lub mniejszym stopniu fakt, że zrodziły się w czasie, kiedy nasze nastawienie wobec życia było diametralnie różne od dzisiejszego. Tam pragnieniem było to, co dziś jest oczywistością, marzeniem mgławicowem, co ma dziś zupełnie realne, prozaiczne kształty, co z nieba zstąpiło na ziemię. Nasz program życiowy był pod jednemi względami minimalny, pod innemi maksymalny, w obu zaś wypadkach nierealny, niewyrównany, niezrównoważony. Chodziło przynajmniej o to, by nie zatracić ducha, nadziei, wiary — i o to także, by w sobie wytworzyć wartości jakieś inne, wyższe od cechujących inne narody; za dużo było w naszej psychice metafizycznej wiary w karzącą moc historji, elementów krzywdy, smutku. Wypisy musiały oczywiście odzwierciadlać ówczesne ideały i poglądy na życie.
Obecnie ideał Polaka uległ zasadniczej zmianie, zredukowało się do normalnej miary to, co tam było wyolbrzymione. Dzisiejszy Polak ma być obywatelem państwa wolnego, czującym swą godność, jak ją czuje Francuz czy Niemiec; nie wyegzaltowanym rycerzem mgły, żyjącym w krainie wyśnionej wolności, lecz skoordynowanym członkiem rzeczywistej polityczno-narodowej wspólnoty; czującym rozrost sił, oczywistość tego, że bierze udział na równi z innemi narodami w organizowaniu zbiorowego życia. To też dawniejsze wypisy nie odpowiadały ani dzisiejszym potrzebom wychowawczym, ani upodobaniom dzisiejszej młodzieży. Tendencja moralizatorska jej nie porywa, idealność, wzruszająca doskonałość pozbawiona jest dla niej rumieńca życia, bo coraz bardzież niezrozumiałemi stają się dla niej ciągłe napięcie duchowe, pielgrzymowanie ku Monsalwatowi narodowemu i ekstatyczne wpatrywanie się w tajemniczy Gral. Nie są to wypisy skrojone na miarę wolnej, potężniejącej Polski, nabierającej głębokiego oddechu, szerokiego rozmachu. Musi być więcej światła, radości, swobody, oczywistości życia. Mam na myśli używane jeszcze tu i owdzie wypisy Gallego i Boguckiej-Niewiadomskiej. Mają one swą chlubną kartę, ale dziś są przestarzałe, trącące myszką pod względem treści i formy — mimo dokonanej modernizacji.
Zkolei przystępuję do omówienia „Czytań polskich“ Reitera. Te trzy tomy wychowały już pokolenia i dotąd nie straciły na żywotności. Niema w nich poważniejszych stron ujemnych, a jest wiele zalet. Dopatrywano się w nich wprawdzie krańcowego idealizmu, mglistego symbolizmu, fantastycznego egzotyzmu, sercowego romantyzmu, melancholijności, zbytniej powagi, przesadnej fantastyczności — zarzuty te jednak są po największej części tylko tak mocno wypowiedziane i świadczą tylko o nieprzeciętnej mierze wypisów, bo rzeczy tych bądź trudno się doszukać, bądź uznać je za zbrodnie. Robiono też Reiterowi zarzut, że za mało jest ustępów, traktujących zagadnienia moralne z dziedziny życia obywatelskiego i rodzinnego — ale to może lepiej, bo niema moralizującego ględzenia. Tem się nie wychowuje, gadaniem nie wpaja się zasad etycznych.
I wypisy Reitera zostały odmłodzone, brak im jednak mimo to pewnych walorów. Niema np. ustępów, szerzących kult morza, jest dużo powagi, smutku, tęsknoty, brak zaś prawie zupełnie radości, humoru. Jest za mało ruchu, czynu, wielka przewaga elementu opisowego i historycznego, brak gorętszego nastroju — tętna współczesnego życia. Cechuje je wysoki poziom artystyczny, zdecydowany estetyzm, ustępy są częstokroć za trudne bądź z powodu zbyt wykwintnej stylistycznej oprawy, bądź z powodu gęstwy szczegółów. Takich ustępów jest jednak niewiele i dobrze że są, bo można je przeznaczać dla wybranych uczniów lub klas.
Utarło się mniemanie, że Reiter jest za trudny i że z tego powodu należy go usunąć. Mojem zdaniem tak nie jest, całość tylko jest utrzymana na wysokim poziomie, skutkiem czego za mało jest może ustępów, któreby można traktować jako wytchnienie, pauzy wypoczynkowe.
Wypisy są trudne przedewszystkiem dla nauczycieli, ale dają im za to bardzo wiele znakomitej sposobności do należytego spełnienia zadań nauki polskiego. Pióra są pierwszorzędne, rodzaje ustępów harmonijnie rozmieszczone, dużo czytanek pierwszorzędnej ogólnokształcącej wartości.
W ręku dobrego nauczyciela są znakomitem narzędziem do wyrobienia w uczniach poczucia piękna, pięknej polszczyzny, wzbudzenia miłości mowy i rzeczy polskich. Złemu nauczycielowi dały aż nazbyt wiele sposobności do partactwa i siania nudy na lekcjach, które powinny być godzinami radości i podniosłego nastroju ducha.
Choć przedwojenne, mogą długo jeszcze spełniać chlubne zadanie, zwłaszcza w gimnazjach — dla szkół powszechnych uważane są ogólnie za zbyt trudne — mimo że pojawiły się po wojnie czytania nowe, zrodzone z nowych nastawień psychicznych. I tak mamy 1. Perkowskiej i Herberżanki Mowę ojczystą, 2. Balickiego — Maykowskiego Kraj lat dziecinnych i Będziem Polakami, 3. Tynca — Gołąbka Czytanki polskie odrębne dla gimnazjów, odrębne dla szkół powszechnych, Mikulskiego Wypisy dla szkół powszechnych.
Mowa ojczysta wolna jest od pyłu nudy i monotonji, w układzie i doborze ustępów tętni puls życia, nawet miejscami podnosi głowę pogodna radość; dobre ustosunkowanie różnych działów i objaśnienia językowe. Są jednak rzeczowe usterki, nadto czytanki są zbyt łatwe, zbyt dziecinne nietylko pod względem treści, lecz i języka i stylu, stawiają zarówno umysłowym jak i językowym zdolnościom młodzieży zbyt małe wymagania. A przecież zadaniem wypisów jest nietylko podobać się dzieciom, ułatwiać zrozumienie pewnych spraw, one mają też dziecinny język rozwijać, podciągać do coraz wyższego poziomu. Gdy się jeszcze uwzględni, że ustępy są nazbyt krótkie, będziemy mieli przy pewnych cechach wspólnych zasadnicze przeciwieństwo do Reitera: trudne — łatwe, smutne — radosne, długie — krótkie, ciągnące uczniów w górę — utrzymujące ich na tym samym poziomie.
Wypisy Balickiego-Maykowskiego stanowią prawie że zaprzeczenie jednych i drugich. Aż bije od nich świeżość i oryginalność, szukają nowości za wszelką cenę. Najlepiej przystaje do nich określenie, że silą się wprost, by zrobić wszystko tak, jak dotąd jeszcze nie było, i aby nie było w nich nic takiego, coby choć zdaleka przypominało jakąkolwiek dawniejszą, czy bliższą dawność. To wypisy rewolucyjne, bez tradycji, bez wczoraj. Nawet Mickiewicz sam musiał zadowolić się w I części ze swoim „Powrotem taty“ skromnym kącikiem w lamusie przy końcu książki, w „Skarbczyka poezji“. Zestawiając nazwiska, spotykamy Makuszyńskiego, Maykowskiego, Choynowskiego, Wierzyńskiego, Goetla, Wasylewskiego, Kossak-Szczucką, Tuwima, Kaden-Bandrowskiego, Zegadłowicza, Iłłakowiczównę, Porazińską. — Sami współcześni, dawniejsi poszli w kąt. Czuje się na każdym kroku, że wszystko to zrodzone już w wolnej Polsce, poczęte w atmosferze, która nie musi się przystosowywać stucznie do zmienionej postawy psychicznej, gdyż jest z nią identyczna. To nauka o Polsce współczesnej, transponowana na piękno, obraz, poezja, radość, tężyzna, czyn.
Możnaby książkom tym tu i owdzie coś zarzucić, o to lub owo się spierać, tak np. czy nie za dużo czynników wyobraźniowych i uczuciowych w stosunku do intelektu, czy nie za mało przeszłości itd. w każdym razie zalety ich niepospolite: stała relacja do świata pojęć i przeżyć młodzieży, brak jakiegokolwiek moralizowania, kipiąca aż miejscami werwa, rozmach, ustępy długie, dające złudzenie ciągłej lektury, wykwintna forma.
Czy młodzież, jakby się spodziewać należało, naprawdę w książkach tych zasmakuje, o tem rozstrzygnie praktyka, która powinna przynajmniej na próbę zainteresować się niemi.
Dobre są Czytanki polskie Tynca-Gołąbka. Nie odznaczają się one tym rozmachem, co poprzednio omawiane, lot ich znacznie niższy, nie stoją też skrajnie na stanowisku współczesności. Dobór ustępów, połączonych w odpowiednie cykle, trafny, choć są może za krótkie. Największą zaletę książek stanowi komentarz dla nauczyciela, objaśniąjący sposób postępowania przy każdej czytance. Młody, niedoświadczony nauczyciel znajdzie w nim pewne oparcie i rękojmię, że nie zejdzie na manowce. Bez zarzutu są również Książki Polskie dla klas powszechnych Mikulskiego.
O lekturze poza wypisami będę mówił później.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Biliński.