Naturalizm i najświeższe kierunki artystyczne

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Naturalizm i najświeższe kierunki artystyczne
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NATURALIZM
I NAJŚWIEŻSZE KIERUNKI ARTYSTYCZNE.


Coraz częściej w pismach francuskich, a za niemi i w naszych pojawiać się zaczynają zdania, że naturalizm w krótkiem swojem, bo 25-cio letniem zaledwie, istnieniu już się przeżył, że ustąpić musi miejsca nowemu jakiemuś kierunkowi twórczości artystycznej.
Na czem ten nowy kierunek ma polegać; jakie mają być jego zasady i jaka metoda, dotychczas nikt, o ile wiem, nie kusił się określić; widać tylko z wielu przeglądów literackich, że wśród poetów i powieściopisarzy objawia się niezadowolenie z Zoli i jego szkoły, oraz pragnienie utorowania sobie dróg odmiennych.
Jedni więc toną w mistycyzmie, lubując się jego nieokreślonemi, lecz uroczemi dla dusz subtelnych i marzycielskich przestrzeniami bez granic; inni starają się utrwalić w kreacjach artystycznych przelotne, często napozór nieuchwytne całkiem stany swej duszy, wywołane bodźcem wewnętrznym, czy zewnętrznym, zyskując tym sposobem dla uczuć osobistych, dla subjektywizmu nowe w poezji uprawnienie, które naturalizm, odtwarzający zewnętrzne, zaobserwować się dające objawy, zakwestjonował.
Jeżeli te zjawiska literackie, wynikłe przedewszystkiem z opozycji przeciwko panującemu w powieściopisarstwie francuskiem naturalizmowi, zechcemy oprzeć na jakiejś podstawie teoretycznej; to znajdziemy ją w tej zasadzie, oddawna już wygłaszanej, ale przez psychologją spółczesną wszechstronnie rozwiniętej, że my w gruncie rzeczy nie poznajemy i nie możemy poznać rzeczy, jakiem i one są po za nami, lecz jedynie tylko stany naszej duszy, przez owe rzeczy wzbudzone, czyli innemi słowy, nasze wrażenia i wzruszenia.
W rozwinięciu tej zasady i zastosowaniu jej do twórczości artystycznej można utrzymywać, że najmozolniejsze nawet starania, by się w granicach przedmiotowego odtwarzania utrzymać, nie zdołają wywołać zamierzonego skutku odbicia świata rzeczywistego, jakim on jest pozewnątrz nas, będą to bowiem zawsze tylko odbicia naszych wrażeń i wzruszeń, uwolnione, co prawda, od cech przypadkowości, oparte na całym szeregu spostrzeżeń, czy, może nawet, doświadczeń, ale bądź co bądź przepojone naszemi poglądami, uczuciami i przyzwyczajeniami.
Sam naturalizm nie przeczy temu bynajmniej. W znanej jego formule, wypowiedzianej przez Zolę, cząstka świata, zanim znajdzie uzewnętrznienie w dziele sztuki, musi przejść przez temperament artysty, t. j. uledz przetworzeniu podmiotowemu. Naturalizmowi nie chodziło o wykluczenie całkowite subjektywizmu z zakresu twórczości artystycznej, lecz jedynie o trzymanie go na wodzy za pośrednictwem ścisłych, dokładnych spostrzeżeń i doświadczeń, o ile te drugie były możliwe. Takie żądanie było wynikiem wzmożenia się wpływu nauk doświadczalnych oraz protestu przeciwko dowolności w tworzeniu charakterów i sytuacji, dowolności, której mnóstwo przykładów znaleść było można w okresie romantycznym.
Gdy atoli w pismach naturalistycznych „tworzenie“ ustąpiło miejsca „odtwarzaniu“; gdy zwłaszcza mniej od Zoli utalentowani naśladowcy coraz częściej i w coraz wstrętniejszy sposób zaczęli nietylko już prozę, ale po prostu brudy życia na pokaz wywlekać i chlubić się z doskonałego odtwarzania błota i gnoju; zrodzić się musiała nowa opozycja, równie naturalna i równie konieczna, jak dawniejsza; a w głosie tej opozycji czuć potrzebę powrotu do szlachetniejszych, idealniejszych natchnień, których źródło, oczywiście, nie jest pozewnątrz nas, ale w nas samych, w duszy naszej.
W parnej, wszystkiemi wyziewami kuchni życia przepełnionej atmosferze odczuto konieczność dopływu świeżego powietrza z krainy uczuć, wzruszeń, wzlotów, porywów, któreby nas przeniknęły innemi wrażeniami, aniżeli te, jakich doznajemy wobec „Brzucha Paryża“; boć człowiek nie mięsem jest tylko.
Wymaganiu takiemu musi się niewątpliwie stać zadość.
Ale czy to znaczy, że zdobycze osiągnięte w artyzmie przez stosowanie metody naturalistycznej mają się w niwecz obrócić, mają być zupełnie zapomniane, a subjektywizm w znaczeniu romantycznem miałby tryumfować? Bynajmniej; nic się nie powtarza w dziejach bez zmiany, jak nic znowuż absolutnie nowego niemasz pod słońcem.
Nie samowola fantazji może być w przyszłości kierowniczką twórczości poetyckiej, gdyż potrzeba ścisłego badania siebie i innych zbyt silnie zakorzeniła się w umysłach spółczesnych, aby im wystarczyć mogły pierwsze lepsze majaczenia rozgrzanej głowy. Nie egotyczne uczucia mogą być w przyszłości zasadniczemi motywami w rozwijaniu tematów, bo konieczność wglądania w podstawy życia społecznego zbyt potężnie jest uznawaną i odczuwaną, ażebyśmy się mogli zadowolnić samolubnemi wylewami serca choćby gienialnej jednostki.
Ani mistycyzm, ani impresjonizm literacki nie wydają mi się prawowitemi następcami naturalizmu, są to bowiem objawy duchowe, więcej mające pokrewieństwa z dobą minioną, aniżeli z przyszłą; będzie nim, zdaniem mojem, „uduchowiony realizm“, w którym nabytki szkoły naturalistycznej w tem, co w nich jest trwałego, będą święcie przechowane, ale odrzucone zostanie dobrowolne zacieśnienie widnokręgu umysłowego, w którym przesuwają się pospolite, brutalne, głupie, niegodziwe, wstrętne zjawiska, a spotęguje się dążenie ku lepszym, idealniejszym pragnieniom, będącym wyrazami duszy, „której wszystko mało“, jak powiedział nasz Mikołaj Sęp Szarzyński.
W naszej literaturze nie było, o ile wiem, krańcowych objawów naturalizmu literackiego; u nas od czasu „Pana Tadeusza“ w mniejszym lub większym stopniu, stosownie do skali talentu piszących, ów „uduchowiony realizm“ znajdował zawsze gorliwych zwolenników. Raczej zamało jeszcze aniżeli zadużo zrobiono u nas w kierunku dokładnego obserwowania rozmaitych warstw społecznych, tak, że poczynający powieściopisarze wiele mają do zrobienia w tem, co ich poprzednicy przygotowali. Znać oni powinni, co się dzieje na polu literatury powszechnej, ale niech się nie pozwalają łatwo porywać hasłom i nawoływaniom, które gdzieindziej dają się zrozumieć z powodu przewagi jednego kierunku, lecz u nas byłyby tylko wynikiem powierzchownego, bo nie wywołanego rzeczywistemi faktami, lub potrzebami, naśladownictwa.
Swoboda w twórczości jest nietylko pożądaną, ale konieczną; lecz swoboda to — nie samowola, ani tem mniej — swawola. Stały kanon estetyczny, czy go wysnuje się z dzieł starożytności klasycznej, czy z naturalizmu spółczesnego, byłby niewątpliwie zawadą na drodze rozwoju duchowego, ale powodowanie się czysto podmiotowemi urojeniami nie może wydać dzieł pierwszorzędnej wartości.
Niema zresztą obawy o to, nikt nie jest tak silnym, ażeby się oparł działaniu przeszłości i otoczenia.

Warszawa.Piotr Chmielowski.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.