Nasze sny/Doświadczenia H. Durville‘a

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Nasze sny
Wydawca nakładem autora
Data wyd. post 1938
Druk Drukarnia „Współpraca“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DOŚWIADCZENIA H. DURVILLE‘A

Aby nie poprzestać li tylko na przykładach, przejdę do doświadczeń. Słynny francuski magnetyzer Hektor Durville poczynił szereg doświadczeń z sobowtórami, które następnie pomieścił w swej książce „Les phantomes des vivants“. Przytacza je dr. Brejer w „Z pogranicza zaświatów“.
Czytamy:
„Jeśli pogrążone w śnie medium magnetyzujemy przez pewien dłuższy czas, dzieje się coś niesłychanego. Wyłania się z medium sfera czuciowa i tworzy na razie koło ciała cieńszą, lub grubszą warstwę. Powoli ta warstwa staje się coraz grubsza, ma barwę białą lub szarą, układa się po obu stronach ciała, potem łączy w jeden słup lub obłok, większy od medium, ale nie mający jeszcze kształtów ludzkich, wreszcie staje się ten słup mniejszy, bardziej błyszczący i przyjmuje postać ludzką, podobną do medium. Postać ta znajduje się niemal zawsze po lewej stronie medium, nieco ku przodowi. Gdy osiągnie pewien stopień zgęszczenia, zachowuje się, jak normalne ciało fizyczne i działa na wszystkie nasze zmysły i kliszę fotograficzną.
Pod wpływem dalszego magnetyzowania postać ta staje się jeszcze gęściejsza, może oddalić się od medium, którego ruchy przestaje naśladować, zmienia wyraz twarzy, staje się samodzielna, ponieważ przenoszą się do niej wszystkie władze duchowe medium, jak czucie, myśl i wola. Z początku jest ten sobowtór niezgrabny, uderza o drzwi i ściany, jeśli ma za mało miejsca, jeśli się jednak tego zażąda z łatwością przez nie przechodzi. Jeśli chcemy go zmusić, żeby pozostawał na tym samym miejscu, wznosi się pionowo w górę. Przenosząc się z miejsca na miejsce, nie posuwa nogami, lecz unosi się ponad ziemię. Jeżeli prosimy sobowtóra, żeby gdzieś dalej się udał, wówczas następuje pewnego rodzaju rozszczepienie: sobowtór staje się bardziej świecący, część światła oddaje medium i oddala się przez najbliższą ścianę. Gdy powróci, znowu zajmuje miejsce po lewej stronie medium, na razie zachowuje swą jasną świetlaną barwę, wkrótce jednak odzyskuje swe dawne różnobarwne zabarwienie, przechodzące nań z medium, które staje się znowu całkiem ciemne. Cóż więc zaszło? Otóż część swego ciała eterycznego, pozostawia sobowtór przy medium, aby podtrzymać w nim życie w czasie swej nieobecności.
Niekiedy występuje ponad głową medium świecąca kula, która ma być siedzibą myśli i woli; ma to być ów najwyższy pierwiastek istoty ludzkiej, zresztą u większości mało rozwinięty. Durville‘owi udało się tę kulę odfotografować w chwili, gdy przestraszony czymś sobowtór powracał do medium. Dr. Baraduc otrzymywał bardzo często fotografie świetlanych kul ponad głową medium.
Sobowtór wysyła z całego swego ciała, a zwłaszcza z głowy i okolicy zwoju słonecznego i śledziony obfite promienie, a siły czerpie z medium i otoczenia. Medium w tym stanie jest zupełnie znieczulone: nie widzi, nie słyszy, niema ani smaku, ani powonienia, wszystkie te władze przechodzą do sobowtóra.
Gdy medium budzimy, powraca sobowtór do ciała fizycznego powoli lub nagle, jeśli widzi się do tego zmuszonym, co jednak medium odczuwa boleśnie.
Sobowtór połączony jest z ciałem fizycznym promieniującym wiązadłem grubości małego palca, mającym w pewnych odstępach tętniące zgrubienia. Wiązadło to łączy się z medium w okolicy pępka, śledziony, lub niekiedy na głowie, tak samo u sobowtóra. W wiązadle tym odbywa się krążenie sił w obu kierunkach. Wszelkie silniejsze pociągnięcie tego łącznika odczuwa medium boleśnie, łagodne pociągnięcie wydłuża je, ponieważ jest sprężyste. Medium nie odzyskuje wszystkich sił fizycznych i duchowych, dopóki nie powrócą doń wszystkie rozproszone cząsteczki.
Niektóre sobowtóry mówią i działają, jak ludzie zwykli, inne piszą nic nie mówiąc, inne wreszcie wywołują ciche szmery lub hałasy, jedne są widoczne dla wszystkich, inne tylko dla niektórych, bardzo czułych, lub wogóle nie są widzialne.
Że nie są to halucynacje, najlepszy dowód stanowią zdjęcia fotograficzne sobowtórów otrzymywane nawet niekiedy mimo woli. Znany badacz Darget próbował umyślnie fotografować sobowtóry i prosił w tym celu znanego magnetyzera Pinarda, by mu był pomocny. Pinard zamagnetyzował dwie córeczki Dargeta, a ten je sfotografował. Na zdjęciach widać zupełnie wyraźnie zdwojenia dziewczynek.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.