Nal i Damajanti (1895)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Nal i Damajanti
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Leciejewski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

b) Nal i Damajanti.
Poemat ten, wpleciony w osnowę Mahâbhâraty jako epizod, opowiada Brihadaśwa królowi Judhiszthirze i często zwraca się do niego, przemawiając apostrofami: królu, Kautnejo i t. p., apostrofy te znajdzie czytelnik oznaczone kursywą.

Syn Wiraseny, Nala, królem był potężnym.
Bogaty w cnoty, piękny, znawca koni,
Przewyższał królów wszystkich, jako Indra bogów,
I jaśniał ponad wszystkich, jako słońce w blasku.
Cnotliwy książę ten Niszadhów znał i Wedę,
I choć grał w kostki, mówił prawdę, wojskiem silny.
Był mężom i niewiastom miły, bo uprzejmy,
Był łucznik celny....
Podobnym był mu u Widarbhów, Bhîma, mężny,
Ojciec pięknej Damajanti, która
Gdy doszła lat dziewiczych, sto służebnic zdolnych,
Sto przyjaciółek, jako Siaczę [1], ją obsiadło.
Błyszczała tam Bhîmówna, klejnotami lśniąca,
W tych dziewic gronie, cudna, jako błyskawica.
Ni między bogi, ni półbogi nie widziano
I nie słyszano o tak cudnej krasawicy.
I Nala, jako tygrys, nie ma rówiennika,
Z postaci istny to Kandarpa[2] w ciele ludzkiem.
I stało się, że wobec Damajanty Nalę
A wobec Nali Damajantę wyławiano,
Tak, iż pochwały słysząc swe nawzajem ciągle,
Nie widząc się poczęli kochać, o Kantnejo!
Nie mogąc ukryć dłużej uczuć swych już Nala,
Do gaju poszedł izbom niewiast poblizkiego,
Gdzie ujrzał wnet łabędzie w złote pióra strojne.
Z chodzących w gaju ptaków, gdy jednego schwycił,
Powietrzny goniec ludzkim głosem rzecze Nali:
„Ach! pozwól żyć, mi, królu! oddam ci przysługę!
Twe imię sławić będę wobec Damajanty,

Bo myśli jej zajęte tobą tylko były“.
Tak zagubiony puścił zaraz krój łabędzia;
Łabędzie wówczas podążyły w kraj Widarbhów.
W Widarbhów kraj przybywszy, blizko Damajanty
Usiadły wszystkie. I spostrzegła stado ptaków,
A widząc z gronem dziewic ptaki dziwnopióre,
Poczęła chwytać ucieszona je pośpiesznie.
Łabędzie wtenczas na wsze strony się rozpierzchły,
Tak, iż za każdym jedno pogoniło dziewczę;
Za którym zaś pobiegła Damajanti chyżo,
Ten głosem ludzkim do niej tako się odezwał:
„O Damajanti! król Niszadhów, Nala zwany,
Jak Aświnowie[3] piękny; z ludzi nikt mu równy.
Małżonką jego gdybyś była pięknolica,
Owoców pełen byłby żywot twój, przekraśna“....
Tak zagadniona od łabędzia, Damajanti
Odrzeknie jemu: „Powiedz takież słowa Nali!“

Łabędź spełnia posłannictwo, a zakochana królewna usycha z tęsknoty za Nalą. Ojciec, widząc córkę smutną, bladą i zmizerowaną, postanawia wydać ją za mąż i ogłasza, że w dniu oznaczonym Damajanti wybierze sobie męża. Na wiadomość o tem, do Kundiny (stolicy Widarbhów) podążają królowie i bohaterowie: pośpiesza i Nala, marząc o nieznajomej ukochanej. W drodze wszakże spotyka bogów: Indrę, Agni, Iamę i Warunę, którzy także zamierzają ubiegać się o rękę Dumajanty i wkładają na Nalę obowiązek uprzedzić ją o swoich zamiarach. Nala nie śmie odmówić żądaniu bogów, ani jako ich posłaniec stanąć obok nich w szeregu konkurentów. Ale królewna wręcz oznajmia, że nikogo innego za męża mieć nie chce, i żąda, aby Nala na wyborze się znajdował. Nala stosuje się do jej życzenia, ale i bogowie przyoblekają się w jego postać. Damajanti, widząc przed sobą pięciu Nalów i bojąc się pomylić przy wyborze, zwraca się do bogów z pokorną prośbą:

„Przez prawdę, że łabędzie o tem mi doniosły,
Iż Nala mnie za żonę wybrał, wskażcie mi go!
Przez prawdę, że ni mową, ani myślą nawet
Nie kłamię, wskażcie mi go, o niebianie, przecie!
Przez prawdę, że on mi przeznaczony mężem
Bogowie nieśmiertelni, wskażcie mi go wreszcie!
Przez prawdę, że co ślubowałam Nali, winnam
Dotrzymać także, wskażcie mi go, proszę,
I kształt przybierzcie wam właściwy, światotwórcy,
Bym poznać mogła ludziowładcę Panjaślokę!“[4]

Błaganie odnosi skutek i Damajanti na znak, że Nalę za męża wybiera, prześliczny wieniec na ramiona mu złożyła. Wybór ten obudził wszakże niechęć w demonie Kalim i ten postanowił zemścić się na Damajanti. Ale dopiero w dwunastym roku pożycia szczęśliwych małżonków udało się Kalemu zawładnąć Nalą, gdy ten nie do pełnił oczyszczenia się rytualnego przed spełnieniem czynności religijnych. Owładnięty przez demona, Nala roznamiętnia się do gry w kości i przegrywa wszystko do swojego brata Puszkary; nie zdołały go powstrzymać i opamiętać ani przedstawienia
poddanych, ani prośby żony. Pozbawiony mienia i tronu, Nala udaje się na wygnanie; nie chcąc jednak, żeby Damajanti podzielała przykrości tułaczego życia, namawia ją, by do swego ojca wróciła; gdy zaś namowa nie odniosła skutku i strudzona Damajanti usnęła w lesie, odbiegł ją, sądząc, ze w ten sposób zmusi do usłuchania jego rady. Opuszczona małżonka napróżno woła i szuka męża po lesie, narażając się na różne niebezpieczeństwa; nareszcie nawpół obłąkana przybywa do stolicy państwa Czedów i zostaje przez królową przyjęta na pannę służebną. Tu odnajduje ją bramin Sudewa, wysłaniec Bhimy, i zabiera z sobą do Kundiny. Wróciwszy do rodziców, Damajanti rozsyła braminów na poszukiwanie Nali, zalecając im, aby wszędzie głosili bez ustanku:

„Gdzie jesteś, graczu, któryś szaty pół mi wziąwszy,
Opuścił w lesie śpiącą lubą twą, o luby!
Siedziała tam biedaczka, oczekując ciebie
W kłopocie wielkim, resztką szaty swej odziana.
Płaczącej ciągle z smutku i zmartwienia
Pociechę ześlij i odpowiedź daj żądaną!“

Niełatwo atoli odszukać Nalę gdyż za sprawą Karkotaki, króla wężów, któremu wyświadczył przysługę, został zmieniony do niepoznania i pod imieniem Bâhuki, przystał za woźnicę do Rituparny, króla Ajodhyi, zachowując w tajemnicy swoje nazwisko i przeszłość. Tu, gdy jeden z braminów, wysłanych przez Damnjantę, wygłosił jej odezwę, Nala dał odpowiedź:

„Niewiasta zacna, choć popadnie w nędzę, stróżem
Jest sobie sama, za co niebo jej zapłatą;
Małżonka, który ją opuścił, nie przeklina,
Lecz wiedzie życie czyste, cnoty tarczą bronna.
I choć mąż popadł w biedę i ją wyrwał z uciech
I rzucił potem, złości za to dlań nie żywi“.

Tem zdradził się poniekąd; więc też Damajanti, dowiedziawszy się o tem, żeby go sprowadzić do Kundiny i wybadać, uprasza bramina Sudewę, żeby udał się do Ajodhyi i namówił Rituparnę do starania się o jej rękę, gdyż zamierza ona wybrać sobie drugiego męża. Rituparna postanawia próbować szczęścia, a że czasu ani chwili tracić nie można, żeby się nie spóźnić, wyrusza więc w drogę z Bâhuką, jako najbieglejszym woźnicą. Konie pomykają z laką szybkością, że Rituparna za biegłość w sztuce kierowania końmi, zgadza się nauczyć Bâhukę (Nalę) sztuki odgadywania liczb, a więc i gry w kości.

I wyszedł z Nali, w kostek grze biegłego teraz,
Truciznę Karkotaki z paszczy zionąc Kali.

Gdy wieczorem gość zbliżył się do Kundiny, poznała Damajanti z turkotu, że Nala powozi.

„Ach! jakże turkot ten, rozbrzmiewający wkoło,
Me serce rozwesela! Nala bawi tutaj!
Jeżeli dziś nie ujrzę pięknej twarzy Nali,
Rycerza cnót pełnego, umrę bez wątpienia.
Jeżeli dziś nie doznam wśród objęcia jego
Słodyczy uściśnienia, umrę bez wątpienia!
Jeżeli do mnie nie przystąpi dziś Niszadhczyk,
W płomieniach złotych ognia szukać będę śmierci“.

Jakkolwiek nizka i niekształtna jest postać Bâhuki, Damajanti podejrzywa, że jest to Nala i dla utwierdzenia się w swoich domysłach, wybaduje go przez zaufaną służebnicę. Przekonawszy się najprzód, że jest to ten sam mąż, który dał odpowiedź braminom, poszukującym Nali, Damajanti każe służebnicy iść do Bâhuki, który przyrządza dla pana swego wieczerzę, i dobrze go obserwować. — Służebna zdaje sprawę, że:

„Nadzwyczaj dziwny jest on; nie widziałam nigdy
Człowieka podobnego jemu, Damajanti!
Choć nizką wchodzi bramą, nigdy się nie zgina,
Lecz wchód za przyjściem jego dlań się rozprzestrzenia.
Ze względu na mocarza Rituparnę, strawy
Rozlicznej dano mu i mięsa zwierzęcego,
Do mycia naczyń mu potrzebnych przyniesiono,
Na które skoro spojrzał, wody pełne były.
Umywszy się Bâhuka potem, poszedł na bok
I trawy wiązkę wziąwszy, podniósł ją ku słońcu ;
Po małej chwili gorejący powstał ogień....
I inny cud niezwykły oglądałam także,
Że ogień dzierżąc w ręku sam się nie oparzył.
Prócz tego jeszcze jeden cud widziałam wielki:
Jak kwiaty, które wziął i zdusił ręką wolno,
Jak kwiaty te, rękoma jego poduszone,
Tem bardziej pachnąc, świeżość znowu odzyskały“.
Te czyny Punjaśloki słysząc Damajanti,
Powzięła przekonanie, iż ich sprawcą Naja,
A sądząc, iż mąż Nala kryje się w Bâhuce,
Łagodnym rzecze głosem do Kesini, płacząc:
„Idź jeszcze raz i zabierz mięsa pieczonego
Bâhuce powolnemu i przyjdź do mnie, droga!“
Poszedłszy do Bâhuki, wzięła z ognia mięsa
Kesini, i przyniosła Damajancie, Królu.
Po smaku i przyprawach mięsa pieczonego,
Poznała zaraz płacząc, iż woźnica Nalą.

Gdy wreszcie Nala wzruszył się na widok swych dzieci, które mu żona zaprowadzić kazała, Damnjanti prosi go, żeby do niej przybył.

Ujrzawszy Damajantę nagle władca Nala,
Z żałości i nieszczęścia zaczął płakać rzewnie.
Ujrzawszy go w wzruszeniu takiem Damajanti,
Popadła również w żal i smutek krasawica.
W czerwonej sukni, z włosem zaplecionym, brudna[5],
Te słowa Damajanti rzecze do Bâhuki:
„Czyś widział kiedykolwiek, aby człowiek zacny
Zostawił swą małżonkę spiącą w lesie pustym,
Małżonkę wierną i niewinną, lecz znużoną?

Któż mógłby zdradzić tak kobietę oprócz Nali?
Występek jakiż popełniłam względem niego,
Że w lesie śpiącą zostawiając, uszedł sobie,
Niepomny, że bogami gardząc, jego wzięłam!
Jak mógł opuścić mnie, co kocham go nad wszystko?
On, który w obecności bogów wierność przyrzekł,
Nad ogniem rękę dzierżąc, gdzie się błąka w świecie?“
Gdy tak mówiła Damajanti, wrogogromco,
Łez gorzkich strumień z oczu lał się jej obfity.
Z ócz czarnobrewych Nala strumień łez płynący
Ten widząc, rzecze do płaczącej słowa takie:
„Królestwom stracił, lecz nie moją winą własną!
Z Kalego-m winy, o kobieto, stracił wszystko.
Lecz jakiem prawem ty wiernego ci małżonka
Opuszczasz i innego chcesz wybierać, nędzna?“...
Ten zarzut Nali usłyszawszy, Damajanti
Złożyła ręce i z bojaźni drżąca, rzecze:
„Potwarzy miotać nie racz na mnie, bohaterze!
Ja-m bogów ostawiła, a wybrała ciebie!
Dla ciebie brahmanowie szli na wszystkie strony,
W swych rymach słowa me śpiewając w każdym kraju,
Aż w końcu brahman mądry, zwan Parnadą, Królu,
W Ajodhyi znalazł ciebie w domu Rituparny.
Na słowa pieśni jego ty się odezwałeś.
By ciebie zwabić, wymyśliłam podstęp taki,
Bo nikt prócz ciebie w jednym dniu, o ziemiowładco,
Nie zdolen jodżan[6] setkę końmi przebiedz, królu!
Tych stóp się dotknę na stwierdzenie prawdy, władco,
Że myślą nawet nie zgrzeszyłam przeciw tobie!
Niech wiatr, co świadkiem stworzeń wszystkich na tym świecie,
Odbierze życie mi, jeżeli grzech popełniam!
Niech słońce, które ciągle świat obiega cały,
Odbierze życie mi, jeżeli grzech popełniam!
Niech księżyc, który jak szpieg środkiem krąży stworzeń.
Odbierze życie mi, jeżeli grzech popełniam!
Ci trzej bogowie trzechświat utrzymują cały,
Niech oni prawdę ci powiedzą, niech mnie zdradzą!“
Po słowach takich wiatr odezwie się z powietrza:
„Nie popełniła ona grzechu, mówię-ć prawdę.
Bogaty skarbiec cnoty Damajanty nie naruszon;
Świadkami i stróżami jej lat trzy byliśmy.
Podstępu zaś użyła, aby zwabić ciebie,
Bo nikt jak ty w dniu jednym jodżan sto nie jedzie.
Znalazła cię Bhîmówna, a Bhîmównę ty znów!
Nic wahaj się więc dłużej z żoną twą połączyć!“

Gdy wiatr to mówił jeszcze, spadł deszcz kwiatów na nich,
Głos bębnów boskich rozległ się i wietrzyk zawiał.
Gdy cud ten wielki ujrzał Nala król, Bharato,
Poprzestał podejrzywać Damajantę, Królu!
I oblekł szatę ową, kurzem niedotkniętą,
Słów króla wężów pomny, i znów kształt swój zyskał.

Wkrótce potem udaje się Nala do Niszadhy, wyzywa na powtórną grę w kości brata Puszkarę i odzyskuje przegrane królestwo.
(Przekład Jana Leciejewskiego)




  1. Żona Indry.
  2. Przydomek Kamy, boga miłości.
  3. Bogowie światła, odpowiadają greckim Dyoskurom.
  4. Przydomek Nali.
  5. Na znak wielkiej żałoby.
  6. Miara długości, wynosząca dwie mile





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Anonimowy i tłumacza: Jan Leciejewski.