Nagrobek królowej Jadwidze

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
NAGROBEK KRÓLOWEJ JADWIDZE.
(Z HISTORYI DŁUGOSZA). — 1399 r.



In fortunas qui spem ponit...

Tutaj królowa Jadwiga spoczywa,
Niegdyś cnej Polski gwiazda i otucha.
Jej dom są Węgry, ziemia nieszczęśliwa,
Która dziś prawa cesarskiego słucha.
Księżniczka, świetne plemię Ludwikowe,
Co rządził razem Lachy i Pannony,

Wniosła Jagielle za wiano godowe
Wieniec monarszej sarmackiej korony.
Dziewa została na podziw sąsiadów
Arką przymierza Korony i Litwy;
Czcicieli lasów, ogniska i gadów,
Boże! przywiodła przed Twój dom modlitwy.
Lecz, wielkim wzorem znakomitych męży,
Włożyła na się karności ogniwo.
Gdy kogo przykra nędza uciemięży,
Chętnie otwarła rękę szczodrobliwą;
Za nic i głody, i pragnienia znojne,
Byle świątynie wznosić uroczyste,
I przyozdabiać, i posażyć hojnie, —
Wzniosła niejeden Twój kościół, o Chryste!
Cnotliwym gwoli bywała jak matka,
Możnym nie była dokuczna jej władza.
Szczęsny, kto pychę zdławił do ostatka
I gdzie należy ostrość ułagadza!
Ona wśród blasku i monarszej cześci,
Łaskawie wspiera i w upadku dźwiga;
Dodaj pobożność, wielki duch niewieści,
Którym dostojnie słynęła Jadwiga.
W akademickiej szanownej budowie
Zostaną wiecznie jej starunku znaki.
Uczonych mężów z cudzych krain zowie
I mistrzów biegłych w mądrości wszelakiej.
Tkliwie się troska o następnych losach
Mędrca, co przybył w niepłonnej otusze.
Boga, co błyska i grzmi na Niebiosach,
Najwyższe dobro, czciła z całej dusze.
Z wiarą przenosząc szczęście i nieszczęście,
Szukała dobra, co nigdy nie minie.
Z dostojnym mężem, złączona w zamężcie,
Już dała życie królewskiej dziecinie,
I przyszła chwila, że się płód wyzwoli,
W sercu nadzieja ozwała się słodka...
Radosna matko! nie przeczułaś doli,

Jaka za chwilę twe niemowlę spotka.
Śmierć w dwoje ofiar jednym ciosem mierzy,
Matka i dziecię padły pod żelazem,
Drobna dzieweczka śpi obok macierzy,
Jeden dzień zabrał dwie istoty razem...
Zabrał, i naród pogrążył w żałobie,
W grobową otchłań płynie jęk boleści...
Ileż łez gorzkich wylano po tobie,
Westchnień i łkania, co w piersiach się zmieści!
Czerwcowe słońce paliło upałem
I z naszych lasów zniknął maj uroczy,
Kiedy królowa z niemowlęciem małem
Śmiertelną drzemką obciążyła oczy.
Znikła nadzieja i zbawienna tęcza
Ojczyzny, ludu i ojców senatu.
Zapłaczcie biedni, których los udręcza,
Wasza nadzieja odebrana światu!
Gwiazda królewska, jasna, szczerozłota,
Na widnokręgu już się nie ukaże.
Niestety! nitka ludzkiego żywota
Przędzie się, pęka, jako los rozkaże.
Wierzę, że wszedłszy na wieczności łono,
Już nieśmiertelne posięgła rozkosze.
Wy, którym jeszcze pożyć dozwolono,
Swojemi modły wspomóżcie ją, proszę.
Nadziejo nasza! Zbawicielu Chryste!
Racz ją w Królestwo przyjąć wiekuiste.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Szymon Szymonowic i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.