Tatrzańskie stoki w ziołach toną
I noszą odzież rozkwieconą,
Na mchu stawiają stopy bose
I traw oddechem piją rosę... A wyżej kamień nagi błyska, Szumiące zdroje wrą z urwiska, Lecąc ożywczą w dół kaskadą, Z jasnością świeżą, srebrną, bladą...
Szczyt zasię białe pienią śniegi,
Jak puhar, pełen aż po brzegi,
Złamanym błyskiem słońca miga
I wiecznym chłodem w lód zastyga... Wędrowiec w niźniach zrywa kwiaty I piersi krzepi świeżą wonią... Na połoninie[1] zdrój skrzydlaty, Jak ptaka w locie, chwyta dłonią...
Aż gdy lodowe gór widziadło
Tchem swym zastudzi krew na szczycie,
Wtedy się pyta z twarzą zbladłą:
»Życie! Gdzie jesteś, ciepłe życie?« Wierchy! wy wierchy zamrożone, Na dyamentową gór koronę, Posępne siostry czarnej chmury, Wy nie jesteście sercem góry!...
Prąd, co z rodzinnej bije ziemi
Tętnami młodych sił żywemi,
Wam nie przenika piersi drżeniem
I nie zajmuje krwi płomieniem... Zastygłe w bieli, nizkim stokom Ciężycie masą granitową I zimną, trupią waszą głową Dech zamrażacie tym obłokom,
Co deszcz wiosenny ziemi niosą
I plony pracy krzepią rosą...
Gdy burza siecze wasze ciało
I piorunową kryje szatą — Lodowisk waszych płachtę białą Ponad góralską widzę chatą, I drżę, i pytam przerażony: Ach! naco górom te korony?
↑Połonina (z rusk.) — łąka górska, pastwisko w górach, u górali tatrzańskich: hala.