Na posiedzeniu towarzystwa przemysłu i handlu w Petersburgu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Suligowski
Tytuł Na posiedzeniu towarzystwa przemysłu i handlu w Petersburgu w listopadzie 1892 roku w sprawie przemysłu Królestwa Polskiego
Pochodzenie Z ciężkich lat (Mowy)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na posiedzeniu towarzystwa przemysłu i handlu w Petersburgu z dnia 29 listopada 1892 roku w sprawie przemysłu Królestwa Polskiego.

Około roku 1890 powstała walka przeciwko przemysłowi Królestwa Polskiego ze strony przemysłowców okręgu moskiewskiego, których konkurencya Łodzi i Sosnowca drażniła do najwyższego stopnia. Po memoryałach złożonych do rządu i po licznych rozprawach w tym przedmiocie w towarzystwie przemysłu i handlu w Moskwie i w Petersburgu, wysłany został z ramienia tego ostatniego do Królestwa specyalny delegat p. Biełow, z poleceniem bliższego zbadania stanu przemysłu w naszym kraju. P. Biełow zrobił wycieczkę, wygotował obszerny referat i odczytał go na dwóch posiedzeniach towarzystwa petersburskiego. W referacie tym miał on odwagę stanąć po stronie przemysłu Królestwa, zarzucił przecież Polakom, że z ich winy pomimo odmiennych usiłowań rządu rosyjskiego przemysł nasz nosi charakter niemiecki, spoczywając w ręku obcych przybyszów.
Mowa poniższa stanowi doraźną odpowiedź daną na posiedzeniu, po odczytaniu przez p. Biełowa referatu.

(Tłomaczenie z rosyjskiego).

Referat p. Biełowa nosi cechy poważnej pracy i z talentem został opracowany. Oddaję mu tę pochwałę chętnie, zastrzedz się przecież muszę przeciwko niektórym jego konkluzyom i twierdzeniom. Z tego powodu proszę o pozwolenie mi dorzucenia kilku słów, które przyczynią się może do wyjaśnienia lepszego sprawy.
Referent z naciskiem podkreślił niemiecki charakter przemysłu Królestwa Polskiego, uważając zaś Sosnowiec za niebezpieczne ognisko niemczyzny, zaprojektował wykup przez rząd fabryk i przedsiębiorstw, które tam w rękach niemieckich pozostają, a gdyby to okazało się niemożliwem, wyraził gotowość pozbycia się okręgu Sosnowickiego, chociażby na rzecz Prus. Czy zaproponowany środek jest wykonalny, czy państwo może zdecydować się na coś podobnego, czy wreszcie państwo może przyjąć na siebie rolę przemysłowca i prowadzić przedsiębiorstwa fabryczne, nie chcę przesądzać. Pozwolę sobie tylko wyrazić wątpliwość, ażeby się znalazł mąż stanu, któryby podniósł podobne projekty, a w szczególności, ażeby znalazł się mąż stanu, któryby zdecydował się rzucić miliony na wykup prywatnych fabryk. Nie można też mówić o wykupie przedsiębiorstw niemieckich przez osoby prywatne, chociażby dla braku koniecznych w tym celu kapitałów, nie mówiąc o wielu innych trudnościach.
Jeżeli jednak proponowany środek nie odpowiada celowi, to zachodzi pytanie, czy istotnie niema drogi, któraby doprowadzić mogła do starcia cechy niemieckiej z przemysłu Królestwa Polskiego i do nadania mu piętna miejscowego? Otóż zdaje mi się, że droga po temu istnieje. Ale, chcąc zapisać trafne lekarstwo, trzeba bardzo ściśle policzyć się z przyczynami choroby. I pod tym względem zaraz będę musiał różnić się w zdaniu z szanownym referentem.
P. Biełow zaznaczył, że jeszcze za czasów autonomicznego Królestwa Polskiego przed 1830 rokiem ówczesny rząd polski sprowadzał majstrów i rzemieślników niemieckich do kraju, w celu rozwinięcia rękodzieł. Tak było rzeczywiście, ale niemniej przeto przewagę niemiecką w przemyśle Królestwa Polskiego, jak słusznie powiedział, zauważyć można dopiero w latach po 1860 r. następujących. A więc musiały być inne przyczyny, które wywołały to zjawisko.
I rzeczywiście, podówczas powstał system szczególnego protegowania cudzoziemców, ze szkodą miejscowej ludności polskiej. Dość jest uprzytomnić sobie niektóre fakty. Kiedy w roku 1867 otwierano w Warszawie pierwsze gimnazyum rosyjskie, jednocześnie założono w Warszawie gimnazyum niemieckie, a w Łodzi niemiecką szkołę siedmioklasową. Nie dość na tem; pragnąc zapewnić córkom cudzoziemców wykształcenie niemieckie, również w Warszawie otwarto i gimnazyum niemieckie żeńskie. Następnie sprowadzano nauczycieli z Niemiec, dla wykładów w tych szkołach. W ten sposób za rządowe pieniądze zakładano w Królestwie ogniska cywilizacyi niemieckiej.
Do tegoż czasu odnosi się konwencya z Niemcami z r. 1874, o opiece nad spadkami majątkowymi po cudzoziemcach. Jakkolwiek konwencya ta osnutą została na zasadzie wzajemności, mogła przynieść pożytek tylko Niemcom, gdyż przesiedlenie Rosyan lub Polaków do Niemiec i zarobienie tam przez nich pieniędzy, mogły należeć do rzadkich, wyjątkowych wypadków. Według tej konwencyi, zarobione czy zrobione przez Niemców majątki powinny być zabezpieczone na rzecz ich niemieckich spadkobierców i przechodzą pod opiekę konsula niemieckiego, z zastosowaniem zarówno co do podziału spadku, jak i co do form tego rozdziału praw tego niemieckiego państwa, którego poddanym był zmarły spadkodawca. Konwencya dla Rosyi wogóle mogła nie mieć szczególniejszego znaczenia, ale w stosunku do Królestwa Polskiego, ze względu na liczne wówczas przesiedlanie się doń Niemców, niewątpliwie wpłynęła na to zjawisko, na które zwrócił uwagę szanowny referent. W tym wypadku okazywano pomoc nietylko przesiedlającym się cudzoziemcom, ale i nieznającym wcale Królestwa niemieckim ich współbraciom. Przy panowaniu takiego systemu, jak gdyby mówiono cudzoziemcom: przychodźcie i bierzcie, co się wam podoba. W odpowiedzi na takie zaprosiny, przyszli i wzięli wszystko, co tylko wziąć było można. Obecnie zarzucają Polakom, że pozwolili Niemcom zawładnąć w pewnej części przemysłem miejscowym, faktycznie jednak, mając na względzie powyżej wyłożone okoliczności, zjawisko to było koniecznością.
Ale system takiej protekcyi cudzoziemców należy już już do przeszłości. Od czasu ukazu o cudzoziemcach z r. 1887, system ten runął doszczętnie, a ze zniknięciem pierwszej przyczyny złego, położenie powinno się zmienić. Skonstatowana przez szanownego referenta choroba, przedstawia się już jako zjawisko w pewnem znaczeniu zakończone, pozostają tylko skutki zjawiska, które z czasem mogą zniknąć drogą stopniowego upadku niemieckiej przewagi w przemyśle Królestwa polskiego.
Istnieje jeszcze inna przyczyna złego, z którą również należy się liczyć. Jest to brak w Królestwie Polskiem szkół profesyonalnych i środków wykształcenia, a w szczególności brak instytucyj i urządzeń, któreby te środki rozwijać mogły. Zachodzi pytanie, jaką drogą i za pomocą jakich środków przybysze niemieccy, zjawiający się w Polsce, mogli się tak rozwielmożnić? Oto ich przewaga nad tubylcami spoczywa w ich umiejętności, w ich przygotowaniu do pracy. Zagranicą, w każdem ognisku przemysłowem istnieją szkoły profesyonalne, każda gałęź przemysłu ma w swem rozporządzeniu szkoły, wszędzie są muzea i warsztaty wzorowe, przy których pomocy kształcą się specyaliści. Weźmy dla przykładu majstrów niemieckich, o których wspomniał referent. Z punktu widzenia ogólnego wykształcenia, są to ludzie mało wykształceni, ale pod względem profesyonalnym stanowią oni dobre siły robocze.
A więc w celu zniszczenia przewagi niemieckiej, na którą zwracał szanowny referent uwagę, należy wytworzyć szeregi dzielnych profesyonalistów, a przedewszystkiem stworzyć środki, któreby ułatwiały wykształcenie fachowe. Idzie tu właściwie nie o szkoły wyższe, brak których można po części załatwić przez posyłanie majętniejszej młodzieży zagranicę, ale zwracam uwagę na średnie i niższe szkoły, szczególniej zaś na te ostatnie, które są konieczne w celu przygotowania ludności miejscowej do korzystnej działalności na polu przemysłu. Takie szkoły należy zakładać całemi dziesiątkami w każdym okręgu, w każdem ognisku przemysłu. Gdyby miliony, o których mówił szanowny referent, przeznaczając je na wykupienie przedsiębiorstw niemieckich w Sosnowcu, gdyby chociaż ich połowę, chociażby nawet tylko część pewną obrócić na szkoły i na środki wykształcenia zawodowego, wydatek taki przyniósłby sowite zyski i uwieńczony byłby zupełnem powodzeniem.
Przed trzema laty ogłoszone były ustawy normalne szkół przemysłowych i rzemieślniczych. Niestety, dobre zamiary dotąd nie przybrały realnych kształtów. Przynajmniej w Królestwie Polskiem dotąd, według tych ustaw, szkół profesyonalnych nie otworzono wcale.
Przestańcie spoglądać na ludność miejscową z nieufnością, dajcie jej szkoły, dajcie ich o ile można najwięcej, — ludność ta będzie umiała być za nie wdzięczną. Wyjdzie to nietylko na pożytek kraju, ale i państwa.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Suligowski.