Na Skalnem Podhalu T. 5/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz
Przerwa-Tetmajer
Tytuł Przedmowa
Pochodzenie Na Skalnem Podhalu T. 5
Wydawca Gebethner i Sp.
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Jeżeli człowiek coś robi, czegoś dokona, to choćby się miało niewiem jak wielkie poczucie znikomości wszystkiego, co ludzkie, przecie nie jest przyjemnie widzieć, gdy praca nie jest uważana, jak być powinna. We wszystkich przedmowach do czterech tomów mego „Podhala“, zatem cztery razy mówiłem wyraźnie, że opowiadania moje góralskie nie są opracowaniem góralskich własnych ludowych legend, ani opowieści, że są one wyłącznie dziełem mojej wyobraźni i że cokolwiek by w nie weszło oryginalnego góralskiego, zaznaczone zostało w przypiskach. Mimo to raz po razu słyszę i czytam, że nowelle „Na Skalnem Podhalu“ są obrobionemi opowieściami góralskiemi, ba! są tacy, którzy wierzyć nie chcą, aby było i mogło być inaczej. Może to dla mnie jest pochlebne, może być, że nawet należę do tej niewielkiej liczby pisarzy, którzy tak się zbliżają do natury w swej sztuce, iż sztukę za naturę brać można — (więcej artysta dla siebie żądać nie może) — przecie jednak czego autorem, twórcą i stwórcą jestem, tego stwórcą chcę być; com samodzielnie, samoistnie stworzył, tego niech mi nikt nie odejmuje.
Chciałbym raz już położyć koniec legendzie o moich legendach.
Fałszywe pojęcie pomnaża pisarz ludowy, chłop z Kościelisk, na Bystrem w Zakopanem zamieszkały, Jędrzej Suleja, on, jego rodzina i tacy, którzy są, jak obficie i zwyczajnie u nas, chciwi i skorzy za piętę chwytać. Ów Suleja opowiada, że gdyby nie on, „nie byłoby mego „Podhala“, że „razem je ze mną pisał“, a w chwili humoru, że „poopowiadał mi głupstwa, które ja za prawdę wziąłem i napisałem“ itp. Otóż jak ta rzecz wygląda w istocie.
Gdy wyszedł już pierwszy tom Podhala“, wówczas Suleja zgłosił się do mnie ze swemi papierami. Znalazłem tam rzeczy ciekawe i kupiłem od niego za kwotę, jakiej żądał, część tych papierów, uzyskując jego pełną zgodę, iż ustępy kupione wydrukuję w drugim tomie „Podhala“, wymieniając naturalnie zkąd pochodzą. Sam to Sulei oświadczyłem. Jakoż w dwie moje nowelle w drugim tomie „Podhala“: „Jak umarł Jakób Zych“ i „Sobek Jaworcarz jaki był“, włączyłem opowiadanie (Zych) o dawnych czasach i (Jaworcarz) dwie opowieści o zimowisku zbójników, jak najdokładniej i jak najwyraźniej podkreślając w przypiskach i wyszczególniając źródło; dałem wreszcie zupełnie osobny rozdział „Z papierów Jędrzeja Sulei z Kościelisk“, chcąc na te rzeczy zwrócić uwagę i w nadziei, że może się kto znajdzie, co ogół pism Sulei wydać zechce. Trudno postąpić prawniej, skoro z wiedzą, zgodą i za pieniądze, ile żądano; trudno więcej sumiennie. Mimo to, że nastąpiło to po pierwszym tomie „Podhala“; mimo, że na nowel moich, zawartych w czterech pierwszych tomach dwadzieścia dziewięć, w dwóch tylko są wtrącone ustępy z papierów Sulei, mimo to, że zarówno szczegóły o dawnych czasach w Zychu, jak opowiadania o zimowisku zbójników nie były wcale ani pomysłem Sulei, ani wyłącznie i wyjątkowo jemu znanem podaniem, ale były tylko spisaniem przez Suleję tego, co on od starszych od siebie słyszał i są rzeczami znanemi powszechnie — (ja wszystko to sam słyszałem osobiście od innych górali po za Suleją) — mimo to ma Suleja czelność, czy bezczelność rozszerzać wiadomości, znajdujące tu i ówdzie wiarę. O samego Suleję aż nadto mniejsza, wyświetlam tylko i z tej strony jeszcze rzecz, która niecierpliwi i wyraźnie raz jeszcze mówię: nowelle Na Skalnem Podhalu“ oraz legendy w nich zawarte nie są osnute ani oparte na żadnych tematach góralskich, nie są ich opracowaniem, nie są ich przeróbkami, są wszystkie czysto i wyłącznie dziełem mojej wyobraźni. Dopiero w obecnym piątym tomie „Podhala“ dwa opowiadania „Śpiący rycerze“ i „Dziś tu ciho“ przy własnej mojej formie mają temat oryginalny ludowy.[1]


Piąty ten tom „Podhala“ poświęcam pamięci Homera Tatr, Sabały. Jest to dług wdzięczności, jaki Sabale winien jestem. Nikt nigdy nie będzie tak mówił po góralsku, jak on, i styl jego wiecznym i najdoskonalszym pozostanie wzorem góralskiej mowy. A styl ten nie przepadł wraz z jego śmiercią; utrwalili go Witkiewicz, Dembowski, a najlepiej, najobficiej, najsubtelniej i najwierniej, a nadto bez błędów gwarowych, profesor Andrzej Stopka. Nic dziwnego — p. Stopka urodził się tak samo, jak Sabała, w Polanach. Jego „Sabała“ jest jedną z najulubieńszych moich książek, jak gwara podhalańska jest najulubieńszym dla mnie sposobem wypowiedzenia się. Za te kilkanaście spisanych opowieści Sabałowych tu p. Stopce, jeśli mu na tem zależeć może, wyrażam wdzięczność. Gdy się Sabałę znało, gdy się go dobrze pamięta: książeczka p. Stopki odnawia go całego, wywołuje w jego własnej mowie z grobu, odbudowuje tego najświeczniejszego między Podhalańcami Podhalańca.
Treść opowiadań Sabałowych jest niesłychanie, głęboko prymitywna i człowiek obcy musi być wysoce kulturalnym, wykształconym i rozwiniętym, aby się w nich rozsmakować, aby w nich skarb, który tam leży, mógł i umiał znaleźć. Język zaś Sabały, jego styl, jest już tylko dla tych, którzy po góralsku mówią sami. Ale dla tych jest on niewyczerpaną kopalnią używania.
To była krynica niewyczerpana takiego swoistego bogactwa językowego, jakiego się nie spotyka. Pasek w swym pamiętniku, Rzewuski w pamiętnikach Soplicy, Sienkiewicz w trylogii opowiadają tak, jak opowiadał Sabała.
Witkiewicz napisał mu pomnik — nic piękniej, nic więcej, nic wspanialej powiedzieć o nim nie można. Szkoda tylko, że nie znalazł on lepszego utrwalacza swojej jedynej w swoim rodzaju postaci, nad tego, którego znalazł. Szkolna, nudna, pozbawiona talentu obstalowana robota, smutny wzór, jak się na urząd i zamówienie powstałe „artystyczne kombinacye“ bez wizyi, bez natchnienia, z teoryi rozwiązuje w praktyce. Sabała powinien mieć swój pomnik osobny. Powinien genialny rzeźbiarz — może jest i u nas taki — na złomie skały, pod szerokiem niebem, postawić z bronzu, czy spiżu tę figurę, która nietylko bajki z gęślami w ręku gościom, podkpiwając z nich chytrze i mając przeważnie za głupców, prawiła, ale była sama i zostanie częścią wielkiej legendy Tatr, ale po krwawej walce z niedźwiedziem, czy ze strzelcami z Liptowa w Ciemnych Smreczynach, czy w Hlinej pod Rohaczami dzikim towarzyszom, lub własnej duszy drapieżnej, hulaszczej i we wierchach chowanej, grała nuty przez Łamiskałów i Walilasów komponowane w praczasie i opowiadała poezyę żywotów, humoru i myśli Łamiskałów i Walilasów pradawnych.


Tom czwarty „Na Skalnem Podhalu“ miał być mego dzieła wydanym ostatnim tomem. Oprócz bowiem pierwszego nakładu pierwszego tomu, „Podhale“ znalazło niesłychanie mało czytelników. Jeżeli wydaję piąty tom, to skłania mnie do tego wyłącznie pewne wydawnicze zobowiązanie.
9. IX. 1909.





  1. „Podhala“ nie należy mieszać z „Bajecznym światem Tatr“, który jest zbiorem rzeczywistych chłopskich opowieści, podań i klechd.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.