Murowanka/XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Murowanka
Pochodzenie Świat. Dwutygodnik ilustrowany 1888 nr 1 i 2
Wydawca Redakcyja „Świata”
Data wyd. 1888
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIV.

— Niechaj sobie będzie ludzkość jaka chce — dodał Julek — mniejsza o to. Ja już mówię nie w imieniu społeczności całej, ale jednego jej kiełka... jednej cząstki, która mnie najmocniej obchodzi.
Pro domo sua.
— Przemawiam za młodzieżą. Społeczność, istota idealna, którą konserwatyzm ostrożny i bezpieczny prowadzi, niech sobie idzie wedle swych prawideł... lecz my, nie mamyż prawa trochę ją wyprzedzić, lepsze mając nogi?
— Wątpię — rzekł Walenty — porządek wymaga, byśmy szli w szeregu, a nie, to nas za wywołańców ogłoszą.
— Z Bogiem... Wywołańcy wczorajsi są często panami jutra!!
Podniósł się Julek, mówiąc te słowa i ze zmienionym wzrokiem, z rozpromienioną twarzą, w istocie piękny, bo w nim szlachetna myśl jaśniała — począł mówić z przejęciem niesłychanem.
— Przyznaję się — grzeszny jestem... Gdyby ta kobieta nie była tak cudownie piękną, tak niewinną, tak cichą męczennicą namiętności cudzej, bezdusznej, możebym nie został wzruszony jej krzywdą tak głęboko — do szpiku kości.
— Aha! — rzekł flegmatycznie Walenty.
— Ale nie pytam, co budzi we mnie uczucie, które czuję uczciwem! Chwytam dobro, choć mi przychodzi nie z zupełnie czystego źródła... Widzicie jestem szczery. Nie przeczcież mi mojego uczucia, mej myśli... Pozwólcie bym wypowiedział je całe... Ja sądzę, że młodość lepszą być powinna od społeczności zastygłej, że nie narzucając się jej i szanując ją, może, powinna... tam, gdzie staruszka pójść nie ma siły, pobiedz i urwać dla niej kwiat zasługi... Tak mi się widzi ta sprawa. Zresztą na sofizmatach mi nie zbraknie. Winowajca jest młody jak my, należy do nas — obraził całą młodość, czyniąc z niej ohydny użytek — myśmy go ukarać powinni.
— A wszystko to dlatego, że ona jest tak piękną! — zawołał Walenty.
— Nie; lecz dla tego, że to jest piękny obraz wielkiej myśli.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.