Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga I/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


VI. Gdyśmy już prawie byli na wsiadaniu, nagle zaszłe interesa przymusiły matkę moją do tego, iż mnie do jednego z najcelniejszych królestwa miast wyprawić umyśliła, ażebym tym lepiej rzeczy wykierował. Odwlekła się z niezmiernym moim i Jmci Pana Damona żalem, podróż do cudzych krajów: że zaś to miasto dość było dalekie od domu naszego, dany mi był list do jednego z krewnych, który tam przemieszkiwał. Przyjechaliśmy na to miejsce bez żadnego przypadku: osób, do których się stosował interes, nie zastałem, i krewny mój, aż za miesiąc miał powrócić.
Gdym więc, ile bez żadnej znajomości, czas dość smutnie trawił, namienił mi Jmć Pan Damon, iż szczęście zdarzyło nam dość pomyślną okoliczność: znalazł albowiem w temże mieście znajomą sobie damę, Baronową de Grankendorff, która urodzeniem Polka, nie dawno owdowiawszy, przyjechała z cudzych krajów, dla objęcia znacznej na siebie spadłej substancyi, i przez kilka niedziel w tem mieście bawić się umyśliła. Nie przyjmuje w dóm swój tylko afidowanych przyjaciół, i Wmć Pan, gdy tam będziesz przezemnie introdukowanym, staraj się, żebyś o jej tu bytności przed nikim nie wspomniał. Wziąwszy więc naprędce instrukcyą, jak mam sobie w tak dystyngwowanej kompanji postępować, uzbrojony w dobrą fantazyą, pierwszy krok, nie bez wewnętrznego wzruszenia, uczyniłem na teatrum wielkiego świata. Weszliśmy zatem do domu dość przystojnego, w którym znajdowała się białogłowa jedna podeszła, i córek dwie tej damy.
Po pierwszych ukłonach i ceremoniach, odezwała się gospodyni, iż ma sobie za honor przyjmować tak dystyngwowanego kawalera; prezentowała mnie zatem całej kompanji, w której było czterech Ichmościów bardzo maniernych, a jakom uważał przyjaciół Jmci Pana Damona; często albowiem z nim pocichu rozmawiali. Uderzyła mnie w oczy butelka wina szampańskiego, którąm na stole postrzegł, koło niej leżało kilka grów kart, i wszystkie inne do tego rzemiosła narzędzia. Jeden ze czterech Ichmościów nie dał się długo rozmowom szerzyć; i gdy ruszony wyskoczył czopek, pienistem winem zaczął zdrowie przybyłego do kompanji gościa. Nie mogłem tego na sobie przewieść, żebym ochoczej gospodyni zdrowia nie wypił. Gdy obeszły rzęsiste koleje godnej konsolacyi, pomyślnych sukcesów, i t. d.; wino rozweselające serce, przydało ustom wymowy na oświadczenie, jak byłem uszczęśliwiony tak miłem posiedzeniem.
Twarz J. Panny Baronównej starszej zdała mi się przedziwna; jużem chciał wstęp czynić do pożądanej z nią konwersacyi, gdy mi ofiarowano karty, i uczyniono przez to dywersyą wynurzenia affektów. Ochota długo w noc trwała; ja zaś nazajutrz obudziwszy się około południa, z ciężkim bólem głowy, gdy piłem herbatę, dowiedziałem się od Jmci Pana Damona, iż i pieniędzy nie mało wygrałem, i pozyskałem serce jednej z tych bogiń, która mnie była dnia wczorajszego wymównym uczyniła. Nie mógł się wypowiedzieć Pan Damon, z jaką satysfakcyą zapatrywał się na moję piękną prezencyą, i upewnił, iż pozyskałem estymacyą matki, a starsza Jmć Panna Baronówna coś więcej, niż dobrą przyjaźń ku mnie powzięła.
Uczęszczaliśmy codziennie do tego domu tak wielce przyjemnego: uznawałem coraz większe progressa w sentymentach Jmć Panny Baronównej, ale mnie dziwiła odmiana szczęścia w karty; przez pierwsze albowiem dwa dni powróciłem się do domu z korzyścią; zaś od tego czasu i w tryszaka dziewiątki mijały, i w maryaszu pamfil odemnie stronił: nakoniec gdym chciał rewanżować w pikietę, musiałem się z tuzami pożegnać, a co najgorsza, i z pieniędzmi; tak dalece, iż gdyby nie znajomy w mieście kredyt matki mojej, dawnoby już było trzeba do domu powracać.
Cieszył mnie w takowem utrapieniu Jmć Pan guwerner nadzieją odmiany szczęścia, i sam o sobie powiadał, iż grając raz w chapankę z Kardynałem de Fleury, przez jedną noc przegrał był sto sześćdziesiąt tysięcy liwrów; nazajutrz zaś i przegrane pieniądze odegrał, i jeszcze zostało mu się w zysku czterdzieści tysięcy. Na dobitkę zaś pocieszenia, przydał z misternym uśmiechem, iż kto w kochaniu szczęśliwy, w karty zyskiwać nie może. Byłbym z całego serca gry przestał, ale to było na przeszkodzie, iż Jmć Panna Baronówna starsza, która zniewoliła serce moje, rada sama zabawiała się kartami, a jam był w jej partyi. Oprócz ustawicznej przegranej gnębiły mój worek bardzo częste, a jakby na przemiany kolejno następujące urodziny i imieniny Jejmci Pani Baronowej, i jej pociech: nie obchodzić zaś tych uroczystości wiązaniem i ucztą, byłobyto wykroczyć przeciw wspaniałości umysłu, i sentymentów od Jmci Pana Damona zaleconych.
Już mijał czwarty tydzień proby sentymentowej, gdy raz na kolacyi Jmć Pan Damon winem nieco rozgrzany, przemówił się z jednym kawalerem naszej kompanji. Z początku, dość politycznie dawali sobie do wyrozumienia wzajemne nieukontentowanie; od słowa do słowa, przyszło do tego, iż adwersarz Jmci Pana Damona, nazwał go oszustem i filutem. Nie mogąc wytrzymać tej zniewagi Jmci Pana Markiza, porwałem się z miejsca, tamten do szpady, w momencie wszyscy do oręża. Stał się rozruch wielki i bitwa powszechna, z naszym jednak awantażem; albowiem przeciwnik Jmci Pana Damona dostawszy ciosu, padł na ziemię. Po długiej utarczce tamci tył podali; ja ich goniąc, wyparowałem na ulicę, obskoczony od żołnierzy, odbieżony od wszystkich w tym punkcie, gdy bagnety ucinać zamyślam, nie wiem, pałaszem, czyli berdyszem w głowę cięty, padłem bez zmysłów na pobojowisku.
Co się dalej ze mną stało, nie pamiętam: to wiem, iż gdym pierwszy raz oczy otworzył, zobaczyłem się w miejscu nieznajomem; a gdym się spytał, gdzie jestem, dowiedziałem się, iż byłem w kordygardzie. Prosiłem natychmiast otaczających mnie żołnierzy, ażeby przyszedł do mnie oficer, mający nad nimi zwierzchność: przyszedł natychmiast, i gdym mu nazwisko moje powiedział, zaraz mnie własną karetą odesłał do stancyi. Niech każdy osądzi, co się zemną wtenczas działo, gdym tylko cztery mury zastał, i tę niepocieszną od zdziwionego gospodarza nowinę, iż Jmć Pan Guwerner dnia wczorajszego w nocy, zabrawszy wszystkie rzeczy, pocztą wyjechał, opowiedziawszy wprzód, iżem ja go już był uprzedził, odebrawszy wiadomość o śmierci matki mojej.
Strapiony niezmiernie, zacząłem czynić starania, aby się dowiedzieć o zbiegłym Damonie, ale usiłowania moje były niewczesne. Chciałem się o nim informować w domu Jejmość Pani Baronowej, ale i tej nie zastano: pokazało się albowiem naówczas, iż to była awanturnica, od niedawnego czasu w tem mieście bawiąca się, która kilku młodzieży powabami mniemanych córek swoich, złudziła i oszukała. Zapewne zaś bojąc się dla siebie złych konsekwencyj, po ostatnim przypadku, uciekła z zabranym łupem nieostrożnej młodzieży.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.