Przejdź do zawartości

Mgła (Unamuno)/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Unamuno
Tytuł Mgła
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia artystyczna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. Niebla
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

— „Dlaczego rzeczownik zdrobniały ma być oznaką serdeczności? — pomyślał August, idąc w kierunku domu. Może dlatego, że miłość pomniejsza i zdrobnia rzecz kochaną? Zakochany? Ja zakochany? Ktoby to powiedział? Czy Wiktor miał rację? Czyżbym był zakochany ab initio? Może miłość moja wyprzedziła zjawienie się objektu mej miłości? A może też stworzyła go, wydobyła z mgły tworzenia?
Coprawda, gdybym tak posuwał dalej tego laufra, Wiktor wieżą nie wieleby mi zrobił.
Co to jest miłość? Kto określi miłość? Miłość określona przestaje być miłością. Źle jednak zagrałem z tym laufrem! Jakże mogłem zakochać się w Eugenji, skoro na dobrą sprawę wcale jej nie znam? Eh, poznamy się później. Miłość poprzedza poznanie, a poznanie zabija miłość. „Nihil volitum quin praecognitum“, uczył mnie don Zaramillo, lecz ja doszedłem do wprost przeciwnych wniosków: „nihil cognitum quin praevolitum“. Mówią, że zrozumieć i poznać, to znaczy przebaczyć. Nie, raczej przebaczyć, to znaczy poznać. Najpierw więc miłość, później poznanie. Dojść ujrzeć przelotnie, aby się zakochać. Nikły promień — intuicja miłosna — odlbask świateł we mgłę. Później dopiero wyłaniają się szczegóły: kształty konkretne, gdy mgła opadnie lub zmieni się w krople deszczu, płaty śniegu, kulki gradowe. Wiedza jest jak gra. Ach nie! — raczej jak mgła, jak mgła!
— Och, gdybym był orłem! Błąkać się wśród chmur i patrzeć na mgliste światło słońca, które mży skroś chmur zasłony! Gdyby ptak, który przywykł patrzeć wprost w słońce, ptak, ślepnący nocą, uciekł z Olimpu i spotkał drugiego ptaka, który naodwrót ślepnie od słońca, a nocą widzi — cóżby mieli sobie do powiedzenia: ów orzeł Św. Jana i sowa Minerwy?“
Dochodząc do domu, August spotkał Eugenię. Pochłonięty własnemi myślami, nie dostrzegł jej jednak.
Poznanie przychodzi później... Lecz co się stało? Przysiągłbym, że po mojej orbicie przebiegły w tej chwili dwie gwiazdy... Czyżby to była ona? Serce mi o tem mówi... A oto i jesteśmy w domu! August stanął na progu sypialni i rzuciwszy wzrokiem na łóżko, rzekł:
— Znów więc będę spał sam i marzył samotnie? Gdy się śpi we dwoje, miewa się wspólne sny.
Tajemnicze fluidy powinny łączyć dwa mózgi. A czy to czasem nie prawda, że im się więcej łączą dwa serca, tem się bardziej oddalają od siebie dwa rozumy? Gdy para kochanków myśli o jednem i tem samem, każde z nich dochodzi do wprost przeciwnych wniosków. Kobieta, kocha mężczyznę wówczas, gdy on nie myśli tak, jak ona, — to znaczy, jeśli naprawdę myśleć umie.
Chodźmy zobaczyć, co tam porabia nasze szanowne małżeństwo?“
Bardzo często August przed udaniem się na spoczynek, grywał w bezika ze swym lokajem, Domingo. Kucharka przyglądała się z uwagą ich grze, stojąc za plecami grających.
Partia rozpoczęła się!
— Dwadzieścia w kiery — zawołał Domingo.
— Idę — odpowiedział triumfalnie August A cobyście powiedzieli, gdybym sie ożenił?
— Bardzo dobrzeby pan zrobił — rzekł Domingo.
— To zależy — ośmieliła się zauważyć Liduvina.
— To zależy? — zdziwił się August. Sama przecież wyszłaś za mąż. Wytłumacz mi, o co ci chodzi?
— Ożenić się jest bardzo łatwo, tylko że nie łatwo być żonatym!
— Gminna mądrość przemawia przez ciebie, Liduyino.
— Ta, która ma zostać żona pana, powinna... wyrecytowała jednym tchem Liduvina, obawiajac się, aby August jej nie przerwał.
— Co powinna?...
— Być godna pana. Trzeba zrobić dobry wybór. Pan jest taki zacny, taki dobry jak anioł.
— Czy pan pamięta, co powiedziała nieboszczka, matka pańska, panie świeć nad jej duszą?
Na wspomnienie swej matki, August wypuścił z rak karty i zagłębił się w rozmyślania. Jego matka, nieszczęśliwa istota, o anielskiej słodyczy charakteru zwykła była powtarzać: „Nie długo już zostanę z tobą mój synu! Twój ojciec mnie wzywa! Jestem mu bardziej potrzebna, niż tobie. Gdy mnie już nie stanie, powinieneś się ożenić. Ożeń się jeszcze przed moją śmiercią. Ten dom musi mieć panią“.
Nie brak mi zaufania do naszych, oddanych i wiernych służących, ale ożeń się. I niech twoja żona będzie panią domu, panią twego serca i myśli, twojej kieszeni i twojej kuchni. Musi to być kobieta energiczna, któraby umiała rządzić i kierować tobą“.
— Moja żona będzie grała na fortepianie — powiedział August do Liduviny, przecinając nić swych wspomnień.
— Na fortepianie? A fortepian do czego służy? — zapytała Liduvina.
— Do czego służy? Największą jego zaletą jest właśnie to, że nie służy do niczego! To prawdziwe przekleństwo, że wiecznie czemś musimy się posługiwać. Mam już powyżej uszu wszystkich posług i usług.
— Czy naszych usług?
— Nie, waszych nie! Jeśli chcesz zresztą wiedzieć, to ci powiem; fortepian służy, no tak, służy do wnoszenia harmonjii w ognisko rodzinne. Tak, aby ognisko nie stało się popieliskiem.
— Harmonja? Ach! To pewnie jakaś nowa fajerka na piec
— Liduvino, Liduvino!
Usłyszawszy ten łagodny wyrzut, kucharka schyliła głowę.
— Będzie grała na fortepianie, ponieważ jest nauczycielką muzyki i lekcjami zarabia na życie.
— No, to po ślubie napewno grać przestanie! — rzekła z przekonaniem Liduvina. Pocóżby wychodziła za mąż?
— Moja Eugenja — zaczął August.
— Eugenja? Nazywa się Eugenja i jest nauczycielką muzyki? — zapytała Liduvina.
— Tak... a o co ci chodzi?
— To ta, która mieszka u swego wuja, aleja Alameda, nad sklepem pana Tiburcio?
— Tak! Czy ją znasz?
— Widziałam ją parę razy.
— Może wiesz coś o niej? Mów, mów Liduvino. Pamiętaj, że tu chodzi o moją przyszłość, o moje szczęście.
— To dobra dziewczyna tak... dobra dziewczyna!
— Mów Liduvino! Zaklinam cię na pamięć mej matki!
— Niech pan nie zapomina o jej radach i przestrogach. Ale któż się tam znów kołace po kuchni? Założyłabym się, że to ten nieznośny kot.
Kucharka wyszła.
— Czy będziemy grali dalej.
— Oczywiście Dominiku, partję trzeba rozegrać. Kto na wyjściu?
— Pan!
— A zatem!
— August przegiął przez roztargnienie.
— Wszyscy ją więc znają — mówił August, udając się do sypialni, wszyscy ją znają oprócz mnie!
— A jutro? Co będę robił jutro? Ba!... pocóż się martwić na zapas.
Położywszy się do łóżka, August monologował dalej: „Faktem jest, że od dwóch lat, od czasu śmierci mojej matki, nudzę się okropnie... nudzę się podświadomie. Prawie wszyscy ludzie zresztą nudzą się podświadomie. Nuda jest treścią życia! Nuda wynalazła rozrywki, gry, romanse, miłość! Mgła życia nabrzmiała jest kwaśno-słodkim likierem nudy.
— Och Eugenjo, Eugenjo... Kwiecie wyrosły na moczarach melancholji i nudy życiowej, bądź przytomna moim snom, śnij wraz ze mną i we mnie...
August zapadł w głęboki sen...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Unamuno i tłumacza: Edward Boyé.