Przejdź do zawartości

Mgła (Unamuno)/Epilog

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Unamuno
Tytuł Mgła
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia artystyczna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. Niebla
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ORACJA ŻAŁOBNA PSA ORFEUSZA ZAMIAST EPILOGU.

Jest powszechnie przyjęte, że, gdy główny bohater romansu umrze lub się ożeni, autor opowiada jeszcze czytelnikom przy końcu książki, co się stało z innemi osobami.
My jednakże nie zastosujemy się do powszechnie przyjętych zwyczajów i zachowamy milczenie o dalszych losach Eugenji, Maurycego, Rosario, Liduviny, Domingo, don Firmina, Ermelindy, Wiktora i tych wszystkich, których autor skupił około postaci Augusta. Nie powiemy także jakie wrażenie sprawiła na nich tajemnicza śmierć głównego bohatera. Jedyny wyjątek zrobimy dla psa, Orfeusza, jako dla tego, który odczuł najgłębszy i najszczerszy ból.
Orfeusz stał się sierotą! Gdy, wyskoczywszy na łóżko i powąchawszy swego pana, odgadł jego śmierć, mroczny tuman padł na jego duszę. Wiedział już, że śmierć istnieje. Wąchał już nieraz ścierwa zdechłych psów, kotów i szczurów, lecz o swym panu miał przekonanie, że jest on nieśmiertelny. August był dla niego nieśmiertelny! Gdy odkrył straszną prawdę, zachwiała się w jego umyśle wiara w życie i w świat, w sercu zapanowała pustka i ruina.
Zwinąwszy się w kłębek u nóg trupa, zaczął rozmyślać:
„Biedny mój pan! Umarł! Umarł dla mnie! Wszystko umiera, wszystko mnie zdradza! Gorzej jest zostawać w żałobie po śmierci drogiej nam osoby, niż umierać samemu. Ten, który tutaj leży, biały, zimny i sztywny, który zacznie wkrótce gnić, rozsiewając woń rozkładu, nie jest chyba moim panem? Tak, to nie jest on. Gdzie poszedł ten który mnie pieścił i mówił do mnie, dokąd odszedł mój pan?
„Jakże dziwnem zwierzęciem jest człowiek! Pieści nas wówczas, gdy najmniej na pieszczotę zasługujemy, w chwili zaś, gdy gotowi jesteśmy oddać mu się zupełnie, na śmierć i życie, odtrąca nas lub karze. Niema sposobu dowiedzieć się, czego właściwie chce? Zawsze robi wrażenie, że myśli o czem innem, niż to, o czem myśli, że nie obchodzi go to, co go dotyczy. Możnabv sądzić, że dla człowieka istnieje jakiś inny świat. Jeżeli ten drugi świat istnieje, to ten istotnie nie wchodzi w rachubę.
Człowiek mówi, to jest, szczeka w bardzo dziwny sposób. Oduczyliśmy się skowyczeń i nauczyliśmy się szczekać, aby go naśladować, ale i teraz nie możemy się porozumieć. Rozumiemy się dopiero wtedy, kiedy i on skowyczyć zaczyna.
Gdy skowyczy, krzycząc na nas, lub nam grożąc, my, zwierzęta, rozumiemy go. Ato on także na swój sposób szczeka, to znaczy mówi, a mowa służy mu, do stwarzania tego, czego niema. Gdy nada już jakiejś rzeczy nazwę, gdy nalepi jej etykietę, nie widzi już tej rzeczy... tylko nazwa istnieje dla niego. Język służy mu do tego, aby kłamał, zmyślał, mieszał fałsz z prawdą, a złudzenie z rzeczywistością. Wszystko dla niego jest tylko pretekstem do rozmów z innymi i rozmowy z samym sobą. I nas, psy, zaraził tą epidemją. Bezwątpienia jest to chore zwierzę. Ciągle na coś cierpi! Wydaje się, że jest zdrów tylko wówczas, kiedy śpi i to nie zawsze, ponieważ gada przez sen. „Ciągle nas obraża! Czyn nieludzki, nazywa czynem psim — nasze obyczaje są dla niego, hipokryty w każdym calu — bezwstydne i cyniczne! Z nas, psów chciałby zrobić hipokrytów, komików i błaznów. Z nas, psów, którzyśmy przyszli do niego nie pod przymusem, jak naprzykład koń lub wół, lecz dobrowolnie, zaproponowawszy mu polowanie. Wskazujemy mu zwierzynę — zabija ją, a my mamy udział w łupie.
Dzięki temu kontraktowi socjalnemu narodziła się nasza spółka.
„Odwdzięczył się nam, prostytuując nas i obrażając. Chciał zrobić z nas małpy, błaznów, psy — mądre.
Nazywa tak te psy, które nauczył chodzić na dwóch łapach, lub stawać na łapach przednich i cofać się zadkiem. Psy mądre! Dla nich, ludzi, widocznie na tem mądrość polega: chodzenie na dwóch łapach i robienie głupich kawałów.
„Oczywiście, pies, stający na dwóch łapach pokazuje z całym bezwstydem i cynizmem to, co zwykle mamy zwyczaj ukrywać. Człowiek, gdy poraz pierwszy wyprostował się, stając na dwóch łapach, odczuł odrazu wstyd. Słyszałem, jak kiedyś czytali w Biblji, że pierwszy człowiek, ten, który zaczął chodzić na dwóch nogach, nie śmiał stanąć tak wobec wieczności. Wynaleźli ubrania, aby ukryć swą płeć. Ubierali się z początku jednakowo i trudnoby ich było rozróżnić, gdyby nie ich wstrętne przywary, wady... i obyczaje, które ośmielali się nazwać psiemi i cynicznemi. A jednocześnie nas zepsuli do szczętu, zrobili z nas cyników i zarazili swoją hipokryzją. W psie cynizm jest hipokryzją, tak, jak w człowieku hipokryzia jest cynizmem.
Z początku mężczyźni i kobiety ubierali się jednakowo, później musieli wymyślić różnice w ubraniu, tak, aby te ubrania były już oznaką płci. Spodnie są konsekwencją tego, że człowiekowi zachciało się chodzić na dwóch nogach.
„Biedny mój pan! Wkrótce już zakopią go w miejscu, które jest na to przeznaczone. Ludzie starają się zachować swoich zmarłych, magazynują ich, nie chcąc, aby psy lub kruki pożarły drogie im ciała. A jednak mimo tej troskliwości, w krótkim przeciągu czasu zostaje z nich tylko to, co zostaje z każdego zwierzęcia na ziemi: kości. Magazynują swoich zmarłych! Człowiek jest więc zwierzęciem, które mówi, ubiera się i magazynuje trupy. Biedny człowiek!
„Mój biedny pan! Był człowiekiem, tylko człowiekiem, ale był także moim panem. Zawdzięczał mi dużo, chociaż nie wiedział o tem. Ileż wskazówek dałem mu wówczas, gdy milczałem, łasząc się u jego nóg, wówczas, gdy on gadał i gadał bez przerwy.
„Czy mnie rozumiesz? — zapytywał. Ależ naturalnie, naturalnie, rozumiałem go bardzo dobrze, gdy mówili do mnie, mówiąc z sobą samym. Zwracał się do mnie, mówiąc z sobą samym, zwracał się do tego psa, który w nim istniał.
„Smutne życie, prawdziwie psie życie! Ci dwoje w stosunku do niego zachowali się także po psiemu.
Biedny mój pan!
„A teraz oto leży zimny i biały, nieruchomy sztywny, i milczący. Nie masz już nic do powiedzenia Orfeuszowi? Orfeusz także już ci nic wyrazić nie może przez swoje milczenie.
„Biedny mój pan! Co się z nim stało? Gdzie teraz może być ten, który w nim mówił i śnił?
„Czy przebywasz tam, wysoko, w świecie czystym, o którym pisze Platon, a który ludzie zowią boskim?
Tam za sklepieniem niebieskiem, skąd spadają drogocenne kamienie, gdzie żyją ludzie oczyszczeni i czyści, pijąc powietrze i oddychając eterem!
„Żyją tam także psy czyste, psy św. Huberta, myśliwego, psy św. Dominika z pochodnią w pysku i psy św. Rocha. Tam, w tym czystym, platońskim świecie zrealizowanych idej spotkać można psa idealnego, prawdziwie cynicznego psa! „Czuję, że mój duch oczyszcza się, dzięki zetknięciu się z tą śmiercią, oczyszcza się za przykładem ducha mego pana... Zbliża się do mnie tuman tej mrocznej mgły, z której mój pan się kiedyś wynurzył i w której zniknął na wieki“.
Orfeusz wskoczył na łóżko, na którem leżał zmarły, podwinął ogon i skulił się w kłębek.
„Biedny pan! Biedny mój pan“.
Domingo i Liduvina znaleźli obok trupa Augusta, martwego Orfeusza; był oczyszczony, wydoskonalony, tak, jak jego pan i tak, jak jego pan, otoczony mroczną mgłą. Biedny Domingo rozczulił się i rozpłakał. Nie wiadomo, czy opłakiwał tak śmierć Augusta, czy też śmierć psa. Wzruszył go prawdopodobnie ten zadziwiający przykład psiej wierności i oddania. Domingo rzekł:
„A później mówią, że ból nie zabija“.

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Unamuno i tłumacza: Edward Boyé.