Mądra królewna

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Seweryn Udziela
Tytuł Mądra królewna
Podtytuł Opowiadania ludowe ze Starego Sącza
Pochodzenie Czasopismo Wisła
1896, T.10, z.1, str. 9–11
Wydawca Michał Arct
Data wyd. 1896
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XV. Mądra królewna.

Była sobie taka mądra królewna, która powiedziała, że nie wyjdzie za mąż ino za mądrzejszego od siebie, niby za takiego, co jej zada zagadkę, której ona nie potrafi zgadnąć. A że to była piękna królewna, jedynaczka u ojca, i miała wielkie i bogate królestwo, więc z różnych stron zjeżdżali się królewicze i książęta, rycerze i różni panowie, zadawali jej zagadki, ale ona każdą odgadywała. Dużo młodych i bogatych panów wyginęło, bo tak było, że czyją zagadkę królewna zgadła, tego prowadzono na szubienicę, że śmiał byle jakim głupstwem trudzić królewnę.
W jednej wsi miała matka jedynaka, bardzo sprytnego i tęgiego chłopaka. Skoro się dowiedział o tej królewnie, chciał także jechać, bo myślał sobie, coby znowu za mądra być musiała, żeby jej nie przemędrkował. Ale matka nie chciała go w żaden sposób puścić i mówiła:
— Masz tam na szubienicy zginąć z hańbą, żeś głupszy od baby, to wolę, żebyś nie dojechał.
Cóż, kiedy się uparł, że pojedzie i pojedzie, to też wybrał się ze służącym i z psem, a matka musiała mu przygotować na drogę jedzenie. Włożyła mu pieczoną kaczkę zatrutą, bo myślała, że królewny przecie nie dostanie, więc niech raczej nie dojedzie.
Dużo już drogi ujechali, gdy koło południa, zmęczeni i głodni, zatrzymali się pod lasem, zsiedli z koni, zdjęli tłomoki, a konie popętane puścili na paszę. Widać, że pies był jeszcze głodniejszy, bo nim ułatwili się z końmi, dobrał się do pieczonej kaczki i zjadł całą ze smakiem. Ponieważ kaczka była zatruta, zaczął się zaraz trząść, zawracać i zdechł niezadługo. Odrzucili zdechłego psa na bok, a sami rozpalili ognisko, żeby coś do jedzenia przygotować. Tymczasem zobaczyły kruki padlinę, zleciało ich trzech, i psie ścierwo rozszarpały. Ale trucizna była tak mocna, że po tej uczcie nie mogły już kruki odlecieć i zaraz pozdychały. Tak pan rzekł do tego służącego:
— Może się nam te kruki na co zdadzą, weźmij i schowaj je do torby.
Odpocząwszy, pojechali dalej i na noc zajechali do karczmy wśród lasów, gdzie mieszkało dwudziestu czterech zbójów. Chcieli go zabić, ale im się spraszał:
— Zabijecie mnie potym, teraz głodny jestem, zjedzmy wprzód to, co mamy do jedzenia.
— A dobrze — przystali i kazali podać wieczerzę, a ten kazał służącemu upiec kruki potrute i dał je rozbójnikom do jedzenia, jako dzikie kaczki. Trucizna była dobra, bo wszyscy w nocy poumierali.
Nad ranem wybrali się dalej w drogę i dojechali wreszcie do zamku, gdzie mieszkała mądra królewna. Tam się zgłosił do tej królewny, że chce jej zadać zagadkę do zgadnięcia. Ucieszyła się królewna tą nowiną, bo rada była wyśmiać znowu jednego, który chciał być od niej mądrzejszym, i powiesić go za to. Kazała go puścić i ciekawa była usłyszeć, co jej powie. Wtedy on zadał jej taką zagadkę:
— Jeden zabił jednego, jeden zabił trzech, trzech zabiło dwudziestu czterech.
Za trzy dni miała królewna dać odpowiedź, a tymczasem mieszkali oba ze służącym w zamku, i dobrze im było, bo mieli co jeść i pić.
Myśli królewna pierwszy dzień nad tą zagadką i nic nie może wymyślić. Przestała się już śmiać, ale szukała sposobu, jakby tu postawić na swoim. W nocy posłała jedną zaufaną swoją pannę do służącego, żeby się koniecznie dowiedziała od niego, co znaczy ta zagadka. Ale służący był wierny swojemu panu, całą noc bawił się z tą panną, a nad ranem wyzbył ją z niczym.
Na drugą noc wysłała królewna drugą pannę do służącego i obiecała ją bardzo dobrze wynagrodzić za to, jeżeli się dowie, co znaczy ta zagadka. Służący zrobił to samo z tą panną, co i z pierwszą, zatrzymał ją u siebie całą noc, a rano wypuścił i zbył byle czym, a potym opowiedział wszystko panu swojemu, jak i dnia poprzedniego.
Królewna zgniewała się bardzo tym niepowodzeniem, a skoro i trzeciego dnia nic nie mogła wymyślić, w obawie, że musi zostać żoną pierwszego lepszego przybłędy, i ze wstydu, że chociaż taka mądra, nie potrafi jednej zagadki odgadnąć, postanowiła udać się sama tej nocy do służącego, przebrana, aby jej nie poznał, i dowiedzieć się koniecznie, o co jej chodziło. Tak samo myślał sobie ten pan i powiedział do służącego:
— Kiedy tu przez dwie noce przychodziły panny dworskie i nic nie wskórały, przyjdzie tu dzisiaj sama królewna — i kazał służącemu iść spać do swego pokoju, a sam się położył na jego łóżku.
W nocy przyszła królewna, niby panna ze dworu, i zaczęła go prosić, żeby jej powiedział, co znaczy ta zagadka. A nie poznała go, że to nie był służący, ale sam pan, a on znowu poznał ją zaraz. Gdy tak całą noc się przebawili i pofiglowali z sobą, na wielkie jej prośby powiedział jej, jak się ta zagadka tłumaczy:
— Pies zjadł zatrutą kaczkę i zdechł, psa rozszarpały trzy kruki i także zdechły, te kruki zjedli zbóje, a było ich dwudziestu czterech i wszyscy pomarli.
I wszystko jej dokładnie opowiedział.
Na drugi dzień zwołała królewna cały swój dwór, bo chciała przy wszystkich pokazać, jaka ona mądra, że nawet taką trudną zagadkę odgadnie. Skoro powiedziała, wszyscy się zdziwili jej mądrości i kazali zaraz tego pana powiesić. Ale gdy on opowiedział wszystko, jak było, i poświadczył się swoim służącym, rozgniewani dworzanie powiesili swoją mądrą królewnę.

Seweryn Udziela.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Seweryn Udziela.