Litwa za Witolda/1401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Litwa za Witolda
Podtytuł Opowiadanie historyczne
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1850
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
1401.

Witold w r. 1400 jeszcze pośpieszył do Krakowa, po czém Władysław Jagiełło, z nim razem, Ruś objeżdżał. Zamiary Krzyżaków, którzy wcześnie Królem Litwy i Rusi obwoływali Witolda, przyjść jeszcze nie mogły do skutku. Owszem po śmierci Jadwigi, związki Korony z Litwą wzmocnione zostały i trwałym upewnione aktem, ogłoszonym na zjezdzie w Wilnie Xiążąt, Bajorasów i Panów. Wraz po Bożém Narodzeniu 1400 roku, zjazd ten rozpoczęty, akt zaś podpisany dnia 12 Stycznia 1401.
Akt ten nowego połączenia Litwy z Polską, oddawał wszystkie kraje Witoldowe pod zwierzchnią władzę Korony i Królestwa; on sam ze swemi lennikami, uznawał się hołdownikiem Polski. W akcie samym, to godna zastanowienia, że raczéj przez Xiążąt lennych, Panów i Bajorasów a ziemian Litewskich, niżeli przez samego Witolda został uczyniony. Piérwszy to raz Panowie, od czasu nadanych im praw w r. 1387, wchodzą w ich używanie i uznani zostają jako element w państwie. Widoczna, że nie ufając Witoldowi Polska, przeciwko niemu radaby postawić przeważającą siłę jakąś, którą napróżno wyrobić się stara. Pod rządami W. Xięcia, klassa ta społeczeństwa nigdy wielkiego znaczenia politycznego mieć nie mogła. Na czele wymienieni w Akcie: Jakób Biskup Wileński, Jan Algimund z synami, Munigajł, Gedygold, Czupurno Marszałek (zapewne Dworu W. Xięcia), Gasztoldowie, Gintoldowie, Niemirowie, Kieżgajłowie i inni, przedstawujący wszystkich niewymienionych.
Téj nowo stworzonéj ślachcie, uznano naprzód prawo wyboru Panującego, w wyraźnych słowach, któremi rzeczono, że Władysława Jagiełłę za Króla sobie obrali i obierają — (de gentilitatis, erroribus educentes in regem et Dominum ipsorum assumpserunt).
Daléj przyrzekli ci wszyscy trwać w wierze i wierności dla Korony Polskiéj, nigdy jéj nie opuszczać, zdrady i chytrości przeciw niéj nie knować i t. d. »A iż przerzeczony Władysław Król i t. d. Pan nasz łaskawy; z osobliwéj ufności, Wielm. i Zacnemu Xięciu Panu Alexandrowi Witowdowi Xięciu lit. wziąwszy go na część swego starania (tłómaczenie Statutu) i pracy, na nawyższe Xięztwo ziem litewskich i innych państw swych Xięztwa litewskiego dał i podał i onego z ręki swéj postanowił do żywota tegoż pana Xa Witowda. Za co my tegoż Pana Władysława Króla chcąc stalszą wiarą czcić, i jako rzecz sprawiedliwa jest pewniejszym uczynić, mocnym wiary obowiązkiem i t. d. — obiecujemy: »iż Wielkie Xięztwo przerzeczone ziem litewskich i inne państwa tego Xięztwa wespółek z dobry i z majętnościami ojczystemi, które na tego pana Witowda Xiąże, należą i ze wszystkiemi zamki, twierdzami, powiaty, rozdzieleniem i ich obywatelami po zeszciu jego na tegoż P. Władysława Króla i na Koronę królestwa tegoż Polskiego wedle opisania listów przez przerzeczonego pana Xiąże Witowda, temuż P. Władysławowi Królowi i Koronie danych, mają zupełnie i cale przypaść i wrócić się, i my też z naszemi potomki po nas będącemi po zeszciu Pana Xiążęcia Witowda mamy do przerzeczonego P. Władysława Króla, Korony i Królestwa Polskiego przystać, poddać się i być posłuszni i służyć okrom chytrości i zdrady, wedle możności i sił naszych, będziemy powinni. A mimo onego i Koronę Królestwa tegoż, nigdy innego albo inne za pany sobie nie mamy brać.”
Dodano, że gdyby Król zszedł bezpotomnie, Panowie królestwa polskiego nie mają sobie odrębnie Króla i Pana obiérać albo stawić.
Nie mamy aktów Witolda, który téż zaręczenie dał od siebie, jak to widać z listu Panów litewskich, ani Króla Jagiełły, zapewniającego żonie Witoldowéj posiadanie jéj dóbr, na przypadek śmierci męża; — dorozumiewać się ich tylko treści musiemy. Zygmuntowi Kiejstutowiczowi zostawiono téż ziemie nadane mu w Nowogrodzie Siewierskim, z posłuszeństwem W. Xięciu i Polsce. Kojałowicz wzmiankuje, iż Polacy Witolda za Króla, po bezpotomném zejściu Jagiełły, obrać przyrzekli; lecz to pochodzi ze złego wyrozumienia aktu, gdzie mowa o zejściu bezpotomném Jagiełły, i jest tylko domysłem.
We wszystkiém tém najgodniejsza uwagi, usilność Polski do wyrobienia stanu ślacheckiego w Litwie, dla postawienia go przeciwko W. Xięciu; nadanie mu praw nowych i ciągłe staranie o podniesienie znaczenia politycznego arystokracji litewskiéj. Zawarte nowe przymierze ze stałym Litwy sprzymierzeńcem X. Twerskim synem Michała, do roku poprzedzającego odnieść należy; o innych zaś traktatach, na zjezdzie tym uczynionych, nie wiemy, tylko z Kronikarzy.
Zakon niechętném okiem poglądał na te czynności, spajające na nowo, co on usilnie się starał rozerwać.
Gdy się to dzieje w Litwie, Świdrygiełło zawojowywa Multany, pędząc za X. Romanem najeżdżającym Podole, i wraz z nowém państwem poprzysięga wierność i posłuszeństwo Koronie Polskiéj. Krzyżacy nareście widząc, że pokój daje siły nowe Polsce, niechętni jéj potędze zagrażającéj, śpieszą z zerwaniem przymierza.
Spieszą z podbiciem Żmudzi, owładaniem nią i chrztem pogan. Wezwano Witolda zapewne dla tego, aby znów na nim cóś utargować lub uczynić go świadkiem nawrócenia Żmudzinów; lecz ten obiecawszy stawić się w Insterburgu dla oszczędzenia drogi W. Mistrzowi, na czas oznaczony nie przybył. Chrzczono i obdarowywano Żmudź głośno się tém chlubiąc; w Marienburgu, sprawiano uczty nawróconym, obsypywano ich podarunkami, starając się łaskawością pokonać niepokonanych. Z ochrzczonemi wyprawiano do kraju Mnichów i Xięży dla dalszego nawrócenia kobiet i dzieci.
W. Mistrz, ciągłemi dary okupywał te chrzty płatne, do których ofiary bydła, sukni, zboża, przykładem Jagiełły — zachęcały.
Miano nadzieję zupełnego pozyskania całéj Żmudzi.  —
Ze strony Witolda, po zjezdzie Wileńskim, oziębłość dla Zakonu, potém widoczne kroki nieprzyjazne, okazały, że dał się przekonać Polsce o niebezpieczeństwie dalszego wiązania się z Krzyżakami i opierania się na nich. Korzystając z trwającego pokoju, wzniósł Witold Zamki nad Niemnem i Kowieński na nowo zbudował; wojska przez Tatarów zniszczone, na nowo pomnożone zostały; kraj wypocząwszy, sił nabierał do wojny. To wszystko niepokoiło już Zakon i mogło spowodować zerwanie przymierza; ale istotną przyczyną stały się kroki poczynione przez Witolda na Żmudzi, dla pozyskania jéj sobie a oderwania od Krzyżaków; kroki późne, ale jeszcze niebezskuteczne, pomimo ofiar, jakie tu poczyniono.
Obawa, aby ochotnie służyć Witoldowi nie chcieli, opuszczeni wprzód i podbici jego posiłkami Żmudzini, zmuszała do wielkich ofiar i obietnic. Wysłani Witoldowi stronnicy, wszelkiemi sposoby starali się kraj niebacznie oddany, na stronę Litewską odciągnąć: dary, obietnice, namowy, i głos braterski najsilniejszy ze wszystkich, użyte zostały. Żmudź usłuchać go była gotowa; wielu już nawet przechodzili do Litwy i uciekali na ziemie Witoldowe.
Zważywszy, że wojna stanie się wkrótce nieuchronną, W. Mistrz kazał umocnić Ragnedę, spieszyć z ukończeniem Zamków na Żmudzi, Gotteswerder obmurować i osypać wałem; a tym czasem i wymówki i przypomnienia zawartego pokoju, słał do W. Xięcia, domagając się wydania zbiegłych Żmudzinów. Witold odpowiedział obietnicami, a raz nawet odesłał trochę zbiegów, ale saméj czerni; swobodnych ludzi i Bajorasów u siebie zatrzymując. Nareście zażądał zjazdu i porozumienia się osobistego z W. Mistrzem. Ale pora i złe drogi nie dozwoliły Mistrzowi stawić się na umówioném miejscu, w którém jakoby zasadzka zdradliwa przygotowana być miała.
Gdy Zakon coraz uporniéj różne wznawiał wymagania, Witold zniechęcony odpowiedział, że: — dozwoli wszystkim Żmudzinom powrócić do kraju, aby tam odwiecznych swoich swobód, wydartych przez Zakon, bronili.
Jakoż zebrał Witold Żmudzinów w Litwie będących, dał im naczelników i kilką dniami przed odpowiedzią swą, wysłał tę garść odważnych. Powstanie podparte tym posiłkiem, dawno w głębi wrące, gotowe było wybuchnąć.
Wnet oba żmudzkie Zamki zniszczone zostały i spalone, rycerze Zakonni i lud ich w niewolę schwytany i do Litwy uprowadzony. Byliby ich pobili w piérwszéj chwili wściekli i mściwi poganie, gdyby nie zakładnicy w ręku Zakonu zostający, których wymianą spodziewano się odzyskać.
Zakłady te natychmiast wtrącono do więzień i odmówiono zamiany. Niektóre z tych chłopiąt świeżo pochrzczonych i w niewoli będących, nie wiedząc co się z niemi dzieje, w rozpaczy powieszały się na swych pasach u błanków krzyżackich zamczysk.
Nie na tém koniec klęsk Żmudzi, które tę cząstkę najżywotniejszą z Litwy całéj, trapić miały długo jeszcze!
Postępek Witolda potrzebował usprawiedliwienia w oczach świata, Stolicy Apostolskiéj i wszystkich co o zawartém przymierzu i ustąpieniu niém Żmudzi, wiedząc, zdradą nazywali to, co w istocie zdradą było. Raz uczyniony krok błędny, ciągnął teraz za sobą nieskończone następstwa nowych błędów, fałszów i sprzeczności z samym sobą.
Witold tém tłumaczył swój postępek przed Xiążęty chrześciańskiemi i Stolicą Apostolską, że chociaż Żmudzi Zakonowi dobrowolnie ustąpił, nie myślał tém wcale zaprzedawać mu wolnych ludzi stanu ślacheckiego (?) i Bajorasów, którzy do Litwy uchodzić mieli zupełne prawo; a oddaleniu się ich ani dziwić, ani go brać za zgwałcenie przymierza nie należało. Zakon przecież drogi im zasiekał, wyjścia bronił, i usiłował wszelkiemi sposoby powrót do Litwy wstrzymać. »Ludzie dannicy i niewolni, mówił, oddani zostaną wszyscy, na zaspokojenie uczynionych przyrzeczeń; ale część społeczeństwa swobodna, nie może być zmuszoną do poddaństwa, gdyż Witold nie ma prawa woli jéj krępować. Zresztą sam Zakon zmusił do złamania przymierza pogróżkami, z któremi się odzywał, że siłą wydrze zbiegów z Litwy, gdy Witold żądał wprzód przyjacielskiego porozumienia się i t. d.»
Skarga Witolda na Zakon, wywołała zażalenia Zakonu na niego, daleko cięższe i potwarzy pełne, rozesłane Xiążętóm Rzeszy, dworóm i duchowieństwu na Zachodzie. Zakon sięgał narzekaniami swemi aż do Francji, ratunku i pomocy przeciw poganóm wołając; aż do Papieża, którego prosił i modlił gorąco o potępienie Witolda.
Witold nie tracąc czasu odzyskaną Żmudź, porządkował; wziął zakładników, ustanowił poborców, a sprzyjających Zakonowi do Litwy uprowadził i uwięził.
Król polski, jak gdyby obcy temu wszystkiemu, co się stało, zdawał się z Krzyżakami skłaniać do zgody i traktowania. Nowy zjazd osobisty między nim a W. Mistrzem umówiony w Złotorji. Władysław Jagiełło ofiarował się za pośrednika w zatargach, między bratem a Zakonem.
Tym sposobem zyskano na czasie, który do uspokojenia w Rusi był potrzebny.
W Smoleńsku bowiem powstały bunty, zaczęto wybijać się z pod władzy W. Xięcia, a Witold bojąc się, aby duch ten nie rozszerzył się daléj, zmuszony był działać szybko. W. X. Moskiewski miał pewien udział w tych rozruchach i niewidocznie je podsycał, otwarcie nawet starał się pogodzić sprawców buntu, X. Olega Riazańskiego starego wroga Litwy z Jurym Swiatosławowiczem. Oni to z wojskiem Riazańskiém naszli na Smoleńsk, gdzie był namiestnikiem Witoldowym X. Roman Michałowicz Brański. Z powodu niezgód, jakie zaszły między Bojary Smoleńskiemi, pobrano łatwo zamki, a X. Jerzy srogo i okrutnie tępił i znęcał się nad sprzyjającemi Litwie. Sam Namiestnik X. Brański z innemi zamordowany, dzieci tylko z żoną swobodnie puszczone, a majętność pobrana przez Jerzego.
Witold spieszył pomścić owe krzywdy: obległ Smoleńsk, gdzie uciemiężeni srodze mieszkańcy poddaliby się, gdyby spisek odkryty nie został. Winni zdrady padli ofiarą, a zdobywanie byłoby trwało zbyt długo i Witold zawarłszy tymczasową ugodę, odstąpić musiał.
Zakon zdradzony, uciekł się do nieukołysanego Swidrygiełły, którym niespokojna dusza na wszystkie strony rzucała; — i łatwo pociągnął go ku sobie. Zręczni wysłańcy podmówili go do buntu.
Swidrygiełło zaparł się położonéj przez siebie w tym roku pieczęci na akcie Unji zjazdu Wileńskiego, zażądał udzielnego Xięztwa dla siebie i zawarł przymierze z Zakonem. Że się Krzyżacy pilnie o to starali, pracowali nad tém, z rachubą poróżnili go z Polską i Witoldem, z samych źródeł Krzyżackich, widoczna i niewątpliwa. Łatwo było podburzyć niespokojnego umysłu Swidrygiełłę. Wskazano mu tylko akt Unji z Polską nowéj, jako umowę na zawsze wydziedziczającą go z praw następstwa, które nań przypaść mogły.
Zapewniwszy się o Swidrygielle, Krzyżacy wysłali do Krakowa z zapytaniem, co by miał znaczyć nowy związek z Witoldem, i czy Król, gdyby do wojny przyszło, posiłkować go myśli?
Jagiełło odpowiedział nie jasno, omijając trudności. Wysłani z zapytaniem tém Komandorowie Gdański Hr. Albrecht von Schwarzburg i Grudziądzki Hr. Jan von Sayn, wrócili z niczém; ale posiłki do Litwy płynęły. Zakon zwołał swoje i zamówił rycerzy najemnych u żołdaków w Pomorzu, którzy się przeciw Polsce służyć ofiarowali. Za granicą starano się mieć za sobą opinją, aby pociągnąć Xiążąt na nową krzyżową wyprawę; w kraju przygotowywano się silnie. W Marienburgu lano działa, sposobiono prochy we młynach, ciosano kule kamienne; a po domach klasztornych, oręż i zbroje czyszczono.
Ale i Witold nie siedział z założonémi rękami. Zbieg Litewski uwiadomił Zakon, że W. Xiąże wzmocnił się silnym oddziałem Polaków przez Króla przysłanym, że pod Kownem usposabiano do długiego oporu warownię, któréj poddać nie chciano w czasie napadu. Były nawet dane rozkazy, aby na wypadek najścia sił przemagających uczciwie uwieziono z twierdzy działa i strzelbę, sam zaś gród natychmiast spalono. Uwiadomieni o obrótach Witolda i przysposobieniach jego do wojny, wysłali Krzyżacy statkami Niemnem do Gotteswerder Marszałka, już dla lepszego wypatrzenia, co się w Litwie działo, już dla zasilenia twierdzy téj w żywność potrzebną.
Zaledwie straż w Kownie postrzegła przybywające statki, gdy nie patrząc liczby i nieczekając napaści, załoga uprowadziła co było, z warowni, zapaliła ją i uszła. Marszałek powrócił z Gotteswerder nienapastowany; drugi oddział wojska wyszedł na Ruś korzystnie, stada tylko bydła do Pruss zająwszy.
W tém zjawili się w Prussiech od Króla Polskiego wysłani, dla zawarcia pokoju, X. Ziemowit Mazowiecki i Mikołaj Kurowski, Biskup Kujawski. Zwołano starszyznę na radę — Król oświadczał, że gotów był z Zakonem żyć w zgodzie i pokoju.
Mistrz nie ufał, nie wierzył, nie pojmował zkąd te oświadczenia pochodzić mogły; odpowiedział też w imieniu Zakonu, w sposób dumny i obrażający. — Chęciom waszym pokoju i zgody nie uwierzym więcéj, niech Król znajdzie kogo, coby zań poręczył.
Sądząc się groźnemi Polsce, Krzyżacy dochodzili zuchwalstwa  —; Posłowie polscy odeszli, zrywając umowy.
Ciekawą, jest w tym czasie rozesłana skarga Żmudzi, przeciwko Zakonowi, w któréj biedny ten kraj malował ucisk, jakiemu ulegał i przewrótność Mnichów — Rycerzy w wyrazach pełnych boleści. Zarzucano Niemcóm, że swoich Prussów w wierze nie uczą, bo nie o wiarę ludów, ale o zyski i zabory im chodzi, że ochrzczeni trudnią się zbojectwem i rabunkiem i t. d. — «Dla tego, mówili Żmudzini, my podobnemi Prussóm, a gorszemi niż jesteśmi być niechcąc, wstrzymali się od chrztu.» Skarżyła się Żmudź na ciężkie wydzierstwa, na zmuszanie do robót gwałtowne, wzbronienie zarobkowania z łowów, rybołowstwa i handlu, zabór dzieci pod pozorem zakładu chwytanych, gwałty na żonach i córkach popełniane, uwiezienie do Pruss możniejszych, palenie nieposłusznych i wszelkiego rodzaju okrucieństwa i przemoce. «Możny Bajoras Korkuć miał piękną córkę, którą mu porwali Bracia Zakonni. Brat jéj nie mogąc znieść niesławy i hańby swojego rodu, gwałtownika Rycerza przebił mieczem. Wyssygynowi Bajorasowi żonę i dzieci do Pruss zabrano, gdzie ich pobito. Innemu Swolke, spalono dóm i wioskę a mieszkańców jéj w pień wycięto — Sągajło ścięty a ludzie jego poszli w niewolę». Takie postępki dowodzono i wyrzucano Krzyżakóm; kończyli Żmudzini, prosząc o chrzest, ale nie krwi i męki, lecz chrzest w pokoju i miłości chrześciańskiéj.
Zakon odpowiedział na to uniewinniając się uporem Żmudzi, i przekładając dobrodziejstwa krajowi czynione, wyrzucając świętokradztwa poganom, a zwłaszcza strzelanie jakieś do obrazu Ś. Mikołaja, którém ściągnęli srogą zemstę i prześladowanie Zakonu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.