Przejdź do zawartości

Listy (Kraszewski, Świt)/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Listy
Pochodzenie Świt. Pismo tygodniowe illustrowane dla kobiet wraz z dodatkiem wzorów robót i ubrań kobiecych
rok 1, t. 1, nr 27, str. 436-437
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 30 września 1884
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

VI.
Magdeburg — Wrzesień.

Był czas — my starzy widzieliśmy jeszcze piękne jego resztki — kiedy kobiety dla dodania sobie waloru, dla podobania się mężczyznom, a także dla tego, aby godnie odpowiedziéć nazwie, którą im dawano (płeć słaba), usiłowały okazywać się bezsilnemi całkiem, roztkliwionemi nad miarę — noli me tangere — jakoby dla wielkiéj subtelności swojéj.
Była to epoka omdleń, waporów i trzeźwiących soli.
Dama, jeżdżąca konno, była podówczas fenomenem nie do znalezienia prawie; wymieniano z nazwiska te, które miały odwagę dotknąć się jakiéj broni; żadna téż z pań nie umiała pływać, co zresztą za horror poczytanemby jéj zostało. Wszelkie ćwiczenia fizyczne dotknięte były w kobiecym świecie powszechną banicyą i zupełną wzgardą, jako niegodne istoty idealnéj, która zdawała się wiatrem żyć i ulatywać nad ziemią — zamiast chodzić po niéj.
Publicznie — damy nie jadały wtedy prawie, ludy jadały bardzo mało; modą było miéć cerę bladą i cierpiéć na nerwy. Gust się na tem zasadzał i ton dobry. Tak było czas dosyć długi, a wpływ epoki waporów błąkał się jeszcze długo po zakątkach prowincyi, razem z angielskiemi lokami i omdlewającém spojrzeniem. Zwykłą wszakże koleją rzeczy reakcya przyjść musiała — nieuniknienie.
Jakoż przyszła — i oto żyjemy w dobie zupełnego odrodzenia, w dobie — sportu. Wszystkie jego gatunki, odcienie, pomysły wszystkie, najbardziéj nawet nużące ćwiczenia — przed wszystkiemi ślizgawka — wydają nam się nietylko właściwe dla kobiet, ale owszem otaczają je w oczach naszych jakoby nowym urokiem. Panie pływają, jeżdżą konno, polują, ślizgają się, strzelają z pistoletów, a najnowsza moda zgromadza je w salach fechtunku z floretami w ręku.
Ta rewolucya, czy téż ewolucya jeśli chcecie — była nieuniknioném następstwem panujących wszechwładnie pojęć o emancypacyi kobiet.
Równa mężczyznie — kobieta, nie chce już obrońcy; ona się musi przygotować sama na wszelki wypadek; sama się bronić pragnie i radzić sobie. Takie jest zjawisko.
Co o niem rzec?
Przede wszystkiem to, że od waporów lepszém jest bezwarunkowo.
A potém, byle sport nie wyradzał się w śmieszne i przesadzone fantazye, byle nie pochłaniał wszystkich uzdolnień kobiety, byle nie stawał się manią, na któréj życie schodzi — użytecznymbym go nazwał i — pożądanym.
Ale pomiarkowania trzeba w dobrém nawet; a nic podobno nie jest tak trudném dla kobiet, jak zachowanie pewnéj miary, jak nieprzestąpienie pewnych granic. Taka to już natura kobiety, a my sami czołem bijemy przed jéj entuzyazmem, przed jéj krańcowością nawet — w wielu razach.
W wielu — ale nie we wszystkich. Zdarza się bowiem, że entuzyazm i krańcowość kobiety stają się niedogodnemi i wprost niebezpiecznemi nawet. Sport tedy, mojém zdaniem, ma swoje dobre strony. Stare wieki utwierdziły tę prawdę: mens sana, in corpore sano. Zdrowie ciała i duszy przysparza zdrowia.
Kobieta równie jak mężczyzna potrzebuje sił; a siły, zanim się wyrobią, potrzebują ćwiczeń i pewnych rozwijających je warunków. Zatém umieć pływać, jeździć konno, ślizgać się i t. d., jest bardzo zdrowo i pożytecznie. Gdyby jednak ktoś chciał robić z tych zajęć cel życia — popełniłby błąd. Trzeba się poddać konieczności hygienicznéj, lecz nie roznamiętniać się do nich; sądzę téż, że — za wyjątkiem ślizgania się na łyżwach, które ma wiele pokrewieństwa z tańcem — wszystkie inne ćwiczenia nie są warte, aby im poświęcać uprawę sztuk, muzyki, rysunku i t. d.
Przykład cesarzowéj austryackiéj, która jest najpiérwszą koronowaną amazonką naszego wieku, pociągnął wiele dam do konnéj jazdy i polowania.
Ale polowanie — przepraszam — polowanie jest podług mego zdania zupełnie nieodpowiedniém dla kobiety. Ona powinna dawać życie i upiększać je, nigdy zaś — zabijać... Jestem nawet przekonany, że z czasem i mężczyzni przestaną kochać się w myśliwstwie; brutalna to bowiem namiętność, niezgodna z charakterem naszych czasów.
Powiadamy więc — że gimnastyka, dająca ciału moc i zdrowie, powinna być włączona do programu wykształcenia kobiecego, że jest ona pożądaną bardzo i że się spodziewać wolno, iż w dzielniejszych ciałach dzielniejsze téż urabiać się będą dusze. Dość już napatrzyliśmy się czułostkowości. Była ona fałszywą i służyła do usprawiedliwiania błędów, za które odpowiedzialnemi czyniono serca, a które tymczasem miały początek zmysłowy... Nie jesteśmy zaś już dziś materyalistami.
Uczucie prawdziwe, głębokie, proste a szczere, nie będzie się sztucznie zdobiło idealną draperyą; będzie ono miało siłę z otwartą przyłbicą walczyć, cierpiéć i trwać. Pozyskamy „niewiasty mężne“, i moc ich doda im nowego wdzięku, który nową aureolę rzuci im na czoło. Nie będą grały komedyi, nie będą robiły scen dramatycznych; żyć będą, nie ukrywając nic i nic nie zmyślając, uczciwie, dumnie a pięknie...
Czy zaszliśmy już tak daleko? Niestety, nie wiem... Chciałbym tylko i pragnąłbym, aby sport oddał nam tę usługę, aby wypędził blagę i fałsz z życia i aby odrodził kobietę. Nie sam on ma się do tego przyczyniać, gdyż całe wychowanie nowoczesne ku temuż celowi zdąża.
Amerykanki i Angielki piérwsze tu dały przykład; we Francyi sport niewieści zrodził dotychczas tylko jedną... nową komedyę; w Niemczech edukacya kobieca, tak samo jak stanowisko kobiety w rodzinie, nie uległy dotychczas żadnym zmianom, gdyż potrzeba reformy czuć się tam jeszcze nie dała. Rodzina, taka jak jest, uważana jest za dobrą, i ma się dobrze. U nas?.. Obawiam się, aby warstwy arystokratyczne nie posunęły się zbyt daleko w naśladowaniu francuzek, a inne... oby się nie okazały zbyt skłonne do zmiany obyczajów i zwyczajów.
Słyszę tu, że w Warszawie są trzy kobiety — ze stopniem doktorów medycyny!.. Fakt to wymowny. Miałżeby on być wróżbą nowéj jakiéjś epoki? Jeżeli tak, to my, współcześni, ujrzymy zaledwie jéj — Świt.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.