Przejdź do zawartości

Listy (Kraszewski, Świt)/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Listy
Pochodzenie Świt. Pismo tygodniowe illustrowane dla kobiet wraz z dodatkiem wzorów robót i ubrań kobiecych
rok 1, t. 1, nr 14, str. 228
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1 lipca 1884
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

III.
Magdeburg, Czerwiec.

Winienem Świtowi korespondencyę... Byłbym się już uiścił z tego długu, gdyby nie powstrzymywał mnie skrupuł, że po głowie snuły mi się same smutne i czarne myśli, a z zasady przeciwny jestem propagandzie wszystkiego, co może budzić lub podniecać — pessymizm. Wiek nasz i tak zbyt chętnie widzi wszystko w czarnych kolorach, choć dopatrywać we wszystkiém plam i cieni, nie jestto najlepszy sposób wyrozumienia życia. Tak, pessymizm jest chorobą wieku, i nie tłómaczy nic, i nie pomaga do niczego, i jest tylko wyrazem rozpaczliwéj niewiadomości — co robić?
Mówmy więc, jeżeli chcecie, o téj nieszczęsnéj skłonności do pessymizmu. W Niemczech, a i wszędzie potrosze, odnoszą go ogólnie od Szopenhauera, który jednak sformułował tylko to, co już istniało. Nie filozofowie to pierwsi, lecz poeci ozwali się ze zwątpieniem i skargą, i nie mogli na rozpacz swoją znaléźć lekarstwa. Szopenhauera znacznie poprzedził Byron, układający ze zwątpień swoich poemata. Znalazł on naśladowców, gdyż nic łatwiejszego, jak wyrzekać na życie, los, ludzi i t. d. I może ta łatwość właśnie jest przyczyną, że pessymizm znajduje tylu adeptów. Zrozumiéć świat i wytłómaczyć go, to potrafi nie każdy; na złorzeczenie i klątwy zdobędzie się piérwszy lepszy.
Zwątpienie może być niedorzeczném; filozofia musi być logiczną i konsekwentną. Pessymizm nie wyjaśnia nic, lecz tylko stwierdza stan rzeczy zły i nieuleczalny, jako téż niemoc swoją względem niego. Niestety, wiele umysłów powierzchownych uważa popisywanie się ze sceptycyzmem i pessymizmem za dowód wzniosłości poglądów.
Pessymizm, nie pojmujący życia i uważający je za bezsensową pomyłkę, nie jest w stanie ani mu przynieść ulgi pod jakimkolwiek względem, ani mu nadać kierunku. Pamięta on o tém jedynie, że wszystko jest złém, — wobec czego nie pozostaje nic, jak złożyć ręce i pozwolić światu iść, dokąd zechce. A jednak — jakibądź kierunek, moralność, choćby niezupełna, więcéj są warte, jak brak wszelkiéj wiary i wszelkich zasad. Ostatniém słowem sceptycyzmu jest negacya życia, obowiązku — wszystkiego.
Może on w sposób oryginalny i świetny wypełniać poezyę, zrozpaczoną i szerzącą zwątpienie; tu wszakże niepodobna liczyć się z nim poważnie. Wybluzgawszy się na wszystko, co istnieje, trzeba ciężar swój podjąć, trzeba pracować aby żyć, i pogodzić się ze społeczeństwem, z którego wyłączyć się niepodobna.
Umrzéć jaknajprędzéj w odosobnieniu i zdziczeniu, oto wynik doktryny téj, jeżeli to jest doktryna.
Dlatego téż sądzę, że pessymizm jest wielce szkodliwym, że jest-to wróg, którego należy zwalczać. Lepiéj jest miéć złudzenia, jak nie posiadać nic, jak wierzyć tylko w nicość.
Prawda, życie nie jest dla wszystkich łatwém ani miłém; jest ono brzemieniem, jest posłannictwem i obowiązkiem; a dla pojedynczego człowieka, będącego atomową cząstką ludzkości, może być do zrozumienia trudném. Jednostka ludzka może się skarżyć na los swój. Ale uważany jako cząstka całości, człowiek jest zawsze tém, czém mu być przeznaczono. Pessymizm widzi przedewszystkiém jednostkę, ale nie rozumié całości.
Poetom przypisałem powyżéj początek współczesnego pessymizmu. W nowéj naszéj poezyi pessymizm ten niemniéj czuć się daje.
Wyjąwszy Adama Mickiewicza, który miał silną wiarę, we wszystkich innych widzę zaród téj choroby. Ona przebija się nawet w Zygmuncie, który nie zdaje sobie sprawy z przyczyn bytu i według którego przyszłość jest fatalnie skazaną na straszliwe katastrofy. Słowacki nie jaśniéj na nią patrzy; a jest posępny i zrozpaczony także. Nasi współcześni poeci pędzą daléj przez pieśni swoje tę chmurę rozpaczy. Świat stary wszędzie się wali i zaprzepaszcza pod naszemi stopami; a to, co ma być po nim — mgłą jeszcze zakryte. A przecież dzieje powinnyby nas nauczyć, że ludzkość — jako taka nie rozpacza nigdy, że wszelka katastrofa, pochłaniająca świat jeden, zwiastuje narodziny innego świata. Zaiste, wszystko upada i wszystko przemija, ale zostaje rzecz jedna, zostaje życie. Ono przybiera formy nowe i dzieło swoje daléj prowadzi. Szczęty zdruzgotanych globów służą mu za materyał do zbudowania globów nowych. Historya przenosi się z jednego krańca ziemi na kraniec drugi, ale wątka swojego nie przerywa. Są momenty trudne w życiu jednostki, narodu, ludzkości, ale cierpienie i praca nie przechodzą bez celu i skutku. Wszystko co istnieje, rozumném jest — powiedział Hegel; a ja dodam: wszystko jest sprawiedliwém i potrzebném. Zapewne, są takie poświęcenia i takie ofiary, nad któremi ubolewać trzeba niewątpliwie; ale i one nawet mają swoją racyę bytu, i przynoszą swoje owoce.
To waga dziejowa, to wielkie znaczenie ofiary zrozumianém zostało przez doktrynę chrystyanizmu, który cały spoczął na jéj idei, jako na podstawie swojéj. Pessymizm tymczasem jest doktryną egoizmu; on widzi siebie tylko, tylko drobną cząstkę całości, ale całości zdaje się nie rozumiéć wcale i przeto rozpacza. Przezwyciężaćby nam tedy należało ową skłonność do widzenia wszystkiego w czarnych kolorach, a pochylić się nieco ku przeciwnéj stronie. Ta przeciwna strona ma przynajmniéj moc pocieszenia, moc ukojenia, a wszakże to spokój właśnie daje siłę, podczas kiedy rozpacz ją odbiera.
Nie myślę na lutni poety zrywać smętnéj struny; ona wydaje dźwięk, należący do gamy tonów tak dobrze jak i inne dźwięki; ale utrzymuję, iż posługiwać się tylko tą nutą słabą i denerwującą, znaczy to przyznawać się do pewnéj bezsilności. Jest rzeczą niewątpliwie trudniejszą tworzyć poezyę majestatyczną, spokojną, zrezygnowaną; ale ściśle rzeczy biorąc, taka tylko poezya jest poezyą prawdziwie dobrą.
Przypatrzmy się wiekuistemu pięknu sztuki greckiéj; wszakże je ona zawdzięcza téj właśnie zasadzie wyłączenia ze swoich obszarów wszelkiéj namiętności, wszelkiego brutalnego bólu, wszelkiéj męki. Namiętność, męka, ból, to dla niéj momenty życia przemijające, apoteoza spokoju, to wyrażenie doskonałe prawdy tego życia.
Przytoczy mi tu kto może Laokoona i grupę Nioby dla zaprzeczenia twierdzeniu temu; odpowiem na to, że ani Laokoon ani Niobe nie należą do epoki najwyższego rozkwitu sztuki greckiéj. Najpiękniejsze téż księgi, jakie nam przekazała przeszłość, pełne są wzniosłego spokoju i filozoficznego optymizmu, który tam nawet, gdzie życia wytłómaczyć nie umié, wierzy w sprawiedliwość, życiem tém rządzącą. I zaprawdę, możnaż pojąć takie dzieło, jakiém jest wszechświat, dzieło potęgi tak wielkiéj, którego słowem zagadki byłby brak wszelkiéj logiki i krwawe jakieś szyderstwo? Możnaż nawet pojąć człowieka, mającego ideę sprawiedliwości, któryby jéj nie odnajdywał w Stwórcy swoim? Byłoby to absurdem. A więc, precz z pessymizmem — precz z rozpaczą!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.